[19] Spokojnie Lou. To tylko zabawa.

3.4K 219 29
                                    

Harry siedział już w samochodzie z Kaiem i Andreą, czekali tylko na Louisa który chciał jeszcze raz dokładnie sprawdzić mieszkanie. Mieli je sprzedać, a nie chcieli by nowi nabywcy dostali jakąś niespodziankę po nich. Styles już wyciągał komórkę, aby zadzwonić po narzeczonego. Mieli opóźnienie o dobre piętnaście minut, a musieli podpisać odbiór domu. Na szczęście Louis w tym momencie wyszedl z klatki, niosąc ze sobą kwadratową rzecz.

- Nareszcie. - mruknął Harry.

- No co? - westchnął Louis, trzaskając drzwiami

- Długo, mamy opóźnienie Loueh. - odpalił silnik.

- Ale mamy album! Z naszymi zdjęciami. - przyznał z uśmiechem, pokazując rzecz.

- Gdzie on był, że o nim zapomnieliśmy? - spytał zdziwiony.

Wylądował pod naszym łóżkiem, nie wiem w jaki sposób. - pokręcił głową.

- Też nie mam pojęcia. - zmarszczył czoło.

- Jedźmy kochanie. - poprosił, podkręcając klimatyzację.

Styles bez słowa ruszył w stronę ich nowego domu, dzieciaki cała drogę gaworzyły i próbowały zwrócić uwagę Louisa na siebie. Andrea, jak i Kai znali coraz więcej słów, co było straszliwe urocze. W końcu dojechali, wszystko było wysprzatane i gotowe do ich wprowadzenia się.

- Wow, Harry. - Louisowi aż zabrakło dech w piersiach - Tu jest wspaniale! - wysiadł z samochodu, jego usta były rozdziawione.

- To prawda, weźmiesz Kaia? - poprosił.

- Dobrze, dobrze. - zostawił album w środku i już po dwóch minutach miał syna w ramionach.

Weszli do środka, wszystko było gotowe i aż biło nowością. W kuchni czekał kierownik budowy, aby odebrali dom. Postawili dzieci na ziemi, by przytulić się z mężczyzną i podziękować mu za cudowną robotę. Obaj złożyli podpisy w odpowiednich. Miejscach i otrzymali po komplecie kluczy oraz jedne awaryjne.

- Kai! Andrea, nie biegać. - Louis prędko złapał dzieci, gdy te chciały uciec

- Małe urwisy? - zaśmiał się mężczyzna.

- Nawet bardzo, odkąd się nauczyli chodzić. - przyznał Harry, spoglądając na Louisa, który wziął dzieci na ręce.

- Bliźniaki? - zagadnął kierownik, robiąc głupie miny do dzieciaków, kiedy na niego spojrzały.

- Nie, córka jest dwa miesiące starsza. - przyznał Styles.

Mężczyzna uniósł brew zaskoczony, ale nic nie powiedział. W końcu pożegnali się i zostali sami, ich rodzina we własnym domu.

- Harry? Mówiłem, że cię kocham? - zaczął niewinnie Louis - To tak jak bardzo cię kocham, mógłbyś przynieść kojec dla dzieci?

- Też cię kocham i już idę. - pokręcił głową na szatyna.

Tomlinson cmoknął i z dziećmi na rękach poszedł do salonu. Wszystko było takie nowoczesne, połączone z ciemnym drewnem. Louis to kochał. Brunet niedługo potem wrócił i od razu rozłożył kojec dla dzieci.

- Mama, nie kokoi. - jeczał Kai, nie lubił być uwięziony, wolał broić.

- Kochanie posiedzicie razem. - wskazał na dziewczynkę - Potem pobawimy się. - odparł szatyn.

Na razie musieli przynieść ostatnie rzeczy i je poukładać. Kai był wyraźnie obrażony, ale bez marudzenia opadł pupą na materac. Andrea czując jego humor, z małym uśmiechem przytuliła brata. Była bardzo mądrą dziewczynką. Louis uśmiechnął sie na zachowanie dzieci i skierował się do auta, by pomóc narzeczonemu. Prędko uwinęli się z torbami i rzeczmi, rozkładając je w odpowiednich miejscach, to na dole, to na górze. Mieli tu o wiele więcej miejsca więc rozłożenie wszystkiego było bułką z masłem.

Change thinking || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz