6. Brandon II: Efekt Motyla

27 4 0
                                    

Twarz Drzewa Serca z bożego gaju Winterfell za bardzo przypominała twarz lorda Rickarda. Pociągła, poważna, zimna, zdystansowana, nawet czerwone, pokryte żywicą oczy miały ten sam wyraz – czujny i podszyty groźbą. W takim miejscu żaden południowiec nie czuł się dobrze... I nikt winny również.

Brandon nie wiedział, co skłoniło go do tych wszystkich nocy z Barbrey Ryswell. Śliczną, ale nie porażającą urodą kobietą, pulchną i całkowicie przeciętną. Z pewnością nie jej charakter... Za każdym razem, gdy odzywała się, miał ochotę włożyć jej knebel. Pretensje o wszystko... oto jedyne, co sobą wyrażała.

Jednak pamiętał, że zawsze, gdy się widzieli, przestawał myśleć. Nie mijało kilka godzin, a lądowali w łóżku i wtedy zatracał się. Żadna inna kobieta nie dostarczyła mu aż tyle przyjemności, co ona.

Gdy spali razem po raz pierwszy, nie bała się. Jej energia i zaangażowanie sprawiły, że zdziwił się, napotykając na barierę. Barbrey nie przejęła się, gdy krew popłynęła jej spomiędzy nóg, błagała cały czas o więcej.

A teraz pojawiły się konsekwencje. Pozostało jedynie odliczać sześć miesięcy do porodu... Wyobraził sobie siebie, trzymającego niemowlę na rękach i wzdrygnął się. Nie był gotowy. Cholera! Miał dopiero osiemnaście lat!

Zresztą, pierdolić go, Barbrey dopiero skończyła piętnaście, a jako kobieta to ona będzie musiała znosić całą hańbę. Lordowie i lady będą nią gardzić, nazywać dziwką...

Mógłby uciec i ją poślubić. Wtedy Ned zostałby lordem, mądry, honorowy Ned. Poślubi Cersei Lannister bez szemrania i będzie ją kochał całą swą szlachetną duszą. Ale czy Brandon byłby w stanie wyrzec się Winterfell? Zresztą, co tam Winterfell – wyrzec się rodziny?

Czardrzewo przyglądało się mu z pogardą.

Przez następne dni rodzice nie rozmawiali z nim. Benjen nie rozumiał sytuacji, cały czas wypytywał, co takiego zrobił Bran. Ale starszy brat nie potrafił wyobrazić sobie, jak miałby przyznać się mu do czegoś takiego. Więc odciął się i skupił na treningach z mieczem.

Vayon Poole uchylił się przed ciosem w ramię, jednak Brandon na tym nie poprzestał. Napierał cały czas, nie dając przeciwnikowi ani sekundy na myślenie. Syn zarządcy zdołał odbić kilka pierwszych ciosów, ale z czasem zaczął męczyć się i popełniać błędy. W końcu po celnym ciosie w nadgarstek upuścił miecz, krzycząc:

– Poddaję się!

Bran parsknął.

– To chyba mój rekord. Zazwyczaj trzymasz się przynajmniej minutę...

– Eh, po prostu ostatnio wyszedłem z formy! – odparł Vayon, podnosząc się z pomocą kolegi. – Odpocznijmy trochę, błagam...

Brandon westchnął, chociaż rozumiał Poole'a. Zazwyczaj trenował z Martynem Casselem, który radził sobie z mieczem o niebo lepiej, a od wyjazdu Lyanny po prostu część dawniej przeznaczonego na treningi czasu zamienił na przejażdżki konne. Jednak odkąd nie mógł opuścić zamku, nie miał lepszej alternatywy. Z dwojga złego wolał kiepskie walki od nauki, do której zachęcał go maester Walys swym ociekającym jadem tonem. Bran nie rozumiał, co jego rodzice widzieli w tym tłustym południowcu.

Przysiadł na murku. Teraz Benjen trenował z młodym Jorym pod okiem swojego wuja. Ser Rodrick mimo młodego wieku i wychowania w Dorzeczu był wyjątkowo wiernym, świetnie wyszkolonym wojownikiem. Nikt nie wątpił, że kochał swoich władców, w przeciwieństwie do rudej żony, którą zdawał się ignorować od ślubu.

Pojedynek pomiędzy chłopcami trwał zaciekle. Wokół dziedzińca zaczęły zbierać się inne dzieci, aby oglądać widowisko. Brandon musiał przyznać, że obaj byli lepsi niż on w ich wieku. Miecze śmigały w powietrzu może nie perfekcyjnie, ale naprawdę dobrze, jak na takich chłopców.

W końcu Jory upadł. Krzywiąc się, wstał, odrzucając rękę Bena. Widać było, że nie radził sobie z porażką po tak widowiskowym pojedynku. Przypominał Brandonowi jego samego w takim wieku, zresztą do dzisiaj nie nauczył się przegrywać, chociaż lepiej ukrywał emocje.

Mały Cassel odbiegł z dziedzińca, porzucając drewniany miecz. Benjen zdębiały spojrzał na ser Rodrika, ten jednak już podążał za bratankiem.

Pozory myląWhere stories live. Discover now