15: ,,Umiała genialnie grać"

87 13 8
                                    

Życie w Nailsea wróciło do normy. Każdy z nastolatków powrócił do swoich spraw czy obowiązków.

Dennis też wróciła. Wróciła do treningów z Untypicalem, które nie były najlepsze, wróciła do ignorujących rodziców, wróciła do szkoły, wróciła do przerażająco cichego domu. Wróciła tam, skąd uciekła na ten jeden weekend.

Może lepiej byłoby gdyby została w Bristolu. Wiedziała, że to by nie wyszło - jest niepełnoletnia, choć mogła marzyć. Marzyć by znowu była z dala od Nailsea i żyła szczęśliwie w wielkim mieście.

- Panno Lovato! Czy moja lekcja pannę interesuje czy raczej żyjesz weekendową imprezą? - wredna nauczycielka od historii, która wyraźnie uwzięła się na biednej blondynce, wyrwała ją z amoku.

- Oczywiście, że nie.

- Oczywiście, że nie interesuje cię moja lekcja czy oczywiście, że nie interesuje cię impreza? - spytała nauczycielka z swoim wścibskim uśmieszkiem.

Brązowooka już nic nie odpowiedziała. Wyprostowała się na niewygodnym krześle, poprawiła bluzę, po czym wróciła do słuchania nauczycielki.

Dennis była świetnym aktorem. Potrafiła udawać, że słucha nauczycieli z wielkim zainteresowaniem, wdawać się w przeróżne rolę czy nawet wykorzystywać to w swojej obronie. Umiała genialnie grać, jednak tylko na swoje potrzeby. Nie zamierzała uczestniczyć w żadnych spektaklach czy przedstawieniach. Wystarczał jej jeden - jej własny.

Smutny był fakt, że aktorzy nie zawsze potrafili grać w prawdziwym życiu. Niby byli genialni, zgarniali wszelkie nagrody, dostawali coraz to istotniejsze role, jednak co z tego. Co z tego skoro nie umieli wykorzystać tych umiejętności poza tą durną sceną. Nie umieli kłamać, śmiać się z byle czego czy płakać na zawołanie. Nie umieli zakładać żadnej maski, pozostawali naturalni. Może to lepiej - przynajmniej byli szczerzy. Jednak po co nam umiejętności, które nijak wykorzystamy?

Przyszedł czas na ostatnią lekcję blondwłosej dziewczyny - matematykę. Naprawdę przeklinała osobę, która wymyśliła tą męczarnie egzystencjonalną na ostatniej lekcji. Gorszy był fakt, że jej towarzyszka Nicole Black zerwała się z ostatnich dwóch lekcji.

Na każdej lekcji, którą dzieliła z brunetką siedziały razem. Często omawiały przy tym jakieś nieistotne sprawy, no albo planowały masowe morderstwa nauczycieli. Często również przeklinały uczących aby uczniów. Równie to bywało.

Matematyka niesamowicie dłużyła się brązowookiej. Marzyła o pójściu do domu, zdjęciu tych niewygodnych butów, zjedzeniu czegoś lepszego od kanapek i zwykłego odpoczynku. Choć chyba każdy po siedmiu godzinach męki w szkole marzyłby o podobnych rzeczach. A przyjemniej ona zawsze marzyła.

Bazgroliła w swoim zaszycie jakieś szlaczki czy wzorki, kto wie czym to było. Niebieska okładka jej zeszytu stała się już jakby codziennością, a jakiś nierozszyfrowany napis stał się jej obojętny, pomimo, że jeszcze miesiąc temu jego rozszyfrowanie było najważniejszym zajęciem na matematyce.

Niewyobrażalnie wielką euforia ogarnęła dziewczynę gdy usłyszała ten upragniony dzwonek. Wybiegła z klasy szybciej niż sprinter, pani od zajęć sportowych byłaby dumna. Chyba zrobiła życiówkę biegnąc z klasy do szafki, jednak szybko poczuła konsekwencje zabójczego sprintu. Trochę zadyszane schowała niepotrzebne książki do szafki, wyjęła kurtkę, która w sumie nie była potrzebna. Tak więc z kurtką pod ręką, prawie pustym plecakiem na dwóch ramionach wyszła ze szkoły.

Kierowała się standardowo w stronę swojego domu, choć zwykle jeździła autobusem. Nabrała nagle ochoty na spacer po jej rodzinnym mieście, a gdyby przekroczyła progi swojego domu raczej nie zmobilizowała by się na wyjście z domu. No, to była tylko wymówka - uciekł jej autobus.

Gdy doszła do domu z ulgą wypuściła z płuc powietrze. Była naprawdę zadowolona, że udało jej się dojść do domu i wreszcie spokojnie odpocząć po szkole.

Od: Nicole <3
Porywam cię o siódmej, ubierz się ładnie ;).

Blondynka głośno westchnęła. Znowu jej nie dokońca normalna przyjaciółka wymyśliła dziwny pomysł. Szczerze brązowooka nie była zachwycona pomysłem, a wręcz przeciwnie. Nie lubiła wychodzić z domu, tym bardziej gdy nie wiedziała gdzie wychodzi. Z Nicole na sto procent nic by nie wyciągnęła, była zbyt uparta i chwilami wredna.

Czas wolny minął jej szybko, zbyt szybko. Odrobiła zadania domowe i jako tako odpoczęcia.

Była za trzydzieści siódma, a dziewczyna dopiero teraz zaczęła się ogarniać. Ubrała się raczej zwyczajnie, jedynie poprawiła lekki makijaż.

Nicole przyszła dziesięć minut przed czasem, czym Dennis była zadowolona. Wyszła z domu, nawet nie trudząc się na powiedzenie czegoś na styl ,,cześć mamo, raczej wrócę późno". Wyszła szybko z domu, po czym poszła w stronę przyjaciółki.

- Gdzie idziemy? - spytała blondynka odważnie skanując przyjaciółkę.

- Tak, też ciebie witam. Idziemy w pewne miejsce i nie jest to stajnia.

Brunetka uśmiechnęła się tajemniczo i wzięła blondynkę pod rękę.

Zapowiadała się ciężka noc.


Krócej i trochę mniej z sensu, ale piszę nową książkę. Jeśli serio ją opublikuje to może będzie to książka, która mi wyjdzie. A przynajmniej taką mam nadzieję.

UlubieniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz