/3/

10.1K 543 827
                                    


Bakugou
Dzień zleciał szybko, bynajmniej dla mnie. Gdy skończyły się lekcje zacząłem kierować się za szkołe, jednak coś przykuło moją uwagę. A dokładniej Deku i ten mieszaniec. Postanowiłem, że trochę posłucham co mieszaniec ma takiego do powiedzenia skoro wstrzymuje Deku, do przyjścia za szkole.

-Midoriya, co się dzieje między tobą, a Bakugou?- zapytał Mieszaniec

Między mną, a Deku? Tym idiotą? Nic specjalnego, chce się tylko dowiedzieć co sobie myśli w tym łbie.

-Między mną, a Bakugou? Ni...- Nie dokończył
-Widzę, że jest coś na rzeczy.- mieszaniec nie odpuszczał. Może się dowiem o co chodzi bez rozmawiania z tym idiotą?
-Todoroki, nie mam czasu rozmawiać, już jestem spóźniony!- Mieszaniec przytrzymał go za kołnierz gdy próbował uciec. Przyciągnął go do siebie. Chyba śnisz, mieszańcu zajebany.
W tym momencie wyszedłem z kryjówki, a mieszaniec spojrzał się na mnie. Zdziwiony jest? Zaiste.
-Czego chcesz? Rozmawiałem z Midoriyą, nic ci do tego.- mówił nadal trzymając MOJĄ ofiarę.
-Nic mi do tego? Puść go, albo cię zabije- pomyślałem, że może by go tak rozsadzić?
-Bronisz go? Bakugou?- uśmiechał się, z czego niby? Tylko ja mogę krzywdzić tą zabawkę.
-Tylko ja mogę go krzywdzić, mieszańcu.- najwyraźniej się tego nie spodziewał bo puścił tego debila i podszedł do mnie. Uderzył mnie z pięści w brzuch. Tylko na tyle cię stać, mieszańcu?
Ten debil który przed chwilą został wypuszczony z objęć mieszańca próbował mnie powstrzymać, przed nieco mocniejszym uderzeniem tego całego Todorokiego.
Deku uderzył mnie. To ja go ratuje przed tym mieszańcem, a on tak mi się odwdzięcza? Posrało do reszty.

-Kacchan, chodź za mną.- szeptał najwidoczniej zakłopotany.
-Co ty tam gadasz?- Uwielbiam go męczyć, ale tym razem nie powtórzył. Na umówione miejsce dotarłem trzymany przez zielonowłosego.

-O czym chciałeś porozmawiać, Kacchan?
-Zapytałem wczoraj, nie odpowiedziałeś- uśmiechnąłem się i spojrzałem na Deku. Ten cholerny idiota wyglądał cholernie uroczo w rumieńcu, który próbował zasłonić rękoma.

-Kacchan, ja nie widzę już w tobie przyjaciela- powiedział po czym zsunął wzrok ku ziemi.
-Przyjaciela?- Ja nim w ogóle byłem? Deku, idioto, postrzegałeś mnie jako przyjaciela?
-Głupi Kacchan!- krzyknął i uciekł.
Nie próbowałem go gonić. Sam muszę przemyśleć  to co powiedział. Niby wiem, niby rozumiem, ale co mu chodzi po tym łbie?
Nie spiesząc się, poszedłem zmienić buty i kierowałem się do domu. Początkowo miałem plan, aby wrócić do domu i trochę pograć, ale zauważyłem Deku, który najwidoczniej nie poszedł jeszcze do domu.
Podeszłem do miejsca gdzie znajdowała się dana postać i to co mnie zdziwiło to... Tam był ten mieszaniec. Zielonowłosy był przy ścianie, a Todoroki stał i wpatrywał się w niego uniemożliwiając drogę ucieczki. Deku próbował się wyrywać, ale bezskutecznie. Ja to przynajmniej robię potajemnie, a nie przed szkołą.

W każdym razie, podszedłem i odtrąciłem jego rękę od Deku. Mieszaniec był conajmniej zdziwiony moim przybyciem. Odepchnąłem tego Todorokiego, złapałem tego idiotę za rękę i postanowiłem, że zaprowadzę go do domu, a jeżeli sytuacja będzie się powtarzać to wyjaśnię mieszańca.

