i love it when you breathe in

6K 435 781
                                    


Uwielbiam, kiedy nabierasz powietrza.

Louis był w czarnej dupie. Miał tak przesrane, że ledwie mógł normalnie myśleć. Tydzień, tyle wytrzymał w nowej, wydawałoby się niemal idealnej pracy, zanim spektakularnie musiał wszystko spartaczyć. Znowu. Nie powinien był nigdzie wczoraj wychodzić, a już na pewno nie do baru, by upić się do nieprzytomności tylko po to, by następnego dnia zapomnieć, że teraz ma obowiązki, za które rzeczywiście mu płacą. Nie na długo, skoro dochodziła już dwunasta, a on dopiero co podjeżdżał pod dom Harry'ego Stylesa.

Och, był już tak bardzo zwolniony. Niemal widział przed oczami Liama z wypowiedzeniem w dłoni i jego własnymi rzeczami w drugiej. Chociaż nie, Louis na bank będzie musiał sam się spakować, a ledwie co zdążył się zadomowić.

Nie wierzył, że to zawalił. Nie mogło mu się lepiej trafić z tą pracą. Cholera, miał swój własny pokój z ogromnym telewizorem i jeszcze większym łóżkiem, a jedyne co musiał robić, to karmić i pilnować psów.

Wszedł do domu, otwierając drzwi własnymi kluczami i wstępnie rozejrzał się po korytarzu. W środku było cicho i pusto. Może istniała szansa, że nikt nie zauważył, że wcale...

- Louis.

No i po ptakach. Albo raczej po super-hipa-mega robocie. Odwrócił się jak w zwolnionym tempie ze skruszoną i zbolałą miną, co wcale nie było takie trudne zważywszy na to, że miał potwornego kaca i zapewne już nabite mandaty za przekroczenie prędkości. Cholera, Louis nawet nie był pewien, czy do końca wytrzeźwiał, a przecież wsiadł za kółko, bo tak się przeraził, że jest spóźniony.

- Um, dzień dobry – powiedział z tak żałosnym uśmiechem, że sam miał ochotę uderzyć się w twarz.

Oczywiście to Harry go przywitał, bo Louis musiał sobie wybrać dzień, w którym gwiazdor miał wolne, żeby pokazać się z jak najgorszej strony. Stał przy akwarium z jedną dłonią na biodrze, drugą przytrzymując puszkę z jakimś napojem energetycznym, który pił przez słomkę. Kto pije napoje z puszki przez słomkę? Najwyraźniej ten sam mężczyzna, który nosi morelowe szorty, zapewne krótsze niż jakiekolwiek bokserki, które posiadał Louis. Wziąłby je za bieliznę, gdyby nie to, że były luźne i usadzone wysoko na jego biodrach. Chociaż kto tam wiedział jak dziwaczne gacie noszą celebryci. Może mają na to swoje specjalne sklepy.

Kiedy Louis już się napatrzył na długie, nagie i wytatuowane nogi, przeniósł wzrok wyżej na równie nagi brzuch i krótką, białą koszulkę z dekoltem w serek i długimi rękawami. Harry Styles w istocie miał bardzo specyficzny gust.

- Spóźniłeś się – zauważył swoim neutralnym, wolnym i głębokim głosem. Louis nie potrafił jeszcze stwierdzić, czy ma przerąbane do kwadratu, czy po prostu przerąbane, ale na wszelkość zaczął przepraszać.

- Wiem i przepraszam, ale były straszne korki. – To tylko połowiczne kłamstwo, więc może ujdzie mu ono na sucho.

- Cztery godziny stałeś w korku?

A może jednak nie. Harry uniósł brew i ruszył w jego kierunku. Jego włosy wyglądały nieco inaczej, a kiedy stanął bliżej, Louis zorientował się, że loki, które normalnie z przodu okalały jego twarz, teraz były związane gdzieś z tyłu w koczka, podczas gdy resztę nadal miał rozpuszczoną. Wyglądał jak... Dziewczynka. Bardzo seksowna dziewczynka z ukrywającym się pod tymi obscenicznie krótkimi szortami penisem.

- Mogłem też trochę zaspać? – przyznał, wyciągając każde słowo. – Proszę, nie zwalniaj mnie. To się już więcej nie powtórzy, przysięgam.

waste a little time with you | LARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz