Rodział 11: Zmiana planów

116 13 2
                                    


Tygrysica biegła przed siebie, szybka niczym tajfun. Małpa z trudem dotrzymywał jej kroku, nie tylko gdy biegła przez polany, ale też gdy skakała po czubkach koron drzew. Żuraw co rusz wznosił się w powietrze i wracał, by meldować, co znajdowało się przed nimi. Nie robili zbędnych postojów, wioski omijali z daleka. W niczym nie przypominało to wędrówki do Jinzhou

z przed kilku dni – wtedy Po, mimo szczerych chęci, spowalniał tempo marszu, teraz kotka dawała z siebie wszystko, trochę dlatego, by sprawdzić, czy ciągle jest w formie, i bardziej, by nie wdawać się w niepotrzebne rozmowy z podróżnymi czy Małpą i Żurawiem.

Żuraw dostrzegł zabudowania Chungdam, gdy słońce było wysoko na niebie. Małpa w radości podniósł ręce do góry i zmęczony oparł się o najbliższy pień.

– Jesteś pewny że to na pewno to miasto? Proszę, powiedz, że jesteś tego pewny – rzucił Małpa, z trudem łapiąc oddech.

– Tak myślę, wygląd zgadza się z tym, co mówił mistrz Shifu – oznajmił Żuraw. – Tylko czy znajdziemy tam Gao? Z nas trojga tylko ty, Tygrysico, wiesz jak on wygląda.

– I to wystarczy – odparła chłodno.

– Emm, może będziemy ci mówić o każdym sokole, jakiego zobaczymy – odrzekł nieco speszony ptak. – Nie powinno być ich tu dużo.

– Jak chcecie. Najpierw udamy się do klasztoru. Przy okazji – nie wspominamy tam o Shandianie.

– A może od razu udajmy się do tego szczurka? – zaproponował Małpa.

– Do tego, który wykradł nam miecz i potraktował mnie prądem? – zapytał z przekąsem Żuraw.

– Jeżeli będzie się chciał z nami spotkać, to na pewno nas znajdzie. – Tygrysica odwróciła się w stronę potężnej, strzelistej sosny, która wyrastała ponad pozostałe drzewa. Idealnie nadawała się na punkt obserwacyjny. – Zaraz wrócę.

Potarła dłonie i wyskoczyła ku górze. Złapała jedną gałąź, potem następną i następną, cały czas pnąc się coraz wyżej. Wreszcie znalazła się niemal na samym czubku, skąd mogła zobaczyć całe miasto.

Było mniejsze niż Jinzhou, mur jednak wyglądał na solidny, a na każdym z czterech rogów wyrastały strzeliste wieże z dziesiątkami stanowisk strzelniczych. Gdzieniegdzie Tygryska wypatrzyła jaśniejsze – co znaczyło, że nowsze – głazy w umocnieniu. Pewnie w przeszłości atakującym udało się zrobić tam wyrwy. Może kamienie w tych miejscach są bardziej chropowate i łatwiej się po nich wspinać? Gdyby Tygrysica wraz zresztą mieli nagle opuścić miasto, to mogłaby być ich droga ucieczki. Po pobycie w Jinzhou kotka wolała być przygotowana na każdą ewentualność.

Z łatwością wypatrzyła klasztor, o którym kiedyś wspominał Shandian – wysoka wieża wystrzeliwała ponad zabudowania i z jakiegoś powodu wydawała się dziwnie znajoma. Czy rzeczywiście dowie się tam czegoś o Gao?

Tak naprawdę nie chciała go znaleźć, o czym oczywiście nie powiedziała Shifu. Nigdy nie sprzeciwiłaby się mistrzowi, mimo to liczyła, że sokół może udał się w zupełnie inne strony, gdzie spróbuje zacząć nowe, uczciwe życie, bez oszukujących rodziców i fałszywych przyjaciół. Gdzie nie będą mieli szansy, by go odnaleźć.

Musieli się jednak upewnić, czy nie zrobi czegoś głupiego w tych okolicach. Kto wie co sokół wypatrzył wewnątrz góry demonów? Jeżeli czegoś tu szukał, w klasztorze powinni o tym wiedzieć, a już na pewno wiedziałby o tym Shandian. Tylko że Tygryska wcale nie kwapiła się do tego, by prosić go o pomoc. Nadal nie mogła się do niego przekonać, nie chciała do końca puszczać w niepamięć tego co zrobił. Przynajmniej nie tak szybko. Nadal był niebezpieczny i jeżeli z jakiegoś powodu znalezienie Gao będzie mu nie na rękę, może się z przyjaciela zmienić w przeciwnika.

Kung fu panda - Armia dziesięciu tysięcy demonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz