Ptasznik

810 27 1
                                    

Zaraz po lekcjach wsiadłem w trójkę, pojechałem za most, do szkoły, w której uczą się Jasiu i Franek. Tata siedział w swoim gabinecie. Ale się zdziwił, gdy mnie zobaczył.
- Siema - przywitałem się z nim. - Tata, jest taka sprawa... Chciałem zabrać chłopaków na moment na miasto... - odezwałem się.
Tata nie miał nic przeciwko i już po chwili poszedłem do świetlicy odebrać swoich dwóch młodszych braci.
Miałem wyrzuty sumienia z powodu skarbonki Jasia. Pomyślałem, że żabol ucieszy się, jeśli mu ją odkupię. Zanim więc poszliśmy do zoologicznego, wprowadziłem chłopaków do kwiaciarni.
Kupiłem Jasiowi skarbonkę w kształcie żaby, bo taką sobie zażyczył. Franek patrzył na mnie z byka. Był zły, że jemu nic nie kupiłem, ale ja w tym miesiącu nie dostałem kieszonkowego. Jestem mega spłukany, a skarbonka dla Jasia to potrzeba pierwszorzędna.
Kilka kroków za kwiaciarnia znajduje się sklep zoologiczny. Można tam kupić wszystko - karmę dla zwierząt, domki, drapaki, legowiska, klatki, akwaria no i zwierzęta. Franek zachwycał się chomikami, królikami i szynszylą. On lubi takie zwierzęta, które mają futerko, do których można się przytulić. Jasiu jest inny... Od ssaków woli gady i płazy. Z zapartym tchem przyglądał się żółwiom, wężom, ptasznikom i łysym szczurom.
Położyłem ręce na jego ramionach.
- O co? - odezwałem się. - Które zwierzę najbardziej ci się podoba?
- Pająk - odpowiedział. - Żółwia mamy w klasie... Wąż też jest fajny, ale mama się nie zgodzi...
Zostawiłem Jasia przy akwariach a sam podszedłem do sprzedawcy, by wypytać go o potencjalne zagrożenia związane z posiadaniem ptasznika. Wyjaśnił mi, że tarantule rzeczywiście są jadowite, jednak ich zastrzyki nie są groźne dla człowieka. Powiedział też, że pająki te atakują ludzi tylko, gdy czują się zagrożone.
Tak więc z zakupu tarantuli nici. Nie kupię swojemu bratu pająka, który mogły zrobić jemu krzywdę. Podszedłem do Jasia. Młody wciąż wpatrywał się w przeolbrzymie, włochate ptaszniki.
- I co? - odezwał się do mnie.
- Te pająki są groźne - powiedziałem do niego.
- Ja bym oswoił swoją tarantulę - szepnął. - Marcel, kupisz mi?
Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, ale ja wiedziałem, że nie mogę tego zrobić.
- A nie wolałabyś na przykład chomika tak jak Franek? - zapytałem, a małemu łzy stanęły w oczach.
- Chciałbym takiego pająka - szepnął.
Z każdą chwilą Jasiu był coraz bardziej przygnębiony. Postanowiłem wyjść z chłopakami z tego sklepu, zanim mój braciszek rozwyje się na dobre. Złapałem obu za ręce i wyprowadziłem na zewnątrz.
- Fajne te pająki - odezwałem się. - Jasiu, nie smuć się. To, że teraz nie możesz mieć takiego pająka to nie oznacza, że tak będzie zawsze. Jak dorośniesz, rodzice nie będą mieć nic w tej sprawie do gadania. Kupisz sobie zwierzę, jakie będziesz chciał - pocieszałem go.
- I będę mógł sobie dmuchać?
Przystanąłem. Spojrzałem na jego niby niewinny uśmieszek.
- Co ty powiedziałeś? - zapytałem.
- Żartowałem - odparł.
- Ciesz się, że nie jesteś mój...
Wróciliśmy do szkoły. Gdy weszliśmy do sekretariatu tata szykował się do wyjścia. Wskoczył jeszcze na moment do biblioteki. Wypożyczył dla chłopaków jakieś bajki do czytania im na dobranoc.
- Gdzie byliście? - spytał, gdy zbliżaliśmy się do auta.
- W kwiaciarni - odpowiedziałem. - Kupiłem Jasiowi skarbonkę ze swoich nędznych oszczędności.
Tata uśmiechnął się.
- I w sklepie z chomikami byliśmy - odezwał się Franek.
- Po co?
- Po pająka dla Jasia.
Tata spojrzał na mnie wymownie. Podrapałem się z tyłu głowy.
- No, chciałem, żeby Jasiu zobaczył z bliska, jakie te pająki są straszne... - zacząłem się nieudolnie tłumaczyć. Jasiu tymczasem chwycił ojca za rękę.
- Tata, ja tak bardzo bym chciał mieć tarantulę - powiedział błagalnie.
Ojciec był wkurzony, nic nie odpowiedział. Po chwili dotarliśmy do auta. Usiadłem na przednim fotelu obok taty.
- Marcel, nie zgodzę się na żadną tarantulę - odezwał się do mnie. - Mało macie zwierząt w domu?!
Spuściłem łep na dół. Nie chciałem, żeby ojciec się nakręcał.
- Ja nie mam zwierzątka! - odezwał się siedzący za nami Jasio.
- Bo jesteś nieodpowiedzialny! Mało żab i jaszczurek zmarnowałeś?
No, tata to potrafi tak powiedzieć szczerą prawdę z grubej rury. Jasiu kopnął z nerwami oparcie od mojego siedzenia. Nie wydałem go jednak.
- Masz dwa psy, trzy koty i chomika! Chyba wystarczy tych zwierząt, co? - ciągnął dalej tata, a Jasiu był coraz bardziej zły. W lusterku obserwowałem jego zmieniający się wyraz twarzy.
- I tak będę miał tarantulę!
No, Jasiu to naprawdę odważny zawodnik. Potrafi postawić się ojcu nawet, gdy ten jest mega wpieniony. Szacun dla Jasia.
- Sam sobie kupię tarantulę!
Tata przegryzł wargę i nic nie mówił. Jasiu z kolei coraz bardziej się nakręcał.
- Każdy może mieć zwierzę jakie chcę! A ja chcę mieć tarantulę! Marcel, powiedz, jakie tarantulę są fajowe.
- No, są - przyznałem.
Tata wciąż się nie odzywał. Miał nerwy. Włączył radio, pewnie nie chciał słuchać wywodów Jasia.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy do Zajezierza. Chłopaki wzięli swoje tornistry i polecieli do domu. Ja nie wysiadłem z auta, bo tata zablokował od mojej strony drzwi.
- Dlaczego podburzasz Jasia? - zwrócił się do mnie, gdy zostaliśmy sami w aucie.
- Ale, że co?
- Wczoraj pokazałeś mu zdjęcie tej tarantuli, a dzisiaj zabrałeś go do zoologicznego? Dlaczego to robisz? Przecież dobrze wiesz, że nie zgodzę się na to, żeby miał w domu jadowitego pająka.
Głupio mi się zrobiło. Zawiesiłem nisko głowę.
- Ty kupiłbyś swojemu siedmioletniemu dziecku tarantulę? - ciągnął dalej tata. Nic się nie odzywałem.
- No słucham!
- No, nie kupiłbym - przyznałem. - Ale żal mi go. Kurcze, niechby miał jakieś własne zwierzątko - wyraziłem swoje zdanie.
- Jak trochę zmądrzeje to może dostanie. Póki co, nie dorósł, żeby opiekować się jakimkolwiek zwierzęciem.
- Okej...
- Masz otwarte. Możesz wyjść... A, czekaj jeszcze...
Z błyskiem w oczach patrzyłem jak tata sięga po swój portfel a po chwili wyciąga z niego stuzłotowy banknot.
- Masz tu kieszonkowe na ten miesiąc i szlaban ci się właśnie skończył, co nie znaczy, że wolno ci przesiadywać u Amelii całymi dniami - rzekł.
Ucieszyłem się niezmiernie. Szybko schowałem stówę do swojego portfela, a potem to już wyszliśmy z auta i powędrowaliśmy do domu na obiad.

Dom w Zajezierzu 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz