trece

102 9 1
                                    

Poszłem jeszcze zobaczyć jakie są buty ponieważ moje już ledwo się trzymały. Wybrałem więc bordowe vansy .

Pov. Brooklyn

Wyszedłem z domu na zakupy ponieważ nie miałem nic do roboty. Poszedłem najpierw po jakieś buty a potem po jakieś spodnie .

Gdy wszystko już wybrałem poszedłem do kasy ale przed tym wpadłem na jakiegoś owiele wyższego bruneta .

- O przepraszam. - Przeprosiłem nieznajomego a on podał mi ręke aby mi pomóc. Złapałem za dłoń i wstałem. Podnisłem wszystkie rzyczy z podłogi i stanąłem za chłopakiem. - Jestem Brooklyn.- Podałem dłoń do bruneta. Zauważyłem przed nim Andy'ego który trzymał pełno ciuchów. - Cześć Andy.- Chłopak się odwrócił i cicho odpowiedział.

- Cześć Brook . Co tu robisz?

- Przyszedłem na zakupy bo wszystko mi się niszczy . -  Zaśmiałem się

- Ja nazywam się Jack. - Spojrzałem w oczy bruneta . Były tak jakby szmaragdowe .

Stałem tak wpatrując się w jego oczy jakiś czas gdy usłyszałem głos Andy'ego.

- Zrób sobie zdjęcie . Będziesz miał na dłużej. Nie tak jak mnie. - ostatnie zdanie powiedział tak cicho że ledwo go usłyszałem .

Już się nie odzywaliśmy tylko poszliśmy zapłacić.

~~skip time~~

Wyszedłem z centrum i poszedłem w stronę domu. Nie miałem aż tak długiej drogi do centrum więc albo chodziłem piszo albo na deskorolce.

Byłem już przy drzwiach i zacząłem szukać klucza od domu.

- Kurwa, zgubiłem klucze. Japierdole . A może są drzwi od werandy otwarte?- Poszedłem sprawdzić drzwi i na szczęściej były otwarte. Nagle sobie przypomniałem że klucze zostawiłem w doniczce. - Jakim ja jestem deklem.- Zacząłem sam się z siebie śmiać.

Odłożyłem zakupy w pokoju i poszedłem w stronę kuchni. Co z tego że nie całe dwie godziny temu jadłem. Nagle wzięła mnie chęć na gofry więc wyciągnąłem składniki i zacząłem robić.

~~gdy Andy był jeszcze bi i był z Brookiem~~

- No Andy . Nie zostawiaj mnie. Proszę.

- Brook to nie wypali. Co chwilę się kłucimy i nic nam się nie układa . okej? To nie może się udać.

Blondyn wyszedł trzaskając drzwiami . szybko zerknełem jeszcze przez okno i zobaczyłem jak ucieka. Czyli to koniec? Po równo roku skończył to wszystko?

~~Teraźniejszość~~

Przypomniałem sobie jak robiłem gofry z Andy'm . Poleciała mi łza . Postanowiłem puścić muzykę i sobie trochę poświęcać.  W telewizji akurat leciała jedna z moich ulubionych piosenek więc zostawiłem program i zacząłem spowrotem robić gofry.

Usłyszałem pukanie do drzwi więc zaprzestałem swoją czynność , sciszyłem muzykę i poszedłem otworzyć drzwi.

- Dzień dobry czy Pan nazywa się Brooklyn Wyatt?

-Tak a co się stało? I tak wogule niech pan wejdzie . Przed chwilą robiłem obiad więc może być trochę brudno. Coś do picia?

- No dobrze , tak poprosił bym kawę jeśli jest.

Pokiwałem głową na tak i poszedłem  zrobić kawę. Wróciłem i zobaczyłem że mężczyzna siedzi na kanapie. Podałem mu napój a sam usiadłem na krześle przed nim.

- No więc . Chciałem z Panem porozmawiać o Andy'm Fowlerze . Jak słyszałem był Pan z nim przez równy rok a później coś.się takiego stało że odszedł. Wie może Pan co się stało?

Pytanie mnie nie ukrywając zdziwiło bo nikt od dłuższego czasu o to nie pytał.

- No więc . Eee... Nie wiem co wtedy mu się stało ale powiedział że to się nie uda i to jest bezsensu. Później po tych słowach wybiegł z domu i zaczął płakać. Tak mi się wydawało.

- Dziękuję za przysługę. Kawa była wyśmienita ale teraz muszę już wracać. Dziękuję i dowodzenia.

Mężczyzna wyszedł zamykając powoli drzwi.Nadal nie wiedziałem po co mu to wszystko ale okej . Wróciłem do kuchni spowrotem włączyłem muzykę i zacząłem to co skończyłem czyli gofry.

Po zjedzinym obiedzie postanowiłem wybrać się do parku trampolina ponieważ musiałem się rozgżać przed treningiem. Jestem trenerem w parku trampolin razem z Ryan'em Beaumont'em

Gdy byłem już na wspomnienym miejscu poszedłam do szatni dla trenerów i się przegrałem w strój . Gotowy wszedłem na hale gdzie już czekał na mnie Ryan z osobami które przyszły na terening. Zaczęliśmy się rozgrzewać. Dobrze że dziś były osoby z którymi już mieliśmy zajęcia. Na przerwie poszedłem z Ryan'em do szatni po pićę którego zapomnieliśmy wziąść .

- Czemu się spóźniłeś? Nigdy się nie spóźniałeś nawet byłeś godzinę przed rozpoczęciem.- Zapytał trochę zmartwiony.

- Jakiś facet do mnie przyszedł i musiałem z nim porozmawiać. - Chłopak przytaknął i marnie się uśmiechnął. - Czemu jesteś taki ponury? - Zapytałem . Nic nie odpowiedział.

Usłyszeliśmy dzwonek czyli koniec przerwy. Wróciliśmy na hale. Zaczęliśmy ponownie trening .

~~skip time~~

Weszedłem do łazienki i położyłem wybrane ciuchy na pralkę.

Pov. Ryan

Wróciłem do mieszkania odrazu żucając się na kanapę w salonie. Zdjąłem spodnie i zacząłem myśleć o bladynie którego dziś spotkałem w  Starbocksie . Nagle gdy sobie przypomniałem jak przeze mnie płakał wzruszył się .

- Kurwa Ryan nie rycz. To tylko gówniany i przy tym zajebisty blondyn z ślicznymi niebieskimi oczami. - Usłyszałem pukanie do drzwi.

Stał w nich jakiś łysy facet z pistoletem w kieszeni.

- Dzień dobry? - Zaprosiłem mężczyznę do środka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Długi

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
w samym opowiadaniu 782 słów

Please, don't leave me again / Jacklyn  [Zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz