Obódziłem się w środku nocy, to była ciemna, grudniowa noc. Koszmar, który mnie obódził był wiązanką krwi, zapachu wystrzału i... pazurów z zębami, kły te wyraźnie należały do wilka, ale...
Z rozmyślań wyrwał mnie huk, dobiegał z korytarza i byłem niemal pewny, że ktoś strzelał z tłumikiem. Po chwili padło wiecej wystrzałów. Spojrzałem z dziurki na klucz, od razu rozpoznałem five-seven z przerobioną lufą. Za chwile niby echo odpowiedziały mu inne huki, w tym jakiegoś karabinku maszynowego. Mężczyzna weszedł do pokoju obok. Szybko obudziłem mojego kolegę , i dałem radę jakoś wytłumaczyć mu coś , czego sam nie rozumiałem - co się dzieje. Strzały dobiegły z pokoju obok , wiedziałem co to znaczy - teraz pora na nas. Koło drzwi do toalety stała miotła , którą mój współlokator używał do do ogarnięcia bałaganu wczoraj... Stanąłem z nią za zamkniętymi drzwiami , a "przyjaciel " obok. Gdy tylko drzwi zostały otworzone zarzuciłem moją bronią 16 poziomu na niego i zacząłem dusić go od tyłu . Marcel się na niego wtedy rzucił i próbował wyrwać mu broń z dłoni . Nagle rozległ się huk, może nie huk, ale hałas,ale jak się ma pistolet prawie przy uchu to to tak słychać. Spadł chwile na mnie biały pył z sufitu . Strach,a może adrenalina wstąpiła nagle we mnie , użyłem więcej siły i oponent chwilę później leżał na podłodze . Mój sojusznik sprawdził puls.- Żyje , tylko zemdlał, co z nim zrobimy ? Nie możemy go tu tak zostawić, ale musimy kogoś powiadomić o tym - zwrócił się do mnie mój kolega
Opatuliliśmy przeciwnika kołdrą w kokon, i umocniliśmy to sznurkami . Schowałem pistolet , wziąłem miotłę za trzon i wyruszyłem korytarzem w stronę pokoju dyrektora, za mną podążał blondyn. I gdy dzielił mnie tylko róg, usłyszłem serię z karabinu. Krótka, nie kojarzyłem żadnego modelu , powoli wystawiłem głowę - karabin był wycelowany w dzrzwi wejściowe.
- Pomożesz dyrektorowi, czy nie ? - Dobra, może zwolni mnie z zadania domowego !
Skierowałem swój umysł w stronę przeciwnika , w jednej chwili zacząłem wyświetlać mu proces "patroszenia " zwłók topielca, zawsze wiedziałem, iż godziny na czarnej stronie internetu mi się przydadzą - ale , nie tak . Broń szybko upadła , a wróg zaczął wymiotować , podbiegłem, kopnąłem broń i jego w brzuch - salwa wymiocin - natychmiastowa. Zapukałem do drzwi.
- Jest już bezpiecznie , można wychodzić... - zanim skonczyłem, drzwi otworzyły się , a z pokoju wyszła owa osoba
- Nauczyciele wiedzą już co się dzieje, chodźmy na skrzydło uczniów , ostrzec ich - dotarły do nas słowa
I tak szliśmy, dwóch uczniów - jeden z miotłą, drugi z pistoletem wycelowanym w podłogę - i dyrektor z karabinem przymocowanym do kieszeni . Plan był taki, że ja będę unieszkodliwiał wroga , a moi sojusznicy go pacyfikowali. Zebraliśmy tak kilku przeciwników. Gdy już mieliśmy kończyć zaatakowało nas jednocześnie dziesięciu przeciwników. Złapałem za ramię współlokatora i przeciągnąłem go za róg, gdzie kulki go nie dosięgły, nie sięgnąłem niestety też dyrektor, która oberwała w kolano. Przeciwnicy biegli w naszą stronę, szybko wystrzeliłem serię z MP5-SD, którego dopiero później rozpoznałem. Kule nikogo nie sięgły ale dały nam czas na przejście przez kolejny róg korytarza. Amunicja się skończyła, a wrogowie podążali za nami. Nagle drzwi za nami się otworzyły .
-Szybko, wchodźcie ! - różowowłosa rzuciła ku nam - jesteśmy tu bezpieczni, bo ten pokój już sprawdzali - odwróciłem wzrok w stronę łóżek , oba były przykryte... i zakrwawione w miejscu poduszki.
- Każdy, kto nie jest po jego stronie, jest wrogiem i go mordują, zaczeło się pół godziny temu, nie mogłam spać - usiadła na podłodze i opierała się na ścianie - to one były pierwszymi ofiarami - rozpłakała się - wojna się rozpoczęła
- A czemu to ja jestem tu ważny ? - zapytałem w stronę blondyna
- O co Ci chodzi ? - wyciągnąłem telefon, włączyłem odpowiednią aplikację i pokazałem chłopakowi jego sms-y...
Wracam po przerwie
bbartas