~5~

281 24 14
                                    

Budzę się, gdy Edd woła nas na obiad. Leniwie wstaję z łóżka. Idę do drzwi. Otwieram je i czuję coś mokrego na głowie.

Patrzę w dół. Przede mną leży puste wiadro, a ze mnie kapie woda.

- Tord! - Krzyczę na cały dom.

Rogacz wyłania się zza ściany.

- Cóż, teraz nie będziesz śmierdział alko-

Nie daję mu dokończyć zdania. Rzucam się na niego z pięściami. Bijemy się tak do momentu, gdy rozdziela nas zielono bluzy.

- Możecie skończyć? Nie mam dzisiaj nastroju na wasze kłótnie. – Dziwne, rano był jeszcze wesoły.

Podnosimy się z podłogi. Ruszam w kierunku łazienki. Wycieram się i przebieram.

Schodzę do pozostałych. Na stole leży pieczona kaczka. Siadam i nabieram porcję na talerz.

Jemy w ciszy. Co jakiś czas zerkam na Edd'a. Ze złości ma czerwone policzki. Po obiedzie, wcześniej wymieniony osobnik znany również, jako właściciel lokum, w którym aktualnie mieszkam, zmywa naczynia.

Podchodzę do niego i opieram o blat.

- Hej, Edd. Wszystko w porządku?

- Hmm, nie... Nie za bardzo.

- Co się stało?

- Nasz sąsiad Eduardo. – W tym momencie znikąd zabrzmiała hiszpańska melodia. – On się stał.

Patrzę na niego niezrozumiale.

- A tak. Eduardo. – Znowu gitara. – Mieszka obok nas. Robi wszystko, by zniszczyć nam życie. Głównie mi.

- Oh, rozumiem.

Między nami nastaje cisza. Nie jest ona krępująca. W sumie, w obecności Edd'a nigdy nie czuję dyskomfortu.

*****

Hej Ciasteczka! W końcu rozdział.

CookieGirlFantasy

Zielona Róża I Eddsworld Edd x TomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz