Sprawy między Louisem, a Harrym miały się coraz lepiej i zdawały się rozbić coraz bardziej poważne. Brunet często odwiedzał starszego, ale Tomlinson nie był mu dłużny odwiedzinami.
Louis czasami śmiał się, że obaj są w ciąży i to do tego w związku. Nazywał to "chorym", w dobrym tego słowa znaczeniu. Harry kręcił na to tylko głową i zmieniał temat, mimo że cieszył się na maleństwo, temat dalej był dla niego niewygodny.
Starszy jednak zawsze potrafił go uspokoić i pokazać plusy ciąży. Niestety, tego dnia nie mogli się spotkać przez to, że szatyn umówił się z Zaynem. To nie zmieniało faktu, że Harry zasypywał Louisa masą smsów. Tomlinson chętnie na to odpisywał, aż musiał przerwać bo Malik już do niego dotarł. Zayn wszedł do mieszkania, witając się z przyjacielem i zachowując się swobodnie.
- Siadaj. - polecił szatyn, kiedy weszli do salonu - Nie wiem, o czym tak bardzo chcesz rozmawiać. - dodał, kiedy również zajął swoje miejsce.
- Musimy się spotkać. - powiedział poważnie, nie owijając w bawełnę.
- Nie rozumiem. - zmarszczył brwi, kładąc dłonie na brzuchu.
- Kolacja u mnie w domu. - mruknął ciszej, jednak rozmawiał z osobą pełną hormonów. W zaawansowanej ciąży.
- Podziękuję. - niemal od razu zawołał. Nie miał siły i ochoty się stresować.
- Loueh. - jęknął, kładąc rękę na tej szatyna.
- Nie ma mowy. - burknął i zmrużył oczy.
- Czemu? - spytał.
- Może tak, przez Nialla? - zasugerował z niewinną miną.
- Chciałbym żebyście się dogadali. - przyznał z westchnięciem. Mimo, że Nialla o wiele krócej znał, to kochał go. Tak samo Louisa, z którym stali się przyjaciółmi już wieki temu.
- To on ma problemy! Ja nie mam do niego nie wiadomo jakich wątów! Lubiłem go! - masował intensywnie napiętą skórę.
- Lou nie denerwuj się. - upomniał go.
- To nie każ mi się spotykać z tym Irlandczykiem. - odparł, biorąc głęboki wdech i wydech - Bo tą propozycją nie polepszasz mojej sytuacji.
- Weź ze sobą swojego chłopaka. - rzucił. Bardzo mu zależało.
- Nie, póki nie wiem o co chodzi z tym blondynem.
- Niall jest zazdrosny. - przyznał, poddając się. Nie mógł ukrywać tak kluczowej informacji.
- O co? - nie dowierzał - Jesteś do cholery moim przyjacielem.
- Ja to wiem, ty to wiesz, a jego coś ugryzło. - skrzywił się.
Tomlinson tylko głośno prychnął. Może i był sassy, ale taka była jego natura.
- Louis proszę, dla mnie. - zrobił maślane oczka.
- Jeśli raz zrobi coś, że mi się nie spodoba, czy Harry'emu to wyjdziemy. - zastrzegł z nietęgą miną.
- Będziesz miał jak najbardziej do tego prawo. - potwierdził, w końcu pozwalając sobie na uśmiech.
Ciężarny był zadowolony, że się dogadali. Mimo wszystko, miał dość napięcia między nim, a przyjacielem.
- Co powiesz na piątek? - zasugerował, niepewnie przejeżdżając dłonią po wielkim brzuchu przyjaciela, uśmiechnął się szeroko, czując małe kopniaki.
- Nie wiem, muszę spytać Hazze. - przyznał, mimo wszystko tamten miał studia, a raczej pełno projektów w domu.
- Ja sugeruję piątek, jestem otwarty. - wyjaśnił i zabrał ręce.
Szatyn skinął głową na to, że rozumie - Harry ma dużo pracy czasem. - wyjaśnił przyjacielowi.
- Będąc tak daleko w ciąży? - zdziwił się.
- Studiuje architekturę, ma dużo prac w domu.
- Studencik? - uniósł brew.
- Będzie się bronił. - wywrócił oczami, ale czuły uśmiech go zdradzał.
- W ciąży? - spytał.
- Daje rade, jest silny a ja go wspieram. - czasem było ciężko, ale kiedy widział dumny uśmiech Harry'ego. Wszystko wracało do normy, a on mówił jak dumny jest z mężczyzny.
- Ciesze się, że sobie kogoś znalazłeś. - przyznał.
- Ja też, ja też. - taka była prawda, Harry był dla niego czymś nowym, ale i stabilnym.
- Widzę jak twoje oczy się błyszczą. - uśmiechnął się.
- Możliwe. - zagryzł dolną wargę. Powoli złość schodziła z jego ciała. Czekała go jeszcze rozmowa z Harrym, na temat obiadu z jego przyjaciółmi.
- Chciałbym, żeby wszystko było dobrze i żebyś był moim świadkiem Lou. - nie wyobrażał sobie kogoś innego na tym miejscu.
- Wszystko wyjdzie z czasem. - nie mógł dać jednoznacznej odpowiedzi.
- Jak mała? - zmienił temat.
- Mam skurcze przepowiadające, co jest cholerne. Hazz często pomaga mi je przechodzić.
- Blisko porodu, co?
- Dwa miesiące, niecałe. - wzruszył ramionami. Starał się o tym nie myśleć za dużo.
- Dalej chcesz żebym był chrzestnym? - spytał niepewnie.
Louis skrzywił się, na dziwną minę przyjaciela i złapał jego rękę i położył w miejscu gdzie mała kopała - Ona by mnie zabiła, gdybym zabronił jej mieć takiego super chrzestnego.
- Będę najlepszym wujkiem. - zapewnił go. Polubił uczucie kopniaków na swojej dłoni.
- Wiem to. - skinął głową i puścił większą dłoń, która została na jego brzuchu.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze dla niej? Lub do pokoiku? - spytał.
- Nie, nie, z H wszystko zrobiliśmy. - przyznał - I Liamem. - naprawdę przez ten czas polubił tego wielkiego miśka i był mu wdzięczny za wszystko.
- Oh, okej. - zrobiło mu się głupio.
- Nie przejmuj się tym, Liam serio bez żadnego marudzenia nam pomógł.
- Ale to powinienem być ja. - był trochę zły na siebie.
- Jakoś musiałem sobie radzić przez ten czas, a przy okazji mam nowego przyjaciela. - widział same pozytywne aspekty.
- Okej, to w porządku. - mimowolnie uniósł kącik ust.
Zayn został jeszcze na dwie godziny, nim Louis go wygonił, nie chcąc ponownych burów od Nialla. Teraz potrzebował wiele spokoju, a nie stresu. Mulat wyszedł zapewniając, że są w kontakcie i dogadają się co do wspólnej kolacji.
Kola 💙💚💙💚
CZYTASZ
Change thinking || Larry
FanficKto by pomyślał, że prawdziwą miłość można poznać na lekcjach przygotowujących do porodu... Louis na pewno nie...