List 1.

181 20 2
                                    

Życie mija nieubłaganie, nieprawdaż?
Starasz się przez nie powoli skradać,
Jednak nie wychodzi ci to na dobre.

Możesz krzyczeć "Skądże!",
Ale ja Cię dobrze znam.
Gdy ja przez życie szybko  gnam,
Ty idziesz wolno, samotnie.

Ale cóż to? Zaczynamy iść zgodnie,
Równym tempem, w miarę szybko.
Nagle zaczęliśmy być siebie tak blisko
Jak nigdy wcześniej.

Zacząłeś żyć głośniej, lepiej;
Zacząłeś doganiać uciekające życie.
Ja zaczęłam bać się o Ciebie skrycie,
Jak widać, nie na marne.

Przez impulsywny wybryk nasze życie stało się szare!
Kto by pomyślał, kto by uwierzył.
Gdyby ktoś tyle co my przeżył,
Nie nazwałby swego życia bezbarwnym.

Oboje możemy w każdej chwili skończyć losem marnym,
Jednak się tym nie przejmuję.
Romantyczne sny o naszej przyszłości snuje
Bez specjalnego tego krycia.

Po prostu piję soki z życia.

To nie koniec.

***

Zsunęła się z twardego krzesła na zimną podłogę. Jedna samotna łza zleciała po jej policzku. Jak miała pisać o swoim życiu, skoro prawie w ogóle nie wychodziła ze strychu?

"Dlaczego?" myślała, ocierając policzki.








l e t t e r s   || Dead Poets' Society ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz