Harry siedział już w samochodzie z Kaiem i Andreą, czekali tylko na Louisa który chciał jeszcze raz dokładnie sprawdzić mieszkanie. Mieli je sprzedać, a nie chcieli by nowi nabywcy dostali jakąś niespodziankę po nich. Styles już wyciągał komórkę, aby zadzwonić po narzeczonego. Mieli opóźnienie o dobre piętnaście minut, a musieli podpisać odbiór domu. Na szczęście Louis w tym momencie wyszedl z klatki, niosąc ze sobą kwadratową rzecz.
- Nareszcie. - mruknął Harry.
- No co? - westchnął Louis, trzaskając drzwiami
- Długo, mamy opóźnienie Loueh. - odpalił silnik.
- Ale mamy album! Z naszymi zdjęciami. - przyznał z uśmiechem, pokazując rzecz.
- Gdzie on był, że o nim zapomnieliśmy? - spytał zdziwiony.
Wylądował pod naszym łóżkiem, nie wiem w jaki sposób. - pokręcił głową.
- Też nie mam pojęcia. - zmarszczył czoło.
- Jedźmy kochanie. - poprosił, podkręcając klimatyzację.
Styles bez słowa ruszył w stronę ich nowego domu, dzieciaki cała drogę gaworzyły i próbowały zwrócić uwagę Louisa na siebie. Andrea, jak i Kai znali coraz więcej słów, co było straszliwe urocze. W końcu dojechali, wszystko było wysprzatane i gotowe do ich wprowadzenia się.
- Wow, Harry. - Louisowi aż zabrakło dech w piersiach - Tu jest wspaniale! - wysiadł z samochodu, jego usta były rozdziawione.
- To prawda, weźmiesz Kaia? - poprosił.
- Dobrze, dobrze. - zostawił album w środku i już po dwóch minutach miał syna w ramionach.
Weszli do środka, wszystko było gotowe i aż biło nowością. W kuchni czekał kierownik budowy, aby odebrali dom. Postawili dzieci na ziemi, by przytulić się z mężczyzną i podziękować mu za cudowną robotę. Obaj złożyli podpisy w odpowiednich. Miejscach i otrzymali po komplecie kluczy oraz jedne awaryjne.
- Kai! Andrea, nie biegać. - Louis prędko złapał dzieci, gdy te chciały uciec
- Małe urwisy? - zaśmiał się mężczyzna.
- Nawet bardzo, odkąd się nauczyli chodzić. - przyznał Harry, spoglądając na Louisa, który wziął dzieci na ręce.
- Bliźniaki? - zagadnął kierownik, robiąc głupie miny do dzieciaków, kiedy na niego spojrzały.
- Nie, córka jest dwa miesiące starsza. - przyznał Styles.
Mężczyzna uniósł brew zaskoczony, ale nic nie powiedział. W końcu pożegnali się i zostali sami, ich rodzina we własnym domu.
- Harry? Mówiłem, że cię kocham? - zaczął niewinnie Louis - To tak jak bardzo cię kocham, mógłbyś przynieść kojec dla dzieci?
- Też cię kocham i już idę. - pokręcił głową na szatyna.
Tomlinson cmoknął i z dziećmi na rękach poszedł do salonu. Wszystko było takie nowoczesne, połączone z ciemnym drewnem. Louis to kochał. Brunet niedługo potem wrócił i od razu rozłożył kojec dla dzieci.
- Mama, nie kokoi. - jeczał Kai, nie lubił być uwięziony, wolał broić.
- Kochanie posiedzicie razem. - wskazał na dziewczynkę - Potem pobawimy się. - odparł szatyn.
Na razie musieli przynieść ostatnie rzeczy i je poukładać. Kai był wyraźnie obrażony, ale bez marudzenia opadł pupą na materac. Andrea czując jego humor, z małym uśmiechem przytuliła brata. Była bardzo mądrą dziewczynką. Louis uśmiechnął sie na zachowanie dzieci i skierował się do auta, by pomóc narzeczonemu. Prędko uwinęli się z torbami i rzeczmi, rozkładając je w odpowiednich miejscach, to na dole, to na górze. Mieli tu o wiele więcej miejsca więc rozłożenie wszystkiego było bułką z masłem.
CZYTASZ
Change thinking || Larry
FanficKto by pomyślał, że prawdziwą miłość można poznać na lekcjach przygotowujących do porodu... Louis na pewno nie...