Niespodzianka?
- Wszystko masz? - dopytał Harry.
Louis rozejrzał się i pokiwał głową.
- A i Harry?- Tak? - mruknął i spojrzał na męża.
- Mam tu dla ciebie - podszedł do poduszki i wyjął spod niej USG - Nasze dziecko.
- Kruszynka - oczy młodszego zabłyszczały.
- Tak - zagryzł dolną wargę i oddał mu wydruk.
- Dziękuję kochanie - pocałował krótko szatyna.
- Nie ma za co, schowaj to sobie - polecił
Brunet od razu umieścił wydruk w portfelu. Starszy uśmiechał się na to szeroko. Kochał swojego męża i jego reakcje.
- Gotowy? - spytał.
- Już tak - złapał za kurtkę i nałożył ją na siebie.
- Kai okropnie tęskni - odparł.
- Moje małe dziecko - sapnął.
- Oh, odbierzemy ich jutro?
- Tak, tak myślę - skinął i wziął torbę starszego.
Louis po chwili się o niego oparł i powoli poszli po wypis. Lekarz przypomniał im jeszcze najważniejsze zalecenia i pozwolił im udać się do domu. Harry obiecał, że będzie wszystko pilnować uważnie.
- Zamówiłem taksówkę - odparł kiedy byli przy wyjściu.
- Teraz jesteśmy bez samochodu, przepraszam - skrzywił się.
- Przestań Lou, już rozglądam się za czymś nowszym - uspokoił go.
Szatyn pociągnął nosem, ale pokiwał głową
- To ja powinienem cię przepraszać - westchnął.
- Obaj mamy troszkę winy - skrzywił się.
- Tak, ale to ty byłeś w niebezpieczeństwie - mruknął otwierajac drzwi od taksówki.
- Wiem, ale jesteśmy cali - spiął się, kiedy wstał do środka. Nie potrafił tego powstrzymać.
Brunet wsiadł z drugiej strony i zapiął pasy starszego, a potem swoje. Kiedy ruszyli, Louis ścisnął ręce na swoich udach i starał się spokojnie oddychać.
- Lou? - Harry wyciągnął dłoń w jego stronę.
- Ja... Boję się? - z jego ust wyszło jakby pytanie.
- Mogłem się domyślić - skinął.
Louis przymknął oczy i złapał mocno dłoń Harry'ego, którą ścisnął z jeszcze większą siłą, kiedy skręcali. Harry przyjmował wszystko co Louis mu dawał, aż nie dojechali pod dom. Louis na trzęsących się nogach wysiadł. Brunet szybko uregulował wszystko i chwycił starszego pod rękę.
- Nie sądziłem, że tak zareaguję - szepnął, łapiąc się mocno jego ciała
- Stres pourazowy kochanie.
- Nie chcę go - jęknął.
- Przejdzie, a jeśli nie pójdziemy do specjalisty - obiecał.
Louis skinął głową i z ulgą wszedł do domu, nawet jeśli nie bylo go tylko dobę w domu. W środku panowała niezwyczajna cisza, zazwyczaj Kai i Andrea, zapelniali cały dom swoimi postami.
- Do sypialni? - upewnił się starszy
- Tak, jak najwięcej odpoczynku dla ciebie - przyznał.
CZYTASZ
Change thinking || Larry
FanfictionKto by pomyślał, że prawdziwą miłość można poznać na lekcjach przygotowujących do porodu... Louis na pewno nie...