Jack

60 5 1
                                    

Od autora: Pierwszy raz piszę. Liczę na komentarze.
........................................................

To mój pierwszy dzień w akademii. Jest tu około kilkuset wilków- tak w dzisiejszych czasach nazywa się wilkołaki, które wyparły dawne wilki.

Ostatnie kilka stad ostało się na Grenlandii. Przez zagrożenie wyginięciem wilkołaki pozostawiły swoim poprzednikom ten teren, by te mogły żyć w spokoju. To jedyny teren o jaki sfory nie walczą. Niestety ostało się tylko 137 osobników.

Wracając jednak do moich teraźniejszych problemów, a konkretniej trzech najważniejszych alf w szkole.

- Witaj Jack. Czyżbyś wstał dziś lewą nogą?-Powiedział blondyn.

Ma na imię Justynian i jest synem najpotężniejszego alfy na świecie a przy okazji szefa mojego ojca. Sprawiło to, że może on mnie poniżać i rozkazywać mi, a ja nie moge się sprzeciwić, bo oberwie za to mój ojciec i wszyscy podlegający mu w stadzie, a tak sie składa że to dwie piąte całej watachy. Oznacza to ukaranie kilkuset osobników za moje głupie słowo. Pokornie więc znoszę przytyki tego kretyna już od dziecka. Były one jednak również moją motywacją. Od kiedy tylko sobie uświadomiłem, że żeby zająć miejsce głównego alfy wystarczy go pokonać staram się wzmocnić trzymając ścisłą dietę i praktykując morderczy trening.

Śpię ledwie kilka godzin dziennie, by móc ćwiczyć i uczęszczać na zajęcia. Uczymy się tam wielu ważnych rzeczy by przetrwać w dziczy, ale mnie ojciec nauczył tego wszystkiego gdy miałem jeszcze 7 lat. Trening nie odziałowuje na moje oceny.

Większość osobników szanuje moją siłę, jednak obawiając się Justyna, nie chcą się do mnie zbliżać. Gdy kiedyś jakiś wilk chciał zostać moim betą,a Justynian się o tym dowiedział przystąpił do działania i następnego dnia przed budynkiem szkoły znalazło się martwe ciało bety.
Tak więc moja jedyna szansa na
znaleźenie oddanego przyjaciela przepadła. A ja pozostałem samotnikiem, choć gdyby nie Justynian byłbym chyba najbardziej popularną osobą w szkole.

Ale bycie samotnikiem ma też swoje plusy. Nie musze się zajmować znajomymi, mam więc więcej czasu na trening. Już jestem silniejszy od mojego ojca, niestety wciąż brakuje mi doświadczenia i tata zawsze mnie czymś zaskakuje.

Ale wracając do naszego "cudownego" Justyniana:

- Słucham Justynianie?

-Pytałem czy nie wstałeś dziś lewą nogą!- prawie krzyknął Justynian.

- Raczej obiema naraz.-powiedziałem udając, że się nad tym zastanawiam:
- Tak jestem prawie pewien że wstałem obiema na raz.

Blądyn wybuchną śmiechem widząc moją zamyśloną minę przy odpowiedzi na tak banalne pytanie. Niestety mnie nie było do śmiechu, gdybym się zaśmiał w nieodpowiednim momęcie mógłby wziąść to za obrazę, więc udawałem, że nie mam poczucia humoru.
Justynian widząc moje udawane niezrozumienie zaczął tarzać się po ziemi ze śmiechu. Udawanie głupka szło mi całkiem nieźle w końcu miałem przed sobą najlepszy przykład takiej osoby.

Kiedy w końcu Justynian się uspokojił pomogłem mu wstać i odprowadziłem do drzwi placówki bynajmniej nie dla tego że chciałem. Gdyby coś mu się stało kiedy jego dwóch ochroniarzy nie było przy nim, a ja byłem ostatnią osobą z jaką go widziano nieźle by oberwało się mnie i mojej rodzinie. Mogliby nawet wygnać nas ze stada.

Gdy wkońcu się od niego uwolniłem ruszyłem w strone klasy.
Świetnie,dopiero zaczyna się nowy rok, a ja już spóźniam się na lekcje.

Shadow Fang-ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz