Widzisz, próbuję tylko być niegrzeczny.
- Jestem gotowy!
Louis odwrócił głowę w stronę pokoju i pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to połyskująca kurtka o kolorze różowego złota i prawie całkowicie fioletowe włosy. Był pewien, że jeszcze dwie godziny temu Niall miał je w niebieskim odcieniu, ale hej, najwyraźniej całkowicie się odświeżasz, kiedy masz się spotkać ze swoim idolem.
- Teraz już możesz powiedzieć, że jestem najlepszym kumplem na świecie – powiedział Louis, lekko pociągając za rękaw błyszczącej kurtki, gdy tylko znalazła się w zasięgu jego ramion.
Nic nie sprawiało mu takiej satysfakcji, jak uszczęśliwianie swojego najlepszego przyjaciela, a że od pięciu miesięcy zarabia więcej niż kiedykolwiek wcześniej, mógł się szarpnąć na jakiś porządny prezent z okazji jego urodzin. Chociaż to nie tak, że Niall nie cieszyłby się z pstrokatych skarpet, albo bokserek z idiotycznymi, zboczonymi napisami. Mimo wszystko kurtka od Burberry przewyższała każdy poziom, nie tylko jeśli chodzi o cenę, ale też promieniujący uśmiech na twarzy Nialla. Louis był najlepszy. I z pewnością nie będzie nic wspominał o tym, że Harry pomógł mu ją wybrać, a potem zaproponował, żeby przywiózł Nialla ze sobą, żeby w końcu mógł go poznać. Uznajmy, że całe to przedsięwzięcie to tylko i wyłącznie pomysł Louisa.
- No nie wiem, wciąż czekam na przystojniaka, który wyskoczy dla mnie z tortu – oznajmił lekko, poprawiając włosy w lustrze.
- Pizda – odpowiedział Louis, kopiąc go w łydkę, by tylko tak mógł go uderzyć bez wcześniejszego wstawania z kanapy. – To najlepszy dzień w twoim życiu. Masz to wymalowane na całej twarzy.
Niall nie był najlepszym aktorem, a jego usta szybko wygięły się w ogromnym uśmiechu. To jasne, że nie mógłby za długo udawać, że wcale go nie obchodzi nowa kurtka, ani spotkanie z Harrym pieprzonym Stylesem, jego idolem numer jeden, guru, mentorem, królem i tak dalej, i tak dalej. Louis mógłby napisać książkę tylko o samych określeniach, jakimi Niall zaszczyca Harry'ego.
- Jesteś najlepszy! – pisnął w końcu, rzucając się na kanapę i całkowicie wgniatając Louisa w jej szorstkie obicie. – Kocham cię, stary! – wykrzyknął, chwytając go za policzki i całując w nos. Louis tylko się skrzywił.
- Wstrzymaj się z oświadczynami, dobra? Jeszcze miesiąc i znowu mogę zalegać ze swoją częścią czynszu, bo zamiast oszczędzać forsę, póki ją mam, wydaję wszystko na jakieś łachy – stwierdził, ciągnąc za czarny zamek od nowej kurtki Nialla.
Louis nie znał się na modzie. Tak jakby w ogóle. Jedyne porządne części odzieży, jakie miał to jedna biała koszula, którą zawsze zakładał na swoje rozmowy o pracę (miał ich już tak wiele, a samą koszulę prał tyle razy, że właściwie nie powinien jej już zaliczać do porządnych ubrań) oraz czarną parę zwężanych jeansów. Reszta to same dresy i przeżarte przez mole koszulki. Jakim cudem Harry w ogóle pozwalał mu się przechadzać po swojej posiadłości wciąż było zagadką. Albo może nie było nią wcale, zważywszy na to, że i tak wolał go bez ubrań.
- Bardzo ładne łachy – poprawił go Niall, uśmiechając się jak szaleniec. Chryste, głupia kurtka, a ten mógłby zdobywać góry. Nieważne jednak jak bardzo był zadowolony ze swojego prezentu, potrafił wyczuć, że nastrój Louisa nieco ubolewa. Jego oczy nie iskrzyły się tak jak zwykle, a uśmiech był bardziej jak naklejka, niż szczery obraz emocji. – Myślisz, że Harry nie przedłuży ci umowy? – zapytał już ciszej, pocieszająco pocierając kciukami o jego ramiona. – Wydaje się, że cię lubi, prawda? – Poruszył sugestywnie brwiami, na co Louis tylko pokręcił w zażenowaniu głową.
CZYTASZ
waste a little time with you | LARRY
Fiksi PenggemarLouis tylko trochę potrzebuje pracy (tak trochę bardzo), a Harry wcale nie potrzebuje opiekuna do swoich skarbów, ale jest bogaty, sławny i znudzony. I może odrobinę napalony na piękne rzeczy (i osoby). I wcale nie oferuje komuś pracy tylko dlatego...