Wygnanie

14 3 1
                                    

-W imieniu najwyższego alfy zostajesz wygnany z terenów  watachy.

Spojrzałem mu w oczy a w nich zobaczyłem jedynie stalowy lód. Jeśli oczy miały by nic nie wyrażać wyglądały by właśnie tak.
-Ile mam czasu?
-Masz chwilę na pożegnanie się z bliskimi następnie rószysz wraz z grupą alf do granic naszych terytoriów. Z mniejsca w którym cię wyżucimy udaj się na południe. Są to niebezpieczne tereny ale przy odrobinie szczęścia przeżyjesz. Reszte opowiem ci po drodze. Idź pożegnaj się. Oczekuje że o zmroku pojawisz się przy wejściu na arene.
-Bende tam.
Ojciec marka wyszedł po moim zapewnieniu. Wiedział że nie odważył bym się nie przyjść bo zależy od tego życie zbyt wielu osób.
Spojrzałem na położenie słońca. Miałem jeszcze mniej więcej trzy godziny do zachodu słońca.
-Tak więc żegnaj Mark. Raczej już się nie spotkamy.
On spojrzał na mnie zdziwiony.
-Przecież ide z tobą.
Westchnołem, wiedziałem że bez tego się nie obędzie ale cóż nie mogłem pozwolić byśmy obaj stracili życie przez mój błąd. Poklepałem go po ramieniu i ruszyłem na poszukiwanie ojca rzucając tylko przez ramię.
-Mam nadzieje że znajdziesz sobie dobrego alfę.
Macocha nigdy mnie nie kochała i tak jak podejrzewałem nie przyszła nawet spojżeć na mnie po raz ostatni.

Ojca znalazłem po zaledwie kilku minutach. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem ,przytulił i powiedział ponuro.
-Sprubuj przeżyć pierwszy rok, później powino być lepiej.
Po tych słowach podeszli moi bracia i siostra. Dałem im kilka rad na przyszłość, szczegulnie starałem się doradzić Leonowi który miał przejąć po mnie pozycje w stadzie.
-Pamiętaj żeby zawsze stawiać dobro stada ponad własnym. Nawet jeśli grozi ci śmierć lub tortury. Stado jest ważniejsze od wszystkiego.
-Ale Jack przecież ty zrobiłeś inaczej.
Widok niezrozumienia w oczach czternastolatka wprawił mnie w troche lepszy nastrój. Uśmiechnołem się ponuro i pogłaskałem go po włosach.
-Właśnie dlatego żebyś nie popełnił tego samego błędu i uczył się na moich błędach.
Leon spojżał na mnie tymi swoimi wielkimi oczami. I niepewnie zapytał.
-A opłacało się chociaż?
Uśmiechnołem się okrutnie.
-O tak opłacało się. Żałuje tylko jednej żeczy.
-Czego?
-Że jednak nie dobiłem drania puki miałem okazję.
Po tych słowach podszedłem do siostry i się z nią pożegnałem.
Po kilku słowach i otartych łzach poszedłem jeszcze w jedo ostatnie miejsce.

W skrzydle szpitalnym posmutniałem. Choć wytrzymałem już tak wiele wciąż czekało mnie ostatnie pożegnanie. Z osobą która pewnie będzie się cieszyć że odchodze i zostawiam ją w spokoju. Tak więc zapukałem i wszedłem do pokoju Raven...

Shadow Fang-ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz