Początki są trudne

6 3 1
                                    

Po dwóch godzinach snu zmieniliśmy sie. Teraz ja stałem na straży podczas gdy on spał. W pewnym momencie poczułem pragnienie i głód. Niestety wszystkie zapasy zostały zagrabione przez stado które przybyło na miejsce bitwy chwilę po jej zakończeniu, więc musiałem coś zorganizować. Podszedlem do ojca marka i potrząsnołem jego ramieniem. Przez co omal nie straciłem głowy. Róchy bety były ledwie zauważalne i gdyby nie refleks wyrobiony przez lata ćwiczeń nie uniknołbym ostrza. Kiedy w koncu otworzył oczy i zorientował się że nie mam wrogich zamiarów, nóż wrucił do pochwy a on popatrzył na mnie z naganą w oczach.
-Musisz bardziej uważać gdy budzisz czujnego wojownika. Jeszcze kilka milimetrów a twoja wędrówka zakończyłaby się ledwie po jej rozpoczęciu.
Schyliłem głowe skruszony. Cóż, musiałem przyznać mu rację. Musialem sie jeszcze wiele nauczyć. Nie wiem czy dałbym radę sobie sam. Nawet tak prosta czyność jak upolowanie zwierzyny jest trudna i męcząca kiedy jest się samemu.
-Będe ostrożniejszy
Spojrzał na mnie z powątpiewaniem.
-Naprawdę bede bardziej uważać.
Po dłuższej chwili w końcu przestał się na mnie patrzec tym wzrokiem.
-No dobra skoro i tak mnie obudziłeś równie dobrze możemy się zająć zapasami.
Przejrzeliśmy co mamy. Nie było tego wiele. W zasadzie tylko żeczy z mojego plecaka i bukłak po wodzie.
Beta wzioł jeden z moich noży. Popatrzyłem na niego z wyrazem oburzenia wymalowanym na tważy. Gdy tylko to zobaczył roześmiał sie i poklepał mnie po plecach.
-Nie martw się. Jak znajde sobie jakąś inną broń to odam ci tę zabaweczke.
Nie wiedziałem czy sie cieszyć czy też czuć się obrażonym za nazywaniem mojego noża zabawką. Musiałem jednak przyznać mu rację. W oczach wojownika mogła wyglądać jak coś czym mogłyby sie bawić dzieci. Jednak każdy obeznany zabójca bez chwili wachania chwyciłby ten nóż i uczynił z niego idealne narzędzie do mordowania. Te dwa ostrza toważyszyły mi od dzieciństwa. Nie pamientam czasów gdy jeszcze ich nie miałem, ojciec zlecił ich wykonanie jeszcze przed moim urodzeniem i to była pierwsza żecz jaką od niego dostałem.
Odtrąciłem nasuwające się wspomnienia i wróciłem do słuchania bety.
-...pożywienie. A ty zajmiesz się szukaniem wody dobra?
-Jasne
Po tych słowach rozdzieliliśmy się. Ja ruszyłem w jedna a on w drugą strone by nawzajem sobie nie przeszkadzać.
Znaleźenie wody zajeło mi pół godziny, był to mały strumyk odalony o pietnaście minut szybkiego biegu od naszej kryjówki. Szybko wziołem bukłak i bez zastanowienia zaczołem go napełniać wodą. Gdy bukłak był już pełen sam zaczołem pić bez opamiętania. Podczas gdy piłem coś trzasneło za mną a ja od razu się opamiętałem. Właśnie złamałem jedną z zasad które decydowały o przeżyciu i śmierci. To tak jakbym sam pozwalał by mnie zabito. Szybko wycofałem się do krzaków znajdujących się kilka metrów dalej by nie być na otwartym terenie gdy nastąpi atak. Ktokolwiek mnie obserwował potrafił świetnie się maskować bo mimo świetnego słuchu i wzroku nie potrafiłem go zlokalizować. Gdy już miałem się wycofać by odalić się od zagrożenia. Atak nastąpił z najmniej spodziewanej strony. Nagle dwie ręce zlapały moje nogi unieruchamiając mnie a słońce zasłonil jakis cień. Gdy spojrzałem w górę nie było już czasu by się bronić.

Shadow Fang-ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz