[23] Tak, zrobiliśmy to

3K 212 11
                                    

Harry przewrócil oczami na wzrok kobiety w aptece, nie był wcześniej w takiej sytuacji, ale teraz musiał wiedzieć, bo nakręcił się okropnie. Wizja kolejnego maluszka w domu, Louisa w ciąży, jak i obserwowania tego jako ojciec, a nie drugi ciężarny... Było po prostu wspaniałe. Do tego ten maluch miał być ich wspólną cząstką, nie to że nie kochał swoich dzieci, ale ten maluszek... Byłby wyjątkowy.

W końcu dostał dwa testy, zapłacił za nie i wrócił do auta, które zostawił na parkingu. Nadal nie spożytkowali tej dużej wygranej w Las Vegas, ale Harry już miał pomysł, na co wydać całą kwotę. Nikt też nie wiedział, że są małżeństwem. Nosili obrączki, ale nie obnosili się nimi. Już po niecałych dwudziestu minutach zaparkował przed domem. Prędko wysiadł i nie zapomniał o testach.

- Jestem! - krzyknął zdejmując buty.

- W kuchni - zawołał Louis, mimo, że z salonu było słychać włączone bajki

- Hej - brunet uśmiechnął się wchodząc do odpowiedniego pomieszczenia.

- Cześć kochanie - Louis spojrzał przez chwilę na męża, robiąc przy tym dziubek z ust.

Harry pochylil się i połączył na chwilę ich usta. Louis mruknął zadowolony i posłał mu jeszcze jeden uśmiech.

- Jak było w pracy? Ja właśnie kończę obiad.

- W porządku, dzien jak co dzień. Co dobrego?

- Zgadnij - uśmiech nie schodził z jego twarzy.

- Hymmm. - zaciągnął się zapachem - Gulasz?

- Zgadłeś, ostatnio miałem na niego dziwną ochotę - przyznał i wyłączył gaz.

- Okej, idę przywitać się z dzieciakami.

- Kai dziś bardzo za tobą płakał - przyznał jeszcze Louis, nim zaczął nakładać wszystko na talerze. Dzieciom oczywiście małe porcje

- Nie dobrze - pokręcił głową i poszedł do salonu.

Dzieci jak zwykle mocno ucieszyły się na widok ojca, nie ważna była bajka.

- Moje maleństwa. Mieliście dobry dzień?

- Tęskniłem, tatusiu -  przyznał Kai, kiedy Andrea opowiadała o tym, jak rysowała.

Harry uwielbiał kiedy dziaciaki skupiamy na nim swoją uwagę, to były kule, rodzinne chwilę i musieli wykorzystywać je jak najlepiej mogli.

- Jedzenie -  zawołał Louis, kiedy wszystko było gotowe w kuchni.

- Idziemy umyć rączki i na obiad - zarządził brunet.

- Znowuuuu - jęknął Kai, bardzo nie lubił myć swoich rąk.

- Na rączkach są bakterie, a ty bawiłeś się zabawkami - odparł Harry.

To jakby zadziałało na chłopca i po kilku minutach wszyscy mieli umyte ręce. Brunet usadowił dzieci przy stole i sam zajął swoje miejsce.

- Zero rzucania w siebie jedzeniem - upomniał dzieci kolejny raz Louis, podając im miseczki.

- Andrea zawsze zaczyna - odparł Kai.

- Nie prawda - spojrzała zła na brata - To ty!

- Stop, kazdy trzyma ręce przy sobie. Mamusia napracowała się przy obiedzie i trzeba to docenić.

- Dziękuję kochanie - uśmiechnął się w stronę męża i usiadł przy nim.

Harry pochylil się i cmoknął policzek szatyna. Louis zarumienił się i życzył wszystkim smacznego, nim zaczął jeść. Był straszliwe głodny, ale mimo wszystko wziął sobie mniejszą porcję. Chciał pozbyć się brzuszka, choć chyba starali się o kolejne dziecko. Harry co raz pomagał z czymś dzieciom, był świetnym ojcem. Andrea była zapatrzona w niego jak w obrazek. Obiad bardzo szybko minął, a dzieci niemal od razu stały się senne. To była ich codzienność. Drzemka po obiedzie. Brunet z przyjemnością kładł ich do łóżek, upewniając się że mają się dobrze. Jego partner w tym czasie posprzątał po obiedzie. Gdy Harry wrócił do kuchni Louis zamknął zmywarkę.

Change thinking || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz