5. Brandon I: Karanie (za) dzieci

33 4 0
                                    

Gabinet lorda Starka wyglądał zdecydowanie zbyt przytulnie. Powinien być ciemny, a jedyne światło pochodzić z dymiącego kominka. Nieszczelne okna wypuszczałyby całe ciepło, idealnie oddając wieczny lód Rickarda. Ściany zamiast drewnianego pokrycia powinien zdobić jedynie kurz i mech pomiędzy brudnymi, szarymi cegłami, a niewygodne, twarde krzesła kaleczyłyby ciało bardziej niż Żelazny Tron Aerysa Targaryena.

Na miękkim, obitym króliczym futrem fotelu Brandon rumienił się wściekle pod czujnym wzrokiem ojca, pełnym niechęci, pogardy i gniewu, nie ognistego lecz lodowego, jak śnieżyca, która stopniowo zasypuje człowieka aż w końcu w chwili śmierci przestaje cokolwiek czuć. Jednak to nie chłód spojrzenia, a wszechogarniające poczucie winy sprawiało, że nie mógł się ruszyć. W klatce piersiowej czuł gwałtowne kołatanie, a po karku spływały kolejne krople potu. Nienawidził tego.

– Synu... Musisz nauczyć się odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji za własne czyny. Bękart ze szlachetnie urodzoną, zaręczoną kobietą... Masz pojęcie, jak to może wpłynąć na reputację naszego rodu?

Wiedział, cholera, wiedział, ale milczał zbyt wściekły na siebie, Barbrey Ryswell, jej powiększający się brzuch i cały świat.

– Wiesz, jak to może wpłynąć na twoje potencjalne małżeństwo? Próbuję doprowadzić do zaręczyn z Cersei Lannister – Lord Stark nie krzyczał, jednak jego cichy głos sprawiał, że krew zamarzła jego synowi w żyłach.

– Zarówno lord Ryswell jak i lord Dustin przysięgli dochować tajemnicy o tej sytuacji przynajmniej do twojego powrotu z turnieju w Harrenhal. Wówczas powinniśmy już znaleźć dla ciebie wysoko urodzoną narzeczoną. Uznasz to dziecko, jednak postaramy się, aby plotki nie rozeszły się poza Północ, przedstawimy ją twojemu dobremu ojcu dopiero gdy już przybędzie do Winterfell na ślub – mówiła lady Lyarra rzeczowym tonem, chociaż z nutą przygany.

Skinął głową.

– W ramach kary za swoje występki do dnia turnieju nie opuścisz Winterfell. Wygląda na to, że masz za dużo wolnego czasu, więc przejmiesz część obowiązków ode mnie i twojego ojca. Przyjdź przed Godziną Słowika do samotni maestera Walysa, on ci pomoże. Barbrey Ryswell nie zobaczysz aż do czasu rozwiązania, wówczas jednak spotykać będziecie się jedynie w otoczeniu przyzwoitek. Bękart przejdzie pod naszą opiekę, uznasz go, dając mu nazwisko „Snow". Radzę ci się modlić, aby to była dziewczynka... – Pani Północy nie rozwinęła ostatniej myśli.

Deszcze Castamere rozbrzmiały w głowie Brandona ponurą nutą. Czy Tywin Lannister mógłby zabić chłopca, gdyby uznał go za konkurencję dla jego wnuków? Przecież to tylko bękart...

– Możesz odejść – stwierdziła lady Lyarra. Nie potrzebował innej zachęty do ucieczki.

Pozory myląWhere stories live. Discover now