Rozdział 3

382 17 1
                                    

Evelina

Obudziłam jak zwykle z krzykiem. Dziękuję żywiołom, że rzuciłam tą barierę ciszy. Otarłam łzy które nie wiedząc kiedy zaczęły spływać po mojej twarzy. Zamrugałam kilka krotnie aby wyostrzyć obraz. Odsłoniłam kotarę po mojej lewej i spojrzałam na budzik który znajduje się na szafce nocnej. Jęknęłam gdy doszło do mnie, że jest dopiero wpół do szóstej a legalnie mogłabym spać do południa. Wstałam z łóżka i wyciągnęłam spod niego walizkę którą już po chwili otworzyłam. Wyciągnęłam z niej księgę od rodziców i usiadłam na łóżku. Wyglądała na całkiem starą, była w grubej, brązowej okładce która podchodziła pod czerń. U góry był jakiś napis w nieznanym mi języku zaś na dole księgi były wyryte runy które już znałam i dwie które nie wiedziałam co znaczą ale jedna z nich zawsze mi się śniła w dzieciństwie i ją rysowałam. Do tej pory nie wiem skąd ją znam. Pozostałe runy były ochronne. Na środku pochyłym pismem było napisane moje prawdziwe nazwisko. Fire. A obok był narysowany płomień. W sumie to nie jest dziwne bo fire to znaczy ogień. Kończąc moje przemyślenia na temat księgi wyciągnęłam ubrania na dzisiaj, ręcznik i świerzą bieliznę. Księgę schowałam do walizki wcześniej rzucając na nią zaklęcie aby nikt o złych intencjach nie mógł jej dotknąć. Zamknęłam walizkę i poszłam do łazienki z rzeczami i kosmetyczką.
Po szybkim prysznicu ubrałam się w jasno-niebieskie jeansy a na to cienką bordową bluzkę z długimi rękawami. Ubrałam jeszcze czarne skarpetki. Z włosów zrobiłam wysokiego kucyka i już chciałam się brać za makijaż gdy zorientowałam się, że nie wzięłam kosmetyczki. Westchnęłam tylko i wyszłam z łazienki po kosmetyczke.
-Co Ci się stało?- zapytał ktoś za moimi plecami gdy brałam kosmetyczne. Odwróciłam się przestraszona łapiąc się lewą ręką za serce.
-Wystraszyłaś mnie.- powiedziałam patrząc na Tatianę
-Przepraszam. Ale co Ci się stało?-powtórzyła pytanie
-Błagam nie dręcz mnie.- jęknęłam patrząc na nią błagalnie, na co ta tylko westchnęła zrezygnowana.
-Niech Ci będzie. Poczekaj.- zarządziła i poszła do swojej szafki przez co patrzyłam na nią w szoku. Nie sądziłam, że tak łatwo się podda. Czekając na nią odsunęłam pozostałe kotary.
-Na co mam niby czekać- zapytałam po chwili gdy szła w moją stronę
-To jest maść na siniaki z dodatkiem magii od mojego lekarza. Uprzedzając twoje pytanie w  wakacje miałam mały wypadek stąd ją mam. Posmaruj sobie siniaka na policzku i poczekaj aż maść się wchłonie i po dwudziestu minutach zrób sobie makijaż. Do trzech-czterech dni powinien zejść.  Smaruj dwa razy dziennie. Posmaruj sobie resztę siniaków, bo sądze, że to nie jest twój jedyny prawda?- zapytała
-Niestety. Dzięki Tatiana, ratujesz mi życie.- powiedziałam i się do niej uśmiechnęłam
-Spoko. Pamiętaj, że chcemy Ci pomóc.- powiedziała a ja posłałam jej smutne spojrzenie i usiadłam na moim łóżku a ona uczyniła to samo siadając obok.
-Nie wierze, że to mówię. Wierzę w twoje... W wasze szczere intencje. Ale to za szybko. Zawsze radziłam sobie sama. A z wami się nie zadawałam. Jedyne co to chłopaki mi robili żarty i tyle z tematu. Nie potrafię zaufać. Potrzebuję czasu. To się dzieje za szybko. Jeszcze raz dzięki za maść.- po moim wywodzie chciałam pójść ale zatrzymała mnie dziewczyna łapiąc mnie za nadgarstek tak, żebym patrzyła na nią. Wstała i popatrzyła na mnie.
-Pamiętaj, że jakby co to Ci pomożemy. Ja też się kiedyś cięłam więc wiem jak to uzależnia.- uśmiechnęła się do mnie i usiadła na swoim łóżku biorąc do ręki tablet. Tak mimo, że mamy magie to mamy też elektronikę. Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam do łazienki, żeby od razu wsmarować maść w siniaki. Nigdy nie podejrzewałabym, że Tatiana się cięła.

Po dłuższej chwili wyszłam z łazienki. W pokoju, dziewczyny jeszcze spały oprócz Tatiany, która zawzięcie patrzyła w ekran tabletu. Uśmiechnęłam się delikatnie, kto wie może będzie ona za jakiś czas moją pierwszą prawdziwą koleżanką. Z takimi myślami usiadłam na łóżku i 'zdjęłam' barierę wyciszającą.
-Tatiana?
-Tak?-zapytała
-Jak Ci idzie z runami?- zapytałam, bo wciąż się zastanawiałam skąd mogę znać tą runę
-Całkiem dobrze a czemu pytasz?- zapytała patrząc na mnie zaciekawiona a ja się uśmiechnęłam. Wzięłam jakąś kartkę i długopis po czym zaczęłam rysować runę na kartce
-A kojarzysz tą runę?- zapytałam gdy skończyłam rysować i podeszłam do jej łóżka i pokazałam jej kartkę
-Widziałam ją już. Poczekaj.- wstała z łóżka i zaczęła czegoś szukać w szafce nocnej gdy nagle poczułam znane mi uczucie. Uczucie, że ktoś mnie obserwuje albo podsłuchuje. Spojrzałam na Larę, której łóżko było tuż obok łóżka blondynki. Spała ona w najlepsze dlatego przeniosłam mój wzrok na Mirandę która miała lekko uchylone powieki i zmarszczone brwi. Widać było, że była ciekawa dalszego rozwoju. -Mam książkę.- powiedziała z emanującą od niej pozytywną energią.
-Okey. Poczekasz chwilę, wezmę tylko coś i zamaskuje siniaka. - powiedziałam dając jej dyskretnie znak, że nie tylko my już się obudziłyśmy.
-Spoko, to ty maskuj siniaka a ja pójdę się ogarnąć.- Po tym zdaniu wzięła jakieś rzeczy oddając mi książkę z runami i poszła do łazienki rzucając mi porozumiewawcze spojrzenie. Położyłam książkę na łóżku i usiadłam tak, żeby widzieć kątem oka Mirandę. Oparłam lusterka i zaczęłam robić make-up. Po chwili skończyłam a chwilę potem z łazienki wyszła blondynka ubrana w krótką, niebieską koszulkę i jeansowe, czarne spodenki.
-Ubiorę tylko buty i możemy iść.- powiedziała a ja tylko przytaknęłam i wzięłam z walizki księgę, list i kopertę. Mimo, że mam rzucone zaklęcia na te rzeczy to nie ufam tej kujonce. Miałam już taką sytuację, że przyłapałam ją kiedyś na grzebaniu w moich rzeczach. Od tego czasu stałam się bardziej ostrożniejsza. Wzięłam jeszcze mój czarny plecak do którego włożyłam rzeczy od rodziców i książkę Tatiany oraz rysunek runy. Zasunęłam plecak i ubrałam moje czarne trampki po czym wyszłyśmy z pokoju.
-Czemu ona nas podsłuchiwała?- zapytała po chwili milczenia blondynka.
-Nie mam pojęcia, ale ona coś do mnie ma.- oznajmiłam a ta spojrzała na mnie niezrozumiale.- Przyłapałam ją kilka razy jak grzebała mi w rzeczach, dlatego zaczęłam rzucać na nie zaklęcia chroniące i tak dalej.- wyjaśniłam
-I ty nikomu o tym nie powiedziałaś?- zapytała będąc najwyraźniej w szoku. Ja tylko pokiwałam głową na nie.
-Chodź, tutaj będziemy mogły na luzie pogadać.- mówiąc to pociągnęłam dziewczynę do biblioteki.
-Ty tak serio?- zapytała patrząc na mnie jak na idiotkę przez co ja się tylko zaśmiałam i poszłam na sam koniec tej wielkiej biblioteki i pociągnęłam za grzbiet książki o historii tej szkoły. Po dosłownie sekundzie regał stojący obok się odsunął ukazując tajne przejście które kiedyś przez przypadek odkryłam.
-Wow.- powiedziała patrząc na to z szeroko otwartymi oczami.
-Nie mów o tym miejscu nikomu ok?- zapytałam. Mam nadzieję, że się nie przejadę na znajomości z nią
-Nawet Larze i chłopakom?- zapytała z nadzieją idąc za mną.
-Jeszcze nie teraz. Może za jakiś czas. Ale nie teraz. Gdyby nie to, że ta wredna szmata nas podsłuchiwała to bym Cię tu nie przyprowadziła.- powiedziałam
-Ok, Obiecuję- po chwili byłyśmy na rozwidleniu czterech korytarzy. Poszłam w drugi korytarz po lewej i szłyśmy dalej.
-Dokąd prowadzą te trzy inne korytarze?- zapytała
-To tajne przejścia jeszcze za panowania pierwszych. Prowadzą do różnych miejsc w szkole.- odrzekłam. To prawda, mam zaszczyt się uczyć w zamku gdzie kilkaset lat temu mieszkali pierwsi magowie żywiołów.
-To niesamowite.- powiedziała gdy stanęłyśmy przed dużymi, starymi, brązowymi  drzwiami. -To tajna biblioteka.- powiedziałam i otworzyłam drzwi. Przy ścianach były regały z książkami i kominek zaś na środku lodowy stolik z wyrytymi runami i symbolami żywiołów a dookoła była kanapa w kształcie pół kola i trzy fotele. -Rozgość się.- powiedziałam siadając na fotelu. Machnęłam ręką a w kominku zapłonął ogień.
-Dobra to wróćmy do sprawy runy.- powiedziała po chwili siadając na fotelu obok mnie na co ja tylko przytaknęłam i wyciągnęłam z plecaka rysunek runy i książkę blondynki podając ją jej. Dziewczyna zaczęła chwilę wertować książkę po czym uśmiechnęła się triumfalnie.
-Jest to runa ochronna dziedziców rodziny Fire. Nie pozwala ona nikomu zabić osoby posiadającej rzecz z tym symbolem. Jeśli jesteś prawowitą właścicielką tej rzeczy to nikt nie będzie wstanie Ci jej odebrać ani otworzyć w przypadku jeśli to jest medalion, zeszyt albo książka. Zawsze wraca do właściciela i na jego lub jej żądanie jest wstanie poparzyć osobę która trzyma lub wzięła bez pozwolenia przedmiot naznaczony tą runą.- powiedziała a ja się uśmiechnęłam delikatnie. Rodzice wszystko przewidzieli.  - Ale o co chodzi z tą runą?- zapytała
-Obiecuję, że Ci to wytłumaczę, ale jeszcze nie teraz. Nie ufam Ci aż tak. Ale i tak bardziej niż komukolwiek bo inaczej byś nie zobaczyła tego miejsca.- powiedziałam a ta tylko się uśmiechnęła- Tak w ogóle to wiesz która godzina?- spytałam a ta spojrzała na telefon który miała w kieszeni
-Przegapiłyśmy śniadanie i za kwadrans będzie obiad.- oznajmiła
-To idziemy?- zapytałam a ta tylko przytaknęła. Wszystko włożyłam do plecaka wszystkie rzeczy.

Inna niż wszyscy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz