11: ,,Trzeba korzystać z życia"

139 20 10
                                    

Czasami są takie chwile gdzie zastanawiamy się po co przydarzają się nam niektóre zdarzenia. Niektórzy myślą, że wszystko jest zaplanowane gdy przyjdziemy na świat, a inni, że sami tworzymy swoją ścieżkę. Jeszcze nikt nie wie która strona ma rację.

Nailsea okrył zimny okres. Osiemnaście tysięcy mieszkańców chodziło po tym miasteczku poubieranych w ciepłe ubrania. Ulice miasta aż krzyczały o cieplejszą pogodę, podobnie jak ludzie.

Blondynka poprawiła się na obrotowym krześle jej biurka, po czym wróciła do rozmowy z przyjaciółką.

- Dennis, o której mamy trening? - zapytała brunetka, która jak zawsze zapominała o godzinach zaplanowanych wydarzeń.

- Osiemnasta. Weź w końcu zapisz to gdzieś, bo już powoli mam dosyć tych ciągłych pytań.

W odpowiedzi dziewczyna dostała tylko cmoknięcie przyjaciółki, na co westchnęła z aprobatą.

Szybko zorientowała się, że zostało jej tylko pół godziny do osiemnastej, na co szybko pożegnała się z dziewczyną i pobiegła do swojego wałacha. Nie przejmowała się czy Nicole będzie na czas, może dlatego, że dziewczyna zawsze przychodziła na ostatnią chwilę.

Szybko zdjęła konia z padoku i poszła z nim w stronę stajni. Przywiązała wałacha do stanowiska przeznaczonego do czyszczenia, przyniosła sprzęt i rozpoczęła czyszczenie.

Do stajni wpadła brunetka, po czym szybko rzuciła się po konia.  I gdyby nie jej kochany wałach, który był czysty to pewnie jej trening zacząłby się dziesięć minut później.

Gdy obie się wyszykowały ruszyły pędem na plac do jazdy. Lekko spóźnione, nie wyglądające już tak dobrze i do tego jeszcze zadyszane weszły na menaż. Trener jak je zobaczył to chyba pobledł, bo wyglądały jakby przed chwilą przebiegły triatlon. Na szczęście nie skomentował tego w żaden sposób, a dziewczyny (prawie) bezpiecznie dosiadły wierzchowce.

Jazdę zaczęły standardowo - długa rozgrzewka na dwie strony, między czasie dodawały również ćwiczenia na rozciąganie i rozluźnienie. Miały dzisiaj mieć trening ujeżdżeniowy, więc były bardzo zadowolone, ponieważ ich wałachy chodziły naprawdę dobrze.

Trening przebiegł dobrze. Wiadomo - mogło być lepiej, jednak nie było masakry. Nie obyło się bez dodatkowych atrakcji i małych niedogodnień. Przynajmniej nie było nudno. 

Dziewczyny szybko zajęły się końmi, po czym ruszyły do domu Dennis.

Dobrze jest mieć przyjaciół czy nawet znajomych. Bez nich upadamy, tracimy w jakimś stopniu człowieczeństwo. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, przyzwyczajonym do innych osób otaczających go w tym nowoczesnym świecie. Nie próbujmy zmieniać siebie, niezależnie od naszej sytuacji czy upodobań. Po prostu bądźmy sobą i nie bójmy się przyznać, że kogoś potrzebujemy. Że nie umiemy być samotni.

- Dennis - burknęła przedłużając wyraz Nicole.

Blondynka spojrzała na nią leniwym wzrokiem, jednak nie odezwała się ani słowem. Chyba wiedziała, że te słowa jej się nie spodobają.

- Pojedziemy gdzieś na weekend?

- Nicole, ciebie chyba coś strzeliło w nocy. Nie jesteś chora może?

- No ej, Dennis. Trzeba korzystać z życia - powiedziała, patrząc na blondynkę błagalnym wzrokiem.

- Nie Nica. Mam szkołę, stajnię, konia. Nie mogę sobie wszystkiego rzucić i pojechać z tobą na drugi koniec świata.

- A ja myślę, że się boisz. Wyluzuj chociaż raz, wyrwij się stąd. Chcesz przez całe życie siedzieć na tyłku w tej dziurze?

- Tak. Może mam takie marzenia?

- Nie rozśmieszaj mnie. Życie jest jak impreza - albo się bawisz albo podpierasz ściany.

- Może ja chcę podpierać ściany?

Nicole bez słowa wyszła z pokoju. Blondynka już wiedziała, że wyjście przyjaciółki nie było niczym dobrym. 

Po paru minutach drzwi do pokoju blondynki stanęły otworem i pojawiła się w nich brunetka z szerokim uśmiechem na ustach.

- Jedziemy do Bristolu dziewczyno! - powiedziała z entuzjazmem.

Dennis spojrzała na nią z niedowierzaniem. Wiedziała, że jej przyjaciółka byłaby zdolna do przekonania jej rodziców swoimi słodkimi słówkami i zapewnianiem, że nic się nie stanie.

- Ale spokojnie, reszta też z nami jedzie. Taki był warunek, nie wiem, może twoi rodzice chcą żebyś zgubiła się z większą ilością ludzi?

Blondynka spojrzała w ekran swojego telefonu, a dokładniej w powiadomienia z grup. Brunetka już wszystko załatwiła.

- Kiedy jedziemy?

- Za tydzień.

- A szkoła? Konie? - spytała Dennis z zmartwioną miną.

- Jedziemy się rozerwać, kochana. Bez żadnej szkoły i tak dalej. Korzystaj, bo więcej cię nie zabiorę.

Czy należało się już bać?


Dziś krótko, ale trochę się nie wyrobiłam z pisaniem :/. Przepraszam Was

UlubieniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz