(Media nie moje)
Wspiełam sie na pagórek wraz z moim tęczowym karabinem na ramieniu i w otoczeniu motylków zaczełam strzelać do zwierzat poniżej. Było tam mnóstwo pingwninów w różnych kolorach lecz ich współną cechą było to że wszystkie miały dredy. Nagle z nieba zaczął wydobywać sie głos mojego znienawidzonego nauczyciela...
-Daishi! Daishi pobudka!- a nastepnie huk. Od razu zerwałam się orietując że jestem na lekcji a nauczyciel chyba niezbyt zadowolony stoi nade mną z książką którą zapewne uderzył w blat by mnie zbudzić.
-Panno Daishi , już do tablicy...-mężczyzna wrócił na miejsce przy biurku a ja leniwie podniosłam się z krzesła i ziewajac zaczełam przyglądać się czemuś nabazgranemu na tablicy...Co to jest? Jaka to w ogóle lekcja?! Chemia albo fizyka, ten nauczyciel uczy obu przedmiotów przez co z obu wyciągłam się ledwo na truje.
Patrzyłam tępo w tablice starajac się odkryć choć do czego nawiązuje owe zadanie.
-No Rena, na co czekasz?- popatrzyłam się na niego, później na klase i od razu zauwarzyłam tą bandę idiotów z którymi do 4 rano pisałam po sprzątnieciu pokoju...oni byli równie przytomni jak ja. W formie zemsty, gdy nie odpowiedziałam i nakazano mi iść do dyrektora każdego z chlopaków popchnełam tak ,że 4 leżalo nadal śpiąc na podłodze.
I pewnie każdy normalny uczeń skierował by się do dyrektora by wytłumaczyć się ze swojej obecności w gabinecie ,lecz ja do takich nie należe. Wcześniej zbierając swoje rzeczy do torby wyszłam z budynku i skierowałam się w nawet sobie nie znanym kierunku. Do domu nie wypada wracać więc spacerkiem poszłam do resteuracji trenera. Gdy przekroczyłam próg, mój widok o tej godzinie wcale go nie zdziwił. Nie pierwszy raz ten nauczyciel posyłał mnie do "dyrektora".
-Witaj trenerze-odezwałam się zajmując jedno z miejsc przy blacie. O tych godzinach świeciło pustkami.
-Zgaduje że to co zawsze Daishi?- z uśmiechem na ustach przytaknełam głową rozgladając się po lokalu. Wiele osób mówi do mnie po nazwisku lecz jakoś bardzo mi to nie przeszkadza. Szczerze to przez chwilę nie dostrzegłam znajomej już brunetki jedno siedzenie dalej, choć wzrokiem omiotłam pomieszczenie chyba ze trzy razy. Przeskoczyłam od razu na siedzenie bliżej niej.
-Hejka, jestem Rena. Dzięki za pomoc w meczu - powiedziałam z szerokim usmiechem na twarzy.
-Wiem... Eva-odpowiedziała obojetnym tonem a ja na poczatku nie pojełam sęsu jej wypowiedzi.
-Co? -moja mina wyglądała zapewne jakby ktoś w tym momęcie stwierdził że Mark nienawidzi piłki nożnej.
-Mam na imię Eva- Tyle wystarczyło by moja ręka zaliczyła bliskie spotkanie trzeciego stopnia z czołem.
-Czasami tak mam że nie nadąrzam -Machnełam ręką lekcewarząco. Przy okazji trener przyniósł nam nasze posiłki i na dłuższą chwile zapanowała pomiędzy nami cisza. W końcu postanowiłam sie odezwać.
-Przypadkiem usłyszałam kłótnie twoją i twojej dróżyny. Wiem ze to może trochę nie na miejscu ale chciała bym ci zaproponować dołączenie do nas- o dziwo Eva miała na sobie mundurek Raimon. Co prawda zamiast typowej spódniczki nosiła spodnie w odpowiednim kolorze. W zasadzie dobra alternatywa...
- Whatever... Jesteś strasznie rozgadana.. -odparła Brunetka kończąc swoją porcje.
-Co poradzić, to działa na każdego kto zna Marka i jego nigdy nie zamykajacą sie jadaczke -odparłam szybko sama kończąc swój posiłek -jednak jeśli byś się zdecydowała , masz tu mój numer -podałam jej szybko karteczkę z moim numerem telefonu po czym żegnajac się z trenerem wyszłam z resteuracji.
●●●●●●
W słuchawkach rozbrzmiewała jedna z piosenek, żywiołowa melodia napędzała mnie do kolejnych ćwiczeń aż przerwał ja dzwięk otrzymanego sms-a . Z powodu czystej ciekawości wyciągłam komórkę widząc nieznany numer.
-Hej, tu Eva. Namyśliłam się i przyjde na trening. Gdzie i kiedy?
Rena- Za 15 minut na boisku koło rzeki. Na pewno trafisz
Byłam zadowolona w duchu z siebie i tego że namówiłam ją na dołaczenie. Zaczynam zachowywac się jak Mark! Tłumiłam w sobie głupawy uśmiech by przypadkiem nie dać po sobie niczego poznać gdy chłopcy w końcu przyjdą. Jej widok może ich nieco zaskoczyć. Wróciłam do treningu.
Podbijałam piłke kolejny raz podśpiewując tekst pod nosem gdy piłka została mi szybko odebrana. Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam dziewczyne z bandanką na oczach. Nie zależnie kiedy ją widziałam , co robiła ta i tak ją nosiła.
-Jesteś wcześniej niż się spodziewałam -usmiechłam sie lekko sciągając słuchawki i zawiesiłam je na szyi.
- Well, lepiej przyjść wcześniej...-dziewczyna odparła obojetnym tonem podbijając piłke na kolanie. Ubrana była w zwykłe czerne leginsy, czerwono czarną koszulke na ramiączkach i do tego czarno białe korki.
- Mamy jeszcze co najmniej dziesięć minut...-stwierdziłam spogladajac na ekran telefonu od którego odpiełam słuchawki wkładając do torby pozostawionej na ławce - Osobiście nie sądziłam że grasz...
-Zakładam że zwiodła cię bandana,welp nie jestem ślepa ale to nie pogadanka na teraz. Lepiej zajmijmy się tym że zmierza tu reszta -wskazała kciukiem za siebie na most gdzie już widać było sylwetki kilku graczy.
-No to zobaczymy jakie miny będą mieli gdy cie tu zobaczą...
●●●●●●
Każdego twarz wyrażała zdumienie śledząc wzrokiem poczynania brunetki w starciu z kapitanem na bramce. Jak dotąd mało komu z nas udało sie przełamać Boską Ręke i do tych oto osób zaliczała się Eva.
Wykonując technike nie wykrzyczała jej nazwy jak każdy inny zawodnik. Jej usta wymówiły słowa lecz nie usłyszelismy ich, zerwał sie poryw wiatru a piłka z niesamowitą siła poszybowała do bramki. Marka do ziemi przyszpiliły cierniowe kłącza o kilku pąkach róż nie pozwalajac mu nawet drgnąć. Wszyscy wpatrzeni jak w obrazek spogladalismy jak ciernie skrywają sie pod powierzchnią gdy piłka trafiła w siatkę a Mark od razu zaczął zachwycac się tym czego doswiadczył.
-Niesamowite!
-Wow!
-Nadzwyczajne!- padały co chwile okrzyki kogoś z grupy. Ja stanełam na uboczu dając tej zgrai zwierząt dostep do wracającego właśnie z boiska nowego obiektu zainteresowania. Bez wzgledu na wszystko Mark na pewno przyjmie ją do dróżyny.●●●●●●
Siedze właśnie na japońskim i podziwiam jak Mark cierpi pod tablicą. Ze mną siedzi Eva która akurat trafiła do naszej klasy.
-Czemu ta nauczycielka się tak bardzo na niego uwzieła? -spytała brunetka siedząca po mojej lewej.
RETROSPEKCJA
Lekcja japonskiego jak w każdej klasie na poczatku roku opierała się na sprawach ogólnych. W wielkim skrócie, nauczyciel nawija przez 45 minut a nikt go nie słucha.
Nauczycielka poprosiła bruneta z drógiej ławki by ten znalazł szmatke do wycierania tablicy, więc chłopak posłusznie wstał i zaczął przegrzebywać szafkę w celu znalezienia zaginionego przedmiotu.
-Droga młodzieży, co napisali byście na moim nagrobku gdybym umarła? -z racji iż była to wychowawczyni takie pogadanki nie były niczym nowym.
-Nie chce by pani umarła! - wykrzyczała płaczliwym tonem prymuska chyba każdego nauczyciela w tej szkole.
-Nie umieram moja droga..a wiec słucham, jakies pomysły? -tu znów zwrociła sie do klasy.
-Tu leży ta szmata! -wyrwało się Markowi ktoremu udało się wydobyć kawałek materiału do ścierania tablicy.
KONIEC RETROSPEKCJI
-I ja sie dziwie że tak go jedzie z tymi pytaniami... -wyprostowała się brunetka spogladając na rzeź odbywającą sie przy tablicy.
-No cóż, kolejna jedynka do kąpletu Evans.. -odpowiedziała starsza już kobieta zapisując coś w swoim opasłym notesie. Moją jedyną myślą wtedy było "Byle do dzwonka i weekend".
••••••••••••••••••
1145 słów.
CZYTASZ
○ Eclipse ○ Inazuma Eleven
FanfictionZAWIESZONE Chyba każdy słyszał o gimnazjum Raimona i ich osiągnięciach sportowych takich jak pokonanie Akademi Królewskiej. Nie długo po tym zwyciestwie pojawia się dziewczyna, z początku menadżerka lecz później okazała się świetnym graczem. Razem d...