Harry wrócił że spotkania z klientami, w domu było nadzwyczaj cicho. Sprawdził salon gdzie znalazł dzieci bawiące się klockami. Zmarszczył brwi i po chwili usłyszał nieprzyjemny dźwięk z łazienki.
- Tata! - Andrea podniosła się i ruszyła do bruneta.
Mężczyzna wziął córkę na ręce, pocałował ją w czoło i poszedł wraz z nią do łazienki.
- Lou? - stanął przy drzwiach i zapukał.
- Nie wchodź. - mruknął słabym głosem, klęcząc przy muszli.
- Bardzo źle się czujesz? - spytał.
- Bardzo. - przyznał, opierając czoło o zimną muszle, nim złapały go kolejne torsje.
Harry wrócił z dziewczynka do salonu i posadził ja na dywanie, po czym pocałował w czoło Kaia.
- Kurwa. - Louis przetarł swoją twarz.
- Loueh? - tym razem Styles wszedł do pomieszczenia.
- Harry. - spuścił wodę i stanął na trzesących się nogach.
- Usiądź. - opuścił klapę toalety i posadził szatyna.
Tomlinson skrzywił się i uniósł wzrok na bruneta.
- Wyglądasz na wykończonego.
- Nie lubię wymiotować. - skrzywił się i sięgnął po plastikowy kubek w połowie upitej wody, by przeczyścić usta.
- Kiedy cię dopadło?
- Niedawno, może dziesięć minut temu? - przyznał niepewnie.
- Okej i tylko dziś? - dopytał.
- Wczoraj też to miałem. - przyznał, nie rozumiał po co mu to wszystko.
- Nie mówiłeś o tym. - zmarszczył czoło.
- Nie myślałem, że to ważne. - wzruszył ramionami
- A coś oprócz wymiotów? - spytał.
- Nie, nie. Nie wiem. - zmarszczył brwi i ociężale wstał i wylał zawartość kubka do zlewu.
- A jadłeś? - spojrzał na niego poważnie.
- Jadłem, zabiłbyś mnie, gdybym tego nie zrobił. - podszedł do bruneta i przytulił się do niego, nie przeszkadzał mu garnitur partnera - Dlaczego pytasz?
- Po prostu się martwię. - mruknal.
- Harry. - nacisnął na jego imię - Nie mówisz całej prawdy.
- Może to ciąża?
Louis napiął się i odsunął od bruneta.
- Żartujesz sobie, mamy prawie dwu letnie dzieci.
- Tylko sugeruje. - zagryzł wargę.
- Nie mogę być w ciąży. - kręcił głową, mieszkali w za małym domu. Do tego się budowali, mieli więcej pracować. To nie był dobry czas na kolejne dziecko
- Wiesz antykoncepcja nie jest pewna w stu procentach. - mruknął.
- Nie jesteśmy gotowi. - panikował - Za wcześnie.
- Lou, kochanie. Spójrz mi w oczy. - złapał narzeczonego za ramiona.
Szatyn kręcił głową, ale w końcu spojrzał w zielone oczy.
- Trzeba to sprawdzić, okej? A jeśli się stało to damy radę. Maluszek urodziłby się już w nowym domu. - odparł.
- Ale to za dużo, Hazza. Kolejne dziecko?
CZYTASZ
Change thinking || Larry
Fiksi PenggemarKto by pomyślał, że prawdziwą miłość można poznać na lekcjach przygotowujących do porodu... Louis na pewno nie...