-Gdzie ty mnie ciągniesz?! P-puszczaj!- zaczął się wyrywać, puściłem go. Nie to nie.
-Chciałem cię odprowadzić, debilu.-spojrzałem na niego, a on spuścił wzrok.
-Nie chce!- krzyknął na mnie.

O, nie. Tak to nie będziemy się bawić.
Spojrzałem na niego wzrokiem którego tak się „boi" i znów złapałem go za rękę.
Wyrywał się.

-Nie puszczę cię.- zareagowałem na jego szarpanie, ale nie uspokoił się.
-P-Puszczaj! Kacchan!- zaczął na mnie krzyczeć, idiota. Tak łatwo to ja ci nie odpuszczę.
-Kacchan!- krzyknął ponownie, a ja zaciągnąłem go w uliczkę przez którą zawsze przechodzę w drodze do szkoły.

-Kaccha...!- nie dokończył, bo popchnąłem go na ścianę i pocałowałem.

Całowałem go powoli i namiętnie.
Przestał się wyrywać, ale nie oddał pocałunku. Idiota. Jak mógł zmusić mnie do zamknięcia tej gęby moimi ustami. Nie wytrzymałem. Moje uszy nie wytrzymywały jego krzyków których nie było końca.
Sam mnie do tego zmusiłeś, Deku.

Kiedy oderwałem się od niego, widziałem, że jest cały czerwony.
Przeze mnie? Zaiste.

-Zaiste- wyrwało mi się, a on spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pożądania.
-Kacchan?- patrzał na mnie tymi wielkimi oczyma, a ja przez przypadek poruszyłem nogami, a on stłumił dźwięk który wydobyłem.
Cholera!
Spojrzałem w dół i nie myliłem się. Kolega miał lekki problem. Na mojej twarzy zagościł czerwony rumieniec, przez co oderwałem ręce od ściany i odsunąłem się od Deku, aby go zakryć.

-Kacchan, przepraszam...- powiedział i zbliżył się do mnie ocierając się.
Poczułem, że u mnie też nie jest za ciekawie. Deku! Debilu! Idioto! Cholero! Brokule jebany! Zabije cię!

Na mojej twarzy pojawił się grymas, spowodowany ciągle narastającym podnieceniem.
Stwierdziłem, że lepiej będzie jeżeli udam się do domu, ale jak go zbyć? On miał o wiele większy problem ode mnie!
Ten mały brokuł nie odpuszczał, a jego oczy były skierowane na moje krocze. Najwidoczniej jest bardziej zboczony niż myślałem. Ten mały brokuł tylko czekał, aż stracę kontrole. Uniosłem jego podbródek i spojrzałem mu w oczy.
To już poszło za daleko! Napalony brokule!
Trzeba go jak najszybciej odstawić do domu!

-Deku. Idziemy do domu. Uspokój się.
-Ale...- spojrzał, to na swoje krocze to na mnie, próbując uświadomić mi, że nie wyjdzie z tej uliczki w takim stanie.

Jestem kretynem. To ja go pocałowałem pierwszy u rozpocząłem to, ale to jego wina! Zamknąć się nie chciał brokuł jebany.

-Zajmij się tym, odprowadzę cię- powiedziałem sam nie wierząc w to co mówię. Nie było innej opcji. Co by ludzie pomyśleli, jakbyśmy wyszli wystawieni na ulice.

-T-tak...- odpowiedział, a ja tylko słyszałem swoje imię. Ten brokuł jest naprawdę zboczony.

Po chwili złapał mnie za ramie. Odwróciłem się, a on tylko kiwnął głową, że zażegnał problem.

Zacząłem kierować się ku wyjściu z uliczki.
-A-Ano, a ty Kacchan?- spojrzał na mnie i skierował wzrok na moje krocze.
-Poradzę sobie z tym.- Odpowiedziałem i poszedłem w stronę swojego domu.

-Do zobaczenia, Kacchan...- krzyknął, a ja tylko uniosłem rękę ku górze.

Na całe szczęście jutro nie zobaczę tej twarzy...

Myślałeś kiedyś o mnie w ten sposób?||BakuDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz