Deku
Kiedy wokoło kręciły się dziewczyny ja nie mogłem myśleć, nie chce, żeby Kacchan był na mnie zły... Jak to musiało wyglądać? Muszę mu powiedzieć! Muszę!Wstałem z ławki, a dziewczyny spojrzały zdziwione.
-Przepraszam.- powiedziałem cicho. Chciałem tylko wyjść z tej gromady.
-Huh?- Uraraka patrzyła nadal zdziwiona- Za co?- nie rozumiała mnie. Przepchnąłem ją lekko ręką, aby przejść i zacząłem biec w kierunku szafek. W końcu Kacchan musi gdzieś być!
W mojej głowie układałem sobie scenę w której powiem mu co tak naprawdę robiłem i dlaczego to robiłem. Naprawdę nie chciałem, żebyś to zobaczył Kacchan!
W moich oczach zaczęły zbierać się łzy, dlaczego dałem się nabrać na taki tekst? Przecież on zrobi to ponownie! Todoroki... Proszę, zostaw mnie...Kiedy dobiegłem do szafek, nie ujrzałem go. Zmieniłem buty i pobiegłem dalej tym razem już w stronę domu Kacchana, omal się przy tym nie przewracając.
Nie miałem w zwyczaju biec takim tempem z torbą na ramieniu, ale to był wyjątek. Kacchan poczekaj!
Skręciłem i ujrzałem te dziwnie najeżone włosy. Postanowiłem zwiększyć prędkość, przecież on jest już tak blisko!
-Kaccha...!- w tym momencie zaliczyłem glebę, z której nie chciałem wstawać. Nie miałem na to ochoty. Co jeżeli mnie pobije? Co jeżeli mi nie wybaczy? Co jeżeli mnie zabije? Co jeżeli zniszczyłem to, co było między nami?! Co jeżeli...-Wstawaj, spierdolony brokule- Czy to? Niemożliwe! Czy to on?! To on!
Uniosłem głowę i zobaczyłem jak Kacchan wystawia mi pomocną dłoń. Czy to w ogóle jest możliwe? To naprawdę on?-Wstawaj powiedziałem!- Tak, to on...
skorzystałem z tego, że podaje mi dłoń, ale sam patrzy się w inną stronę tak, aby tylko nie patrzeć na mnie. Złapałem go za rękę i szybko przytuliłem. Najszybsza akcja w moim życiu!-To nie tak było...- starałem się zacząć tłumaczenie które chciałem skończyć jak najszybciej. No... Chciałbym też, żeby mi wybaczył...
-A niby jak? Dałeś się zmacać jak dziwka. Nie reagowałeś. Stałeś i jęcza- Mimo wszystko nadal go obejmowałem.
-Kazał mi! Kazał mi!- za drugim wypowiedzeniem tego poczułem zbierające się łzy.
-Co? Teraz to ci kazał? Jęczeć też ci kazał?- nie wierzył mi.
-Tak! Kacchan, proszę...- cała radość którą przeżywałem w momencie kiedy przyszedł i pomógł mi wstać rozpłynęła sie. Jedyne co mi teraz zostało to pozostać, tłumaczyć i nie puszczać jego torsu.
-Masz mi powiedzieć, w tej chwili co tam się działo, rozumiesz? Później cię zabije, jebany brokule.- mówił. Był zdenerwowany, ale nie odpychał mnie. Jeszcze nie odpuszczaj! Błagam! To chyba były momenty mojego życia, kiedy nie interesowało mnie to jak bardzo mnie obraża, interesowało mnie to, że w ogóle ze mną rozmawia!-A mogę zostać w takiej pozycji?- zapytałem, a on nic nie odpowiedział, więc stwierdziłem, że zacznę- Na przerwie, Todoroki złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął pod schody. Nie wiedziałem po co, do czasu. Kiedy popchnął mnie na szafki... Powiedział, że jeżeli dam mu jego „5 minut" to nie będzie już się wytrącał między... Nas?-Powiedziałem to pytając, ponieważ nie jestem teraz pewien czy nadal mogę tak myśleć, o „nas".- Nie chciałem tego, ale pomyślałem, że nie będziesz musiał już bronić mnie przed nim... Powiedziałem, żeby nastawił budzik. Poprosiłem, żeby było to 5 minut i, ani sekundy więcej... Ale za to, kazał mi... kazał nie zasłaniać ust... I... Sam wiesz co... Zaczął, po czym przyszedłeś...- wbiłem twarz w jego umięśnioną klatkę. Chce tylko poczuć to, że przy mnie jest.
Że mam go przy sobie.-Zabije.- powiedział, a ja lekko się wzdrygając spojrzałem na niego.
-Ale... Mnie?- spytałem trochę skrępowany, bo jednak nie zrozumiałem pytania, no nie?
-Ciebie później. Najpierw połowiasty debil- Mówił, ale czułem w jego głosie coś innego. Jakby zaraz miał się rozpłakać.Spojrzałem na niego kątem oka i zauważyłem jedną samotną łzę spływającą po jego policzku.
-Nie patrz!- krzyknął i objął mnie tak mocno, jakby chciał mnie udusić. A co jeżeli kłamał?! Co jeżeli chce zabić mnie najpierw?! Jestem najbliżej! Kacchan nie!-Szukasz problemów?- zapytał tym głosem, kiedy poczuł, że się szarpie.
-Co? Nie! Nie!- mówiłem coraz bardziej przerażony.
-To stój, upośledzony krzewie- powiedział, a ja mimo wszystko uśmiechnąłem się sam do siebie. Sam nie wiem czy mi wybaczył, ale możliwość przytulenia go po całej tej sytuacji jest dla mnie cholernie satysfakcjonująca. Myślałem, że mnie zbije lub zabije, albo chociaż nie wybaczy mi tego.-Dlaczego mi wybaczyłeś?- palnąłem.
-Kto powiedział, że ci wybaczyłem? Nadal dałeś się zmacać.- Z nim to tylko jedna wielka tajemnica. Ale faktem, nie powinienem...
-Co jest z tobą nie tak? Niby umiesz się bronić, ale postępów przed namiotem nie widzę.- mówił chyba w półżartem, co nie zmieniło faktu, że zrobiłem się czerwony jak burak.
-O-o-opanowałem już to!- Powiedziałem, nadal czerwony na twarzy.-Naprawdę?- powiedział po czym polizał mnie za uchem i przygryzł jego płatek.
-E-ej!- czułem, że zaraz spłonę. Jak to jest do cholery możliwe?! Przecież on się tylko ze mną droczy!
-Sprawdźmy twoje opanowanie.- mówił to po czym znowu polizał mnie za uchem. Przyjemne nawet!
-A-aaa!- Kacchan!? Co ty wyprawiasz?!
-No co? Sprawdzam twoje opanowanie, nie czujesz?- mówił, mając rękę przyłożoną przez spodnie, do mojego „problemu"!-Może przynajmniej opanowałeś chodzenie, odprowadzę cię.- powiedział po czym złapał mnie za nadgarstek, prowadząc prosto do mojego domu.
Mijaliśmy te wszystkie inne domy które widziałem codziennie wracając do swojego.Kiedy dotarliśmy do celu, Kacchan rzucił tylko, że mam szlaban na wszystko. Podkreślając szczególnie to „wszystko". Wszedłem do domu, szybko prześlizgnąłem się do pokoju i położyłem na łóżku. Miał w jednej sprawie racje. Mam swoją moc, ale dlaczego nie pomyślałem o niej w tej sytuacji?
W dodatku nie dałem Todorokiemu „5 minut". Nie dam się nigdzie przez niego zaciągnąć! Kacchan, ściągaj ten szlaban! Jestem gotowy na wszystko!
CZYTASZ
Myślałeś kiedyś o mnie w ten sposób?||BakuDeku
Fiksi PenggemarSzkoła nadal trwa. Wszyscy są w tej samej klasie. Nie dzieje się nic. Ale czy napewno? Najwyższe notowania: ~1 w #katsudeku! ~2 w #bakudeku! ~2 w #katsukibakugo!