6. Po uznaniu.

257 19 14
                                    

Leo

Razem z jakimś chłopakiem zawołanym przez blondynkę zanieśliśmy rannego do infimeri.

Ona razem ze swoim bratem zajęła się tamtym i zostawiła mnie samego umazanego czyjąś krwią. Mimo iż byłem cały brudny, oraz bez koszulki, postanowiłem poczekać na Julię, która po dwudziestu minutach wyszła z pomieszczenia.

-I jak z nowym?- zapytałem po zobaczeniu jej w poczekalni.

-Jego stan jest stabilny, ale...-po pierwszych słowach przestałem jej słuchać, ponieważ nie rozumiałem ani słowa.- Oraz wyprałam Ci na szybko koszulkę.- podała mi materiał.

-Wielkie dzięki po ostatnim razie nie mogłem jej doprać przez tydzień.

-Nie ma za co, a teraz mógłbyś mi pokazać, który to jest domek Apolla?- zapytała z lekką niepewnością. Zawsze się mnie tak pyta jakbym miał za to pytanie jej coś zrobić.

Podczas początku każdej rozmowy wydaje się strasznie nieśmiała, jakby za każde złe słowo miałoby coś się jej stać. Później trudno ją zatrzymać w mówieniu.

-Pewnie! Chodź za mną, weźmiemy jeszcze twoje rzeczy z jedenastki i przeniesiemy je od razu do siódemki.

Szybkim krokiem ruszyliśmy do jej tymczasowego domku, żeby w końcu mogła przenieść się do miejsca, w którym będzie mieszkać minimum dwa lata.

-Wiesz bardzo Ci dziękuję, że mi pomagasz i że chcesz mi pomóc zaaklimatyzować się w obozie, ale nie musisz udawać, że mnie lubisz. Już się przyzwyczaiłam do samotności.- wypowiadając te słowa założyła włosy za ucho.

Naprawdę myśli, że udaję? Jestem po prostu towarzyską osobą i szybko się zaprzyjaźniam. Nie potrafiłbym udawać, że kogoś lubię. Zazwyczaj jak kogoś nie lubię - a takich osób nie jest za dużo - omijam go szerokim łukiem i się do niego nie odzywam.

-Hej, ja niczego nie udaję. Czy jakbym się nie lubił czy pomagałbym tobie?-zapytałem.

-Wielu ludzi wokół mnie było, jest i przewiduję, że będą fałszywi. Tak miałam od zawsze. Uwierz mi, nie jedną osoba pomagała mi bo chciała zyskać pewne... korzyści.

-Ale teraz masz szczęście, ponieważ jestem najgorszym aktorem świata, który nie potrafi niczego udawać- posłałem jej jeden z moich popisowych uśmiechów.

-Dziękuję.- spojrzała na mnie z wdzięcznością.

Teraz mogłem przyjrzeć się dokładniej jej oczom, co wydawało się o wiele ciekawszym zajęciem niż zbieranie rzeczy jej oraz jej brata, które postanowiliśmy przy okazji wziąć, ponieważ on również został uznany nie wiele wcześniej w infimeri. Są błękitne z szarą obwódką wokół źrenicy, co razem z blond włosami, daje cudowny efekt.

-Cześć wszystkim. - rzucił Travis na wejściu do domku, w którym oprócz niego i nas nie było nikogo.

Szybko odwróciliśmy się od siebie, a ja poczułem iż na moje policzki wpływa rumieniec.

-Leo ty się palisz!- krzyknęła Julia.

Znowu? Czemu zawsze jak się rumienię palą mi się włosy?
Zacząłem przygasać je ręką co spowodowało szok na twarzy blondynki.

-Nie wspominałem, że jestem ognioodporny i czasem sam się palę?

-Nie, ale teraz chodźmy zanieść te rzeczy bo zaraz będzie kolacja z tego co mówił Travis.

On cokolwiek jeszcze mówił? Nawet się nie zorientowałem.

Chwyciłem dwie torby i udałem się do siódemki. Za mną szybkim krokiem szła dziewczyna.

-A kto mi powie tam, które łóżka są wolne?- zapytała.

-Najprawdopodobniej w środku będzie Will, który wskaże ci wolne. A jak nie to zajmuj pierwsze lepsze.- odpowiedziałem kiedy wchodziliśmy już do siódemki.

W środku znajdowało się sporo łóżek, oczywiście piętrowych, instrumenty takie jak gitara i klarnet( naprawdę nie wiem kto na nim gra), apteczki i tylko dwa długie stoły. Tak jak się spodziewałem w środku znajdowało się grupowy domku.

-Hej. Jestem Julia i jestem- spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem żebym jej pomógł, ale ja tylko wzruszyłem ramionami. Po chwili dopowiedziała niepewnie.-  twoją siostrą.

-Cześć. Ja jestem Willa grupowy domku. Wolne łóżka to tamte dwa- wskazał na łóżko piętrowe pod ścianą.- Jeżeli pozwolisz zapytam: jesteś z bratem sezonowo czy na cały rok?

-Na cały rok.- odpowiedziała kiedy ją kładłem rzeczy na tych dwóch łóżkach.

Miałem już coś powiedzieć, ale usłyszeliśmy konhę* na kolację. Wszyscy we trójkę skierowaliśmy się do pawilonu jadalnego. Wszyscy siedzieli jak chcieli co oznaczało jedno: Chejron wyjechał. Zastanawia mnie tylko w jakim celu. Błagam żeby nie było kolejnej misji, ponieważ wszyscy są jeszcze zmęczeni po wojnie z Gają.

-Chodź usiądziemy razem przy moim stoliku.- powiedziałem i wskazałem na mój stolik.

-Nie będę przeszkadzać twojemu rodzeństwu?

-Nie. Pewnie i tak większość się przesiądzie.

Razem usiedliśmy przy stole. Zamówiłem sobie burritos z sokiem wiśniowym, a Julka wzięła kanapki z pomidorem.

-Kto to jest ten chłopak siedzący sam?- zapytała blondynka przerywając ciszę.

-To Nico di Angelo, syn Hadesa. Jest homoseksualny i był z twoim bratem- Willem. Zerwali po tym jak zobaczył do całującego się z dziewczyną od Afrodyty. Po tym incydencie stał się jeszcze smutniejszy niż przedtem. A to naprawdę wyczyn.

-Szkoda mi go.

-Mi też.
___________________________

762
Hejka. To ostatni rozdział w tym roku i uważam, że nie jest najlepszy, ale nie jest też najgorszy.

Ogółem życzę wam szczęśliwego nowego roku,żeby kolejny był lepszy od tego, żebyście upili się Picolo itp.( jestem beznadziejna w składaniu życzeń).

Rozdział nie sprawdzony.

Edit: Postanowiłam usunąć nominację, bo ona tylko przeszkadza w tej książce.

Anonymous

Drugoplanowa| Leo Valdez •wolno pisane•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz