List 7. - nowy krok ku lepszej przyszłości.

53 6 4
                                    

Pukanie.

Ten niepozorny dźwięk wybudził Charlotte ze snu. Ona mruknęła tylko z niezadowolenia. Jej jakże surrealistyczny sen o tym, że Perry nadal żył i wysyłał do niej listy został przerwany. Sylwetka Neila śniła jej się często, co powodowało u niej tylko większy ból.

Westchnęła cicho. Powrót do szkoły tylko dołożył jej cierpienia i stresu.

Tę chwilę wewnętrznego załamania przerwała matka dziewczyny, która weszła do pokoju.

- Dzień dobry, Charlotte - powiedziała, niby oschle.

- Dzień dobry, mamo - odparła druga rozmówczyni. Nie powiedziała nic więcej. Bała się, że każde jej słowo może zostać wykorzystane jako powód do poważniejszej rozmowy.

- Rozumiem, że idziesz dzisiaj do szkoły - mruknęła starsza Williams, udając, że szuka konkretnej książki w obszernej biblioteczce córki.

- Cóż...tak - szepnęła Charlotte. Wstała gwałtownie i przetarła zmęczone oczy.

Specjalnie zignorowała swoją matkę, która, przesuwawszy palcem po grzbietach książek o najróżniejszej tematyce, spoglądała na córkę kątem oka. Otworzyła szafę i wybrała szybko ubrania, sprawdzając czy nie są zbyt pogniecione. Poukładała je w kostkę, po czym położyła na łóżku. Wyszła z pokoju, zostawiając rodzicielkę samą. Charlotte nie chciała być wobec niej okrutna, jednak nie czuła się jeszcze na siłach, by powiedzieć jej o sobie i o tragedii związanej ze śmiercią Neila.

Młoda Williams pognała szybko do salonu, gdzie czekało już na nią skromne śniadanie. Czyli matka podejrzewała, że jej córka wróci do szkoły. Dziewczyna szybko zjadła posiłek i ruszyła w stronę swojego pokoju. Na jej drodze stanął ojciec. Wyglądał źle, wręcz nędznie. Serce pękło jej na kawałeczki, gdy zobaczyła go w takim stanie.

- Dzień dobry, Charlotte - mężczyzna wysilił się ja uśmiech.

- Cześć, tato - ona również podniosła kąciki swych ust ku górze. Kochała ojca i współczuła mu jego beznadziejnej sytuacji. Nie dość, że stracił pracę, to jeszcze musiał wychować tak samolubną i niewdzięczną córkę.

On tylko poklepał ją po ramieniu. Rozumiał, że dziewczyna potrzebowała czasu, by otworzyć się przed rodzicami.

Wróciła do pokoju. Wzięła ubrania z łóżka i jak najszybciej udała się do łazienki. Tam przygotowała się do szkoły na swój minimalistyczny sposób (choć po tym, co przeszła stał się bardziej niechlujny).

Spakowała zeszyty, podręczniki i swoje ulubione pióro wieczne do czarnej, skórzanej teczki. Po chwili namysłu wrzuciła do niej również książkę "Koła zębate" autorstwa Ryūnosuke Akutagawy. Zdecydowanie wolała książki nieanglojęzycznych autorów.

Zza uchylonych drzwi spoglądała na rodziców, jedzących w ciszy swoje śniadania. Ich rodzinna sytuacja była beznadziejna. Po utracie pracy przez ojca, zostali odcięci od ich głównego źródła dochodów. Czuli się niesprawiedliwe potraktowani, zwłaszcza, że zwolniono głowę rodziny w afekcie, przez kłótnię z przełożonym. Nie zrobił niczego niekompetentnego! Zarobki matki nie były małe, jednak nie pokrywały wszystkich potrzeb rodziny. Do tego jeszcze zły stan psychiczny Charlotte i jej nagły powrót do życia codziennego był powodem napiętej atmosfery w domu.

Beznadzieja.

***

Wdech.

Wydech.

Jeszcze nigdy tak nie bała się przejść przez próg szkoły. Negatywne wizje tego, co miało się tam wydarzyć ją przerastały. Jednak obiecała coś pewnym uczniom Akademii Weltona. Nie mogła ich zdradzić.

l e t t e r s   || Dead Poets' Society ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz