Zjedli deser, oglądając film i siedząc obok siebie na kanapie. Sam spytał Emily, czy zeszłej nocy przestraszyła się, kiedy przebudziła się sama w pokoju, ale odparła, że nie, chciała tylko zrobić z nimi „tuli tuli" i dlatego zasnęła na sofie, nie budząc ich ze snu. Faktycznie było im przytulnie, nie żeby Sam był przyzwyczajony do tulenia przez kogoś innego niż Em. Pochylił się i nie mówiąc ani słowa, pocałował Deana w policzek.
W jakichś ¾ filmu mała zasnęła. Sam podniósł ją i zabrał do łóżka, zawijając w kołdrę razem z jej pluszakiem. Poczekał, żeby upewnić się, że zasnęła na dobre, a później pogasił światła i zostawił lekko uchylone drzwi, by dziewczynka mogła ich zobaczyć, jeśli się przebudzi. Wracając do salonu, dołączył do Deana, który nadal siedział na kanapie, wpatrzony w ekran.
- A zatem mamy nowego miłośnika bajek Disneya, hm? Następnym razem puścimy ci „Małą syrenkę" – powiedział Sam, opierając się o mężczyznę, zadowolony, że może oglądać film, który widział już chyba z dziesięć razy.
Dean objął go i przyciągnął bliżej.
- Hej, ta bajka rządzi, jeśli chodzi o unikanie mdłych scen. Żadnej ckliwości. Bitwy i fajne złe charaktery. Jak na animowaną, dziewczyna jest całkiem niezła. Musical taki sobie, ale piosenki niezgorsze.
Spojrzał na Sama.
- Jakoś nie sądzę, żebym myślał to samo o wyciskających łzy z oczu filmach o syrenkach. Poza tym, syreny to podłe suki.
- Jeśli mówimy o filmach animowanych, sam mam słabość do księcia Eryka – wyznał Sam. – Czekaj... syreny są złe? Nie, nie mów mi, nie chcę wiedzieć. Jeszcze chwila i zniszczysz moje wyobrażenia o jednorożcach.
Usadawiając się w zagięciu ramion Deana i kładąc na nim rękę, zrozumiał, że to, co w tej chwili czuje, jest czymś, co nazywają „szczęściem".
- Z tego co wiemy, jednorożce nie istnieją, więc możesz sobie wierzyć w co zechcesz, jeśli o nie chodzi. Rzecz jasna, tradycja powiada, że są dosyć wredne i jeśli nie masz czystego, dziewiczego serca, wolałbyś nie napotkać ich na swojej drodze. Książę Eryk, tak? To z „Małej syrenki"? Jak sądzę, powinienem sprawdzić rywala. Przekonać się, co cię kręci.
Dean obrócił dłoń, tak że trzymali się z Samem za ręcę, splatając palce.
- Więc od zawsze interesowałeś się tylko chłopakami? Nigdy nie przeszedłeś na drugą stronę?
Sam już chciał mu powiedzieć, że jeśli chodzi o współzawodnictwo, nie ma się czego obawiać, ale Dean zadał poważniejsze pytanie.
- Tak, dla mnie od zawsze tylko chłopcy.
Ścisnął rękę Deana i mówił dalej.
- Przekonałem się o tym dosyć wcześnie, już w szkole średniej. Wiesz, jeśli całujesz się w kinie z dziewczyną i wyobrażasz sobie, że to jej brat, to daje ci nieco do myślenia. Co z tobą? Co sprawiło, że po raz pierwszy poszedłeś do łóżka z facetem?
Cholera, jak bardzo chciałby spotkać Deana dawno temu, może zostałby tym pierwszym... Poczekał, aż oglądana przez Deana scena w filmie się skończy i dodał.
- A może zawsze byłeś otwarty?
- Nie, w średniej i później spotykałem się z dziewczynami – odpowiedział Dean. – Bywało, że obejrzałem się za facetem, ale zawsze potrafiłem sobie wytłumaczyć, że to nic seksualnego, tylko uznanie, wiesz, że dobrze wyglądał, albo był nieźle zbudowany. Tak naprawdę nigdy nie myślałem o przespaniu się z mężczyzną. Zdarzało się, że podrywali mnie w barach, ale zawsze ich spławiałem. Pewnej nocy byłem nieźle walnięty. To było paskudne polowanie, nie uratowaliśmy damy w opresji, chociaż w końcu dorwaliśmy potwora. Był tam pewien gość, naprawdę seksowny i sądzę, że mnie obserwował, bo kiedy wstałem i wyszedłem, poszedł za mną do samochodu. Nie pozwolił mi prowadzić, mówiąc, że jestem zbyt pijany. Co było szczerą prawdą. Nie pytaj mnie dlaczego, ale pozwoliłem mu zabrać się do niego do domu. Spytał, czy kiedykolwiek robiłem to z mężczyzną. Powiedziałem, że nie, a on na to, czy bym nie chciał. Jeśli tak, mogę dołączyć do niego w łóżku, a jeśli nie, zostaje mi kanapa. Byłem dostatecznie pijany, więc powiedziałem sobie, czemu nie, do diabła. Alkohol i widok tej dziewczyny... nie mogłem nawet myśleć o przespaniu się z kobietą i zakładałem, że jakiś czas mi tak zostanie.
Dean urwał.
Twarz tamtej dziewczyny nadal go prześladowała. Wiedział, że zrobił wszystko, co było można, ale nie lubił przegrywać, a ten jeden raz... bolał. Byli tak blisko, by ją uratować... Otrząsnął się ze wspomnień.
- Taa, więc zrobiliśmy to i całkiem mi się podobało. Kiedy rano ocknąłem się z piekielnym kacem, gość się mną zajął. Chciał wiedzieć, czy nie chciałbym spróbować na trzeźwo. Myślałem długo i intensywnie i zdecydowałem, że tak, dlaczego nie. Następnego dnia wyjechaliśmy z ojcem z miasteczka. Po tym, nie powiem, zdarzało mi się, choć częściej sypiałem z dziewczynami. Facet musiał być... – tu spojrzał na Sama. – Wyjątkowy. Musiał mieć coś w sobie.
Ścisnął jego rękę i uśmiechnął się lekko, tym samym mówiąc, że Sam jest zdecydowanie kimś cholernie wyjątkowym.
- Gdybym zobaczył cię w barze, na pewno próbowałbym cię poderwać. Nawet, gdybym myślał, że jesteś hetero. Podjąłbym to ryzyko – wyznał Sam z powagą, sięgając i gładząc Deana po policzku. – Teraz, gdy cię znam, zrobiłbym to podwójnie. Nie tylko dlatego, że jesteś cholernie seksowny, poza skalą Richtera.
Przesuwając kciukiem po ustach Deana, obrysował je.
- Wiesz co? Podobało mi się, że flirtowałeś ze mną, chociaż nie wiedziałeś, czy w to wejdę.
Sam właśnie potwierdził, że robił to samo i nie kłamał. Gdyby tylko okoliczności były inne. Nie zaryzykuje wszystkiego, kiedy ucieka wraz z córką. Jednak, gdyby jego życie było bardziej uporządkowane, nawet mając za sobą historię z Dexem, zaryzykowałby oberwanie od faceta hetero, który nie uznaje gejowskiego podrywu, o ile tym facetem byłby Dean.
- Poza skalą Richtera.
- Mhm, prosisz, bym dziś w nocy wywołał trzęsienie ziemi? Myślę, że mogę to zrobić.
Dean uśmiechnął się, gdy kciuk Sama przemknął po jego ustach.
- Ja? Flirtujący z tobą? Nie, nigdy bym tego nie zrobił. Naprawdę zakładałem, że jesteś hetero. A gdybyś zaczął podrywać mnie w barze, pewnie zaprosiłbym, żebyś się przysiadł, wypiłbym z tobą drinka, a kiedy przekonałbym się, jakim jesteś człowiekiem, powiedziałbym „tak", jestem tego cholernie pewien.
Zerknął na telewizję.
- A dziewczyna i chłopak żyli długo i szczęśliwie, chociaż mam wrażenie, że samuraj trzyma w rękach dynamit. Wiesz co to oznacza, prawda? Chcę obiecany masaż, ten ze szczęśliwym zakończeniem.
- Zatem przenieśmy imprezę na górę i zobaczmy, jakie ognie i chwile możemy wywołać... i zakończyć.
Tak, pocałunek po obiedzie i jego skutki wciąż były świeże w pamięci Sama.
- Spotkamy się na górze. Możesz się dla mnie rozebrać – dodał z mrugnięciem, szybko odsuwając się z zasięgu rąk Deana i kierując do sypialni po olejki.
*
Dean nie zawahał się, by rozebrać do ostatka. Wyglądał obiecanego przez Sama masażu i jego szczęśliwego zakończenia. A z całą pewnością chciał zobaczyć Sama nago, dotknąć go, przebiec rękoma po każdym calu jego ciała. Był przyzwyczajony do bycia na górze, a podejrzewał, że Sam przywykł do bycia na dole, co mu zdecydowanie pasowało. Chciał się upewnić, że dla Sama ziemia naprawdę się zatrzęsie, chciał dać mu przedsmak tego, co drugi kochanek potrafi ofiarować – udowodnić, że istnieje inne życie po tamtym łajdaku i że w łóżku może być wspaniale.
Odrzucił pościel i wślizgnął się pod nią, narzucając z powrotem, by zachować ciepło, nim Sam wejdzie na górę. Kilka razy poprawił poduszki, odrobinę zdenerwowany, co było absurdem. Po prostu... chciał, by wszystko było doskonałe. Dla Sama. Usłyszał, jak mężczyzna wchodzi po schodach i zaczął udawać, że śpi, głośno pochrapując. Wchodząc do sypialni, Sam wsparł rękę na biodrze i spojrzał na markującego głęboki sen Deana.
- Palant.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, westchnął teatralnie.
- Chciałem przebiec rękoma po każdym centymetrze twojego ciała, ścisnąć we wszystkich właściwych miejscach i wymasować nie tylko dłońmi, póki nie stwardniejesz dla mnie tak, że sam zapragniesz przejść do masażu. A teraz co? Muszę pogodzić się z rozczarowaniem, tak?
Dean otworzył oczy i uśmiechnął się do niego swawolnie.
- Ha, więc zdecydowanie warto się przebudzić. Nie, w tym domu nie będzie rozczarowań. Obiecuję. Mam zamiar potrząsnąć twoim światem, dziecino... o ile najpierw swoimi magicznymi dłońmi strząśniesz to i owo z moich pleców i nogi.
Machnięciem ręki zaprosił Sama, by podszedł bliżej, jak gdyby chciał mu coś wyszeptać do ucha. Kiedy tamten się zbliżył, Dean wycisnął na jego ustach gorący pocałunek.
- Mmm, dobrze smakujesz. I ani śladu brokułów.
- Trzymam cię za słowo – odparł Sam, unosząc koc i uśmiechając się na widok całkiem nagiego Deana. Ściągnął kapę i nasunął prześcieradło do pasa mężczyzny. Zaczął dotykać jego twarzy, delikatnie naciskając określone punkty na skroni, przy brwiach, na policzkach i szczęce.
- Wiesz, że istnieje pięćdziesiąt procent szansy na to, że zaśniesz – powiedział. – Jeśli tak się stanie, nie ma sprawy. Po prostu poderwę twój tyłek z łóżka wcześnie rano.
Dean odkaszlnął, gdy Sam zaglądał pod kapę. Nie spodziewał się, że tamten zacznie masaż od twarzy, ale na pewno było to przyjemne. Sam przesunął ręką po jego szyi i przerwał na moment, by nalać sobie olejku na dłonie. Zaczął masować klatkę piersiową, zwracając szczególną uwagę na barki. Przechodząc za Deana i stając u wezgłowia, wsunął ręce pod jego ramiona, przesuwając je aż do połowy pleców.
- Rozluźnij się, nie musisz się podnosić.
Dotykając skóry opuszkami palców, lekko uniósł Deana i powoli przejechał dłońmi wzdłuż całych pleców, pozwalając, by ciężar ciała zwiększył nacisk na mięśnie. Powtórzył to kilka razy i dostrzegł, że Dean się odprężył i już nie stara się pomagać, a oczy ma przymknięte. Uśmiechając się, Sam pochylił się nad nim i nie przestając masować pleców, possał sutek.
- Myślę, że przegapiłem ten punkt – wyjaśnił, liżąc i przechodząc do drugiego. Deanowi zabrało kilka chwil, nim się rozluźnił i pozwolił Samowi na wykonywanie swojej pracy. Miał nadzieję, że nie zaśnie, ale gdyby zasnął, miłe poranne przebudzenie też mu pasowało. Gdy nagle poczuł usta Sama na swoim sutku, z westchnieniem wygiął się w łuk.
- Chyba nie musisz się martwić, że zasnę – powiedział, mrucząc, gdy Sam zajął się drugim sutkiem. Jego ręka powędrowała w górę, lekko przytrzymując głowę mężczyzny na miejscu, ale nie zamierzając przeszkadzać w niczym, co tamten miał na myśli. Z rękoma wciąż pod plecami Deana, Sam rozsunął dłonie, zaczynając rozcieranie od kręgosłupa i na boki. Ani na chwilę nie przerywając prawdziwego masażu, jednocześnie droczył się z Deanem i drażnił jego sutki. Widok mięśni, spinających się za każdym razem, gdy possał wrażliwą skórę, wpływał na Sama tak samo, jak to, co robił, wpływało na Deana. Wypuszczając sutek z ust, polizał go raz jeszcze, po czym cofnął się i wciąż stojąc za Deanem, przylgnął ustami do jego ust, całując go tak długo, aż zabrakło mu tchu. Prostując się, wziął głęboki wdech.
- Może nie wspomniałem, ale mam słabość do Spidermana...
Większość ludzi wiedziałaby dokładnie, jaką scenę miał na myśli. Zawsze chciał czegoś podobnego spróbować, ale nie miał z kim.
- Nie, nie wspomniałeś – Deanowi udało się podnieść, usta wciąż paliły go od pocałunku do góry nogami. Sam przesunął się na bok łóżka i dolewając olejku na dłonie, wymasował rękę Deana. Przechodząc do palców, wymasował każdy z osobna, po czym pochylił głowę i wciągnął palec wskazujący do ust, bawiąc się nim językiem, dotykając i ssąc, nim go uwolnił. Dean jęknął, gdy wyobraził sobie te usta zajmujące się jego męskością. Jakimi cudem Sam potrafił go rozluźnić, jednocześnie stawiając na baczność? Z uśmiechem pełnym zadowolenia Sam powtórzył masaż, tym razem na drugiej ręce Deana, na dłoni i palcach. Oparł się pokusie pieszczoty i powoli przeszedł do masowania bioder i boków. Przesuwał dłonie niezwykle delikatnie, poznając ciało Deana - podziwiając, jak dobrze wygląda i jak doskonale czuć je pod palcami.
Okrężne ruchy rąk zaczęły schodzić coraz niżej, grożąc zejściem poniżej linii wyznaczonej przez pościel okrywającą mężczyznę nisko na biodrach. Widział, że męskość Deana twardnieje, jej zarys był tak wyraźny, że Samowi trudno było się skoncentrować. Podciągnął prześcieradło aż na pierś Deana, by go ogrzać, a później przemknął dłonią po okrytej prześcieradłem postaci, opierając ją dokładnie na kroczu.
- Wszystko dobrze? – spytał, ściskając delikatnie. Trzymając rękę na męskości Deana, drugą odsłonił uszkodzoną nogę. Niemal niechętnie przestał się nim bawić i dolał olejku na dłonie, zaczynając intensywnie masować nogę, od uda przez kostkę po stopę.
Gdy skończył, pochylił się i wycałował wszystkie blizny Deana, marząc o tym, by mógł zmniejszyć ból. Dean nie był pewien, czy tym droczeniem Sam stara się doprowadzić go do szaleństwa i zabić, czy sprawić, że rozpłynie się pod wpływem masażu, a może zmusić, by złapał masującego, pociągnął go ku sobie i... w cholerę z masażem. Noga czuła się lepiej, a męskość twardniała z każdą chwilą. Sam przeszedł do drugiej nogi Deana, masując ją z podobnym zaangażowaniem, ale nie aż tak długo, a później, okrywając ją prześcieradłem, znowu przejechał dłonią po jego męskości.
- Nadal zainteresowany... to dobrze. Jednak upewnijmy się. Zniżył się i przez materiał wycałował nabrzmiałą męskość Deana. Nie pozwolił sobie na myślenie o Dexie, o nieprzyjemności i niewygodzie, nie teraz. Teraz on miał kontrolę, a Dean pozwalał mu na wszystko, czego pragnął. A pragnął ofiarować tamtemu wszystko, co miał, nacieszyć się nim i dać mu nacieszyć się sobą. Przez chwilę mocniej przyciskał usta, nim się wyprostował.
- Gdyby nie to, że wciąż nie zająłem się twoimi plecami, już teraz ofiarowałbym ci szczęśliwą chwilę. Jednak – to musi poczekać. Obróć się dla mnie.
Dean nie mógł się powstrzymać, by nie unieść bioder, nie przycisnąć się do tych kuszących ust, nie jęknąć. Jednak kiedy Sam powiedział, że już teraz ofiarowałby mu szczęśliwą chwilę, przytrzymał go za ramię.
- Moją szczęśliwą chwilą będzie dać rozkosz nam obu - obaj będziemy czerpali z niej radość. To sprawa pomiędzy mną i tobą, nie tylko moja.
Nie chciał, by Sam pomyślał, że czeka, aż ten zrobi mu dobrze i na tym koniec. Powiedziawszy to, Dean obrócił się na brzuch, przyznając sam przed sobą, że jest wdzięczny łóżku za tak upragniony nacisk na twardej męskości. Zaczynając rozmasowywać mu kark, Sam pochylił się i szepnął do ucha.
- Wiem.
Pocałował go w płatek ucha i dodał.
- Szczęśliwa chwila to tylko określenie masażystów... tak jakby. Jeśli zapłacisz ekstra za dotykanie pewnych miejsc, kończysz z orgazmem. Myślałem, że wiesz – powiedział, raz jeszcze dmuchając ciepłym oddechem w ucho Deana, nim wyprostował się, sięgając po więcej olejku.
Ściągnął prześcieradło aż po pośladki Deana i zaczął masować go długimi pociągnięciami, od kości ogonowej po ramiona, znajdując wszystkie „węzły" i punkty napięcia. Masaż znowu stał się niezwykle profesjonalny, oprócz faktu, że Sam, nachylając się nad Deanem, przyciskał do jego uda własny wzwód, zapewniając tym samym, że i on wyczekuje. Gdy skończył masaż pleców, ściągnął pościel niżej, by obnażyć męskie pośladki i zaczął je powoli ugniatać. Kiedy Dean się odprężył, dotyk zmienił się na bardziej zmysłowy, palce zeszły na wewnętrzną stronę ud, leciutko pieszcząc jądra. Wiedział, że Dean natychmiast zauważył zmianę techniki - mięśnie pośladków napięły się jak postronki.
- Odpręż się – wyszeptał, pochylając się i muskając ustami pośladki Deana, składając na nich mokre pocałunki i delikatnie nadgryzając. Przesunął się na uda, całując, liżąc, rozchylając nogi, by móc sięgnąć jąder i przebiec po nich językiem.
- Dobrze. Myślę, że mamy już wszystko. Czy powinien zwrócić szczególną uwagę na jakąś partię twego ciała? – spytał Sam, lekko klepiąc Deana w pośladek i zaczynając rozpinać koszulę.
Dean westchnął z zadowoleniem.
- Tak, na pewno - siadając, zmusił się do wstania. - Uch, moja kolej.
Poprowadził Sam tak, by ten usiadł na łóżku. Pocałował go łagodnie, possał dolną wargę, popieścił, by chwilę później zacząć składać powolne, czułe pocałunki na jego szyi. Rozchylił koszulę i przebiegł językiem po obojczyku. Rozpinając Samowi koszulę, dał sobie czas, wycałowując i wylizując drogę w dół. Z każdym odpiętym guzikiem odkrywał więcej ciała do posmakowania i poddania torturze. Kiedy wszystkie guziki zostały rozpięte, rozchylił nogi Sama i stanął pomiędzy nimi. Pochylając się, zajął się jego sutkami, dotykając je językiem i pieszcząc, przebiegając po nich dłonią, skręcając w palcach, by po chwili zetrzeć ból czułym dotknięciem kciuka.
Sam przechylił się w tył i przymknął oczy, pozwalając, by zalały go przenikające ciało wrażenia, gdy Dean całował, lizał i dotykał. Uszczypniecie wydarło mu z ust słyszalne westchnienie, a później cichy jęk, gdy kciuk Deana pogładził sutek. Rozchylił powieki i aż ścisnęło go w żołądku, gdy zobaczył żar w oczach mężczyzny. Oblizując wargi, sięgnął i przesunął rękoma wzdłuż boków Deana, nie potrafiąc usiedzieć bez ruchu i jedynie cieszyć się uwagą, jaką tamten hojnie go obdarzał.
- Oprzyj się na łokciach – poprosił Dean. Gdy tylko Sam to zrobił, rozpiął mu guzik od dżinsów. Miał teraz lepszy dostęp do pępka, więc zaczął bawić się z nim językiem, pieszcząc przez spodnie męskość Sama. Gdy stwierdził, że już dostatecznie długo dręczy mężczyznę, rozpiął mu zamek i odsunął gumkę slipów, widząc przed sobą czubek męskości, już wilgotny i rozpalony. Nie tracąc czasu, pochylił się i wziął go do ust, przesuwając językiem po szparce i lekko ssąc żołądź.
- Jez... - Sam prawie zsunął się z łóżka, niemal siadając na baczność, nim poczuł delikatnie popchnięcie i powoli opadł z powrotem, opierając się na łokciach. Nie mógł oderwać wzroku od ust Deana obejmujących i drażniących czubek jego męskości, ani od jego języka. Patrzył i patrzył, mając nadzieję na więcej dotknięć. Stwierdził, że unosi biodra, namawiając Deana, by wziął go więcej i przygryzając dolną wargę, ale mężczyzna ssał tylko koniuszek.
- O Boże.. Dean, droczysz się ze mną – jęknął.
– Już potrząsnąłeś moim światem, na wypadek... na wypadek, gdyby to robiło jakąś różnicę – dodał bez tchu.
Dean chwycił za brzeg dżinsów, nie odejmując ust od męskości Sama i gwałtownym ruchem ściągnął je niemal do połowy, a gdy Sam uniósł biodra, zsunął niżej, wraz z nimi zabierając i slipy. Przesuwał usta wzdłuż męskości Sama, rękoma ściągając mu spodnie, póki nie był w stanie się ich pozbyć. Gdy tylko dżinsy zniknęły, Dean całkowicie skupił się na członku i jądrach, liżąc, ssąc, pieszcząc palcami i pobudzając długimi pociągnięciami.
Silne, a jednocześnie delikatne poczynania Deana były cholernie seksowne, a mimo to sprawiały, że Sam czuł się bezpieczny. Na tyle bezpieczny, by całkowicie się odprężyć i poddać chwili, nie musząc myśleć o tym, co powinien robić, co zrobi jego partner, o wszystkich niebezpieczeństwach i sposobach, jak ich uniknąć. Obserwował, jak jego męskość znika w wilgotnym cieple ust Deana, patrzył, jak tamten ssie i liże, dotykając w sposób, w jaki nie dotykano go od lat. Ujęło go, że mężczyzna wydawał się cieszyć tym, że daje mu rozkosz. A dawał. Jego ciało przeszywały krótkie, intensywne iskry, skóra wokół w pełni wzwiedzionej męskości napinała się niemal boleśnie.
1456
- Uch... Boże – nie potrafił się powstrzymać, więc uniósł biodra, wpychając się głębiej w usta Deana, a Dean po prostu go przyjął ... wziął bez skargi, z miłością. Oddech Sama stał się rwany, wysilony. Skóra rozgrzała się i stała tak wrażliwa, że każde dotknięcie, otarcie bioder i ud Deana o wnętrza jego własnych paliło go jak ogień.
- Dobrze, tak dobrze, Dean – wyszeptał ochryple, ledwie będąc w stanie utrzymać otwarte oczy, ale nie chcąc przegapić wyjątkowej chwili. – Tak cholernie dobrze.
Z głębi gardła wydarł mu się jeszcze jeden, głęboki jęk, gdy Dean possał mocniej, dając mu nacisk, którego potrzebował. Zastanawiał się, czy mężczyzna przetrzyma go tak przez całą noc i jak długo da radę wytrzymać, zawieszony na krawędzi. Dean nie przestał pobudzać Sama ręką, kiedy przerwał i spojrzał mu prosto w oczy.
- Chciałbym być w tobie. Też byś tego chciał? Sprawię, że będzie dobrze, jak najlepiej, przysięgam. Ale możesz odmówić i nic się nie stanie.
Mokry, śliski dotyk dłoni na jego męskości sprawił, że Sam nie był w stanie odpowiedzieć od razu. Gdy skrzyżował spojrzenie z Deanem, starając się skupić, targnął nim dreszcz czystej rozkoszy. Dean chciał w nim być. Jego spojrzenie zsunęło się na nabrzmiałą męskość tamtego, a potem z powrotem wróciło do jego twarzy. Po raz pierwszy wyobraził sobie, jakby to było mieć Deana w sobie. Nie poczuł lęku, tylko dreszcz oczekiwania.
- Tak... dobrze, też bym tego chciał - wyciągając rękę, nagle mocno zacisnął palce na nadgarstku Deana. - Twarzą w twarz.
Urwał, tylko po to, by upewnić się, że Dean go usłyszał, a później uwolnił jego nadgarstek i prześlizgnął dłonią po umięśnionym ramieniu.
- Olejek jest tam, za tobą. Dean odkaszlnął cicho.
- Oczywiście, że tak. Chcę zobaczyć wszystkie emocje, które pokażą się na twojej twarzy. Zobaczyć, jak sprawiam, że dochodzisz, nie mogąc się oprzeć.
Uwalniając członek Sama, pokazał mu ręką, by położył się na łóżku i sięgnął po olejek. Wślizgnął się pomiędzy nogi mężczyzny, usta wróciły do sztywnej męskości, biorąc ją w posiadanie i połykając w imponującej całości, aż Sam, nie mogąc się powstrzymać, pchnął biodrami. Dean zamruczał, pieszcząc go ustami, ciesząc się każdym dźwiękiem, jaki tamten wydawał. Przesunął ręce się na biodra. Uwalniając męskość Sama, popieścił jądra, lekko ssąc napiętą mosznę, a później wziął jedno z nich do ust, obrysowując językiem. Uwolnił je tylko po to, by wessać drugie i postąpić z nim tak samo. Tańcząc językiem wzdłuż linii rozdzielającej pośladki, lekko uniósł nogi Sama, zginając je i rozsuwając na boki, by mieć lepszy dostęp do ciasnego, ściskającej się spazmatycznie wejścia, którego pragnął. Jego dłoń wróciła do męskości Sama, ściskając ją, pobudzając, utrzymując w stanie gotowości i wilgotności. Gdyby Sam miał wskazać jedną rzecz, dzięki której Dean zdobywał jego serce, byłaby to umiejętność śmiania się i zabawy podczas seksu, która go całkowicie rozbrajała i rozluźniała. Chwilę później frywolne usta i ręce sprawiły, że napiął się w jak najbardziej właściwy sposób. Męskość miał tak cholernie nabrzmiałą i twardą, że pulsowała boleśnie. Nie potrafił leżeć bez ruchu, więc przestał się starać, pozwalając, by ciało przejęło nad nim kontrolę. Jęczał, wijąc się i starając wepchnąć głębiej w usta Deana. Niemal zapłakał, gdy ten wypuścił go z wilgotnym odgłosem.
- Jeśli będziesz robił tak dalej, zobaczysz, jak nie mogę się oprzeć znacznie szybciej niż sądzisz – syknął Sam, czując nagły nacisk na jądrach. – Święty...
Palce zacisnęły się na prześcieradle, ręce zwinęły w pięści, a nogi ugięły, gdy poczuł ciepły język Deana przy swoim wejściu.
Dean uśmiechnął się, słysząc narzekania Sama, zadowolony, że tamten nareszcie się rozluźnił i po prostu pozwolił sobie na przyjemność. Tak właśnie powinno być. Zapomnieć o zmartwieniach i stresie, zatracić się w chwili, w dawaniu rozkoszy partnerowi. Może było to złudnie romantyczne i nie był pewien, czy potrafiłby wypowiedzieć podobne myśli na głos, ale właśnie tak to odczuwał. Drażniąc się z Samem, Dean od czasu do czasu przeciągał dłonią po jego męskości, zaczynając zagłębiać język w ciasne i kuszące wejście. Przyrzekł sobie, że upewni się i przygotuje Sama tak, by go nie bolało. Przelotny błysk w oczach tamtego, kiedy wspomniał o olejku, jak cholera dał mu do zrozumienia, że ten sukinkot Dex brał Sama gdzie i jak chciał, nie martwiąc się o jego wcześniejsze przygotowanie. Komentarz o seksie twarzą w twarz tylko go w tym upewnił.
W końcu Dean przestał się droczyć, otworzył olejek i wylał odrobinę na linię rozdzielającą pośladki Sama, swoje palce i twardą jak stal męskość, przy ostatnim jęcząc z cicha. Cierpliwości, powiedział sobie stanowczo, ale dreszcz rozkoszy sprawił, że zajęczał ponownie. Tak, wiedział, co Sam miał na myśli, mówiąc, że jest bliski spełnienia. Pochylił się, raz jeszcze wciskając w niego język, głębiej i głębiej. Wyczuł szorstką tkankę, której chyba się spodziewał. Blizny. Ten sukinsyn krzywdził Sama tak mocno, że zostawił mu blizny nie tylko na skórze, ale i w środku. Delikatnie wsunął jeden palec, nie przekraczając ciasnego pierścienia mięśni, jednocześnie przemykając językiem po wrażliwej skórze. Natarł olejkiem pobliźnioną tkankę, delikatnie ją rozciągając. Nie wiedział, czy sprawi Samowi ból, ale obiecał sobie, że zrobi wszystko co w jego mocy, by tego uniknąć. Po starannym naoliwieniu wejścia, nie wycofując języka, wsunął palec aż do nasady, delikatnie pocierając i gładząc, przygotowując Sama na poważniejsze wtargnięcie, które go wkrótce czekało.
Za każdym razem, gdy Dean wsuwał język czy palec nieco głębiej, przez Sama przebiegały dreszcze rozkoszy, powoli pozbawiając go wszelkich zahamowań, sprawiając, że chciał czegoś więcej. Z początku patrzył jedynie na to, co robi Dean. Później zaczął zerkać na jego męskość, za każdym razem gdy ten się podnosił, czy dotykał samego siebie. Nieświadomie zacisnął mięśnie wokół palca i języka mężczyzny. Muśnięcie o prostatę sprawiło, że jego ciało zadrżało z pragnienia.
- Jestem... wszystko w porządku, mogą cię przyjąć – powiedział, zwilżając wargi. – Tak jest dobrze... jest mi dobrze.
Od lat, odkąd zamieszkał z Dexem, lubrykant spoczywał nietknięty. Sam był pewien, że będzie mu wspaniale, że Dean wślizgnie się w niego z łatwością, a on z radością powita wtargnięcie.
- Tylko... chciałbym cię najpierw dotknąć – dodał, starając się unieść na łokciach. – Pozwól mi się posmakować.
Dean uwielbiał każdy spazm mięśni Sama. Czuł rosnący żar w dole brzucha, męskość wilgotniała na samą myśl, że wkrótce znajdzie się w aksamitnym cieple, które na niego czekało. Kiedy Sam powiedział, że jest gotów, wziąłby go bez namysłu, ale wiedział, że musi rozciągnąć go bardziej, nawet jeśli tamten twierdzi, że tego nie potrzebuje. W tym momencie Sam poprosił o chwilę przerwy i z ust wydarł mu się cichy jęk. Wziął kilka głębokich wdechów. Dobra, da radę. Dla Sama mógł się uspokoić, do diabła. I poczekać. Ale sprawi, że jeszcze mu za to zapłaci. Po raz ostatni musnął językiem wejście i spojrzał na Sama, wsuwając drugi palec. Zginając oba, spostrzegł, jak tamten drży i jęczy. Uwielbiał patrzeć, jak mężczyzna wije się i rozpada na kawałki. Wycofał palce i wspiął na Sama, tak, że dotykali się nawzajem. Pocałował go, ocierając się całym ciałem i pozwalając, by naoliwione męskości gładko prześlizgiwały się obok siebie. Całował z pasją, ruch języka naśladował ruch ciała. Kiedy w końcu Dean musiał nabrać powietrza, spojrzał w orzechowe oczy i uśmiechnął się lekko.
- Czego tylko sobie życzysz, dziecino. Leżąc na nim, obrócił ich, pociągając go za sobą.
O wiele częściej był tym, który bywał na górze, niż na dole, ale jeśli Sam tego pragnął, tego właśnie potrzebował, Dean miał zamiar mu na to pozwolić. Dla niego odsłaniał się ze wszystkich warstw ochronnych. Niewinność, miłość, czułość, dojrzałość, siła, szczęście... tak, czego by Sam nie potrzebował, chciał mu to ofiarować.
- Możesz być na górze, jeśli chcesz – powiedział, dotykając jego twarzy. – Jestem cały twój.
Sam poruszał się na nim, nie potrafiąc się opanować, potrzebując nacisku, otarcia jednej śliskiej męskości o drugą, ale gdy usłyszał słowa Deana, znieruchomiał, w zdumieniu rozchylając usta.
- Gdybyś był cały mój...
Zatrzymałbym cię na zawsze. Nigdy bym cię nie puścił. Kochałbym cię tak mocno, że nigdy byś we mnie nie zwątpił. Nie mógł tego powiedzieć na głos, nie mógł zniszczyć Deanowi tej chwili.
- Jesteś cały mój - skinął głową i uśmiechnął się, nadal lekko się o niego ocierając, lekko, bo bał się, że jeśli posunie się za daleko, dojdzie, nim Dean się w nim znajdzie. Tymczasem chciał tego doświadczyć. Chciał mieć coś godnego zapamiętania, coś do wspominania, by zatrzeć wszystkie złe przeżycia.
Przyciskając usta do ust Deana, zanurkował w nie językiem, jęcząc, gdy jego ciało powtórzyło ruch. Całował go dogłębnie i entuzjastycznie, tak jak mu pokazał. Wargi płonęły i pewnie obrzmiały, ale było mu dobrze, tak cholernie dobrze. Dopiero kiedy stracił oddech, Sam przerwał pocałunek. Zszedł niżej, całując i liżąc gardło i pierś Deana. Poznawał go rękoma i ustami, ciesząc się, jak wiele może ofiarować. Wycałował sobie drogę wzdłuż wygięcia bioder do jego męskości i uśmiechnął, czując jak ciało Deana tężeje. Wiedział, jak tamten się czuje. Dotknął twardniejącej męskości, przez chwilę się jej przyglądając, badając ją. Kącik ust uniósł się w uśmiechu na myśl o tym, że niedługo Dean znajdzie się w jego wnętrzu. Kilka razy przeciągnął dłonią wzdłuż, zlizując krople ejakulacji i ssąc czubek. Pobawił się Deanem chwilę dłużej, zapamiętując ciężar i smak - świeży i odrobinę słony, w sam raz. Wziął męskość do ust i possał, nim wypuścił z rąk.
Dean kochał niemal niewinne dotknięcia Sama, gdy ten poznawał jego ciało, jak gdyby wcześniej nie zrobił mu masażu wszerz i wzdłuż, a jego ręce już tam nie dotarły. Ale te dotknięcia były inne, zmysłowe, wyczuwające, co lubi, więc Dean mruczał z rozkoszy. Widział, że pocałunki Sama naśladują jego własne, smakował i droczył się z nim w ten sam sposób. Kiedy jednak Sam wziął jego męskość w dłoń i po prostu... przyglądał się jej, był już pewien. Sam nie był dotąd z nikim innym prócz Dexa. Może Dex z początku był kochający i czuły, ale było oczywiste, że te dni dawno minęły i zostały zapomniane. Czując usta Sama wokół swojej męskości, Dean jęknął i bezwiednie pchnął biodrami. Cholera, ale to wspaniałe uczucie. Tym bardziej był zaskoczony, kiedy Sam ledwo zaczął, a już przestał.
Wspinając się na niego, Sam spojrzał mu prosto w oczy.
- Chciałem tylko zobaczyć i dotknąć, zanim...
Oblizał usta.
- Teraz jestem cały twój. Możesz mnie pieprzyć. Nie... chcę, żebyś mnie pieprzył. Chcę, żebyś był na górze – wyrzucił, zaczynając obracać się na plecy i trzymając przy sobie Deana, więc ten odwrócił się wraz z nim.
Dean pozwolił mu się na zmianę pozycji. Spoglądając na niego, spytał wprost.
- Był twoim jedynym, prawda? Jesteś całkiem niedoświadczony, jeśli chodzi o kochanie się z kimś innym, czy żeby ktoś inny kochał się z tobą. A on przestał kochać się z tobą dawno temu.
W oczach Sama wyczytał, że ma rację. Wiedział, że mógłby raz jeszcze zaproponować mu bycie na górze, ale domyślił się także, że nie tego Sam potrzebuje. Możliwe, że jeszcze nigdy w życiu nie był na górze. Zamiast tego przydałoby się, by Dean pokazał, przypomniał mu, co jest w kochaniu najważniejsze. Nie wymuszony seks. Nie ktoś, kto tylko chwyta, rzuca na łóżko i zadawala własne potrzeby, nie troszcząc się o potrzeby, pragnienia i chęci tego drugiego.
- Sprawię, że o nim zapomnisz. Sprawię, że zapomnisz o wszystkim, co zrobił. Jeśli nawet tylko na krótką chwilę – obiecał Dean. Z tym przyrzeczeniem zaczął pieścić ciało Sama, składając delikatne pocałunki na policzkach, na przymkniętych powiekach, na już i tak dobrze wycałowanych ustach. Przebiegł rękoma po całym ciele i całował raz za razem, całował wszędzie, pokazując, co znaczy być adorowanym i że niekoniecznie musi chodzić tylko o seks. Kiedy w końcu dotarł do męskości Sama, nie była już tak nabrzmiała, jako że bardziej skupił się na czułości, a nie podniecaniu. Pobawił się językiem i nie zabrało wiele czasu, by znów stwardniała, podobnie jak jego.
- Już to zrobiłeś – odpowiedział Sam rwącym się głosem. Mówił prawdę, nie widział już niczego poza Deanem, poza tym mężczyzną, który kochał każdy cal jego ciała i zawsze stawiał go na pierwszym miejscu. Był pewien, że lepiej być nie może. Z pewnością nie mógł być twardszy ani bardziej spragniony. Jeśli Dean będzie go dalej rozpieszczał, dotykał w ten sposób i wkrótce w niego nie wejdzie, zacznie się tego głośno domagać. Pragnął tego, pragnął Deana i tylko jego, pragnął go w sobie. Żeby kochał go, choćby przez krótką chwilę.
Sięgając po olejek, Dean natarł swoją męskość, stawiając ją w gotowości i upewniając się, że jest tak twarda jak to tylko możliwe, po czym odwrócił się do Sama. Wsunął w niego naoliwiony palec, po chwili drugi i zaczął je rozwierać, rozciągając wejście, póki nie poczuł, że Sam się rozluźnił. Wsunął trzeci palec. Był zdeterminowany, by sprawić jak najmniej bólu. Sam nie przestawał wpatrywać się w twarz Deana. Dzięki temu pamiętał, żeby się rozluźnić, pozwolić mu wrócić do swojego ciała. Wsunięcie trzeciego palca sprawiło, że drgnął, przede wszystkim dlatego, że się go nie spodziewał. Sposób, w jaki Dean natychmiast zerknął na niego, podpowiedział mu, co tamten pomyślał.
- Nie, jest dobrze – powiedział, biorąc kilka wdechów i upewniając się, że Dean zrozumiał, że wszystko z nim w porządku. Serce biło mu jak szalone, krew coraz szybciej krążyła w żyłach. Już miał poprosić Deana, by ten w końcu go wziął, kiedy palce tamtego dotknęły wrażliwego miejsca. Wewnętrzne mięśnie zacisnęły się spazmatycznie, a z głębi gardła Sama wyrwał się głuchy jęk. Stwierdził, że szuka palców Deana, uderza o nie, próbując powtórzyć to wrażenie.
- Tak... o Boże... Dean.
Wyciągnął rękę i zacisnął ją na ramieniu mężczyzny, wbijając palce głęboko w ciało.
- Proszę... proszę, weź mnie. Po prostu mnie weź, chcę tego... chcę cię w sobie – błagał, z równym żarem prosząc o to samo spojrzeniem.
- Dobrze, ciii, dobrze – uspokoił go Dean, powoli uwalniając palce z jego wnętrza. Przysunął się bliżej, ustawiając tak, by czubek jego męskości dotknął ścianek dobrze naoliwionego i gotowego do przyjęcia wejścia.
- Rozluźnij się dla mnie, Sammy. Wejdę jak najszybciej, ale tylko kawałek, dobrze? Potem zatrzymam się, pozwolę ci przywyknąć. Nie zrobię nic więcej, póki nie będziesz gotowy.
To go ani chybi zabije, wiedział tym, ale musiał się kontrolować. Musiał. Wsunął się odrobinę, naciskając powoli, miarowo, tym samym dając Samowi szansę, by się rozciągnął. Jęknął i pochylił się nad nim, marząc jedynie o tym, by zagłębić się w kochanku do końca. Kiedy poczuł, że czubek jego męskości przedarł się przez ciasny pierścień mięśni, drżał z pragnienia i pożądania, ale spojrzał na twarz Sama.
- Po... powiesz mi, kiedy, dobrze?
Kiedy twardy, zaokrąglony czubek męskości przecisnął się przez jego wejście, Sam poczuł, że pokrywa się warstewką potu. Mimo zaufania do Deana, bał się, przede wszystkim tego, że zniszczy perfekcję tej chwili. Słowa mężczyzny uspokoiły go. Mówił mu nawet, czego może się spodziewać, jak gdyby dla Sama naprawdę był to pierwszy raz. Oczy mu zwilgotniały z emocji, a później wygiął się lekko, gdy Dean w niego wszedł. Zaciskając zęby, przyjął ból. W rzeczywistości ból w niczym nie przypominał tego, który zwykle znosił, a im bardziej się rozluźniał, tym było lepiej. Dean zagłębił się w nim w połowie, kiedy nagle się zatrzymał. Sam spojrzał na mężczyznę, a pytanie zamarło mu na ustach, kiedy zobaczył nagie pożądanie w jego twarzy. Czuł, że Dean drży, uświadamiając sobie, że walczy sam ze sobą, kontrolując się, a wszystko to dla niego. Przez jedną, długą, samolubną chwilę Sam pozwolił mu czekać. Przyglądał się Deanowi, powtarzając sobie, że to prawdziwy mężczyzna, taki o jakim śnił za młodu. Taki, który nigdy nie czerpie własnej rozkoszy kosztem drugiego. Wiedział, po prostu wiedział, że gdyby w tym momencie poprosił, by Dean się wycofał, ten by to zrobił. Ta myśl sprawiła, że Sam zacisnął się wokół niego, wciągając głębiej.
- Teraz, Dean, teraz – szepnął z uśmiechem. – Nie musisz czekać, wchodź, mogę cię przyjąć, przysięgam.
Podniósł biodra, by zaakcentował wypowiedziane przez siebie słowa.
Gdy Sam zacisnął się wokół jego spragnionej męskości i uniósł biodra, Dean stłumił własny jęk. Potrzebował całego samozaparcia, by nie zrobić tego, o co tamten poprosił i po prostu nie ruszyć dalej. Pchnął miarowo, tak jak z początku, przerwał na moment, by Sam mógł się przyzwyczaić i wsunął się głębiej. Kiedy wreszcie oparł się o kochanka, całkowicie w nim pogrążony, calutki był pokryty potem. Pochylił się, więżąc męskość Sama pomiędzy ich splecionymi ciałami i namiętnie go pocałował. Poruszał się małymi pchnięciami, ocierając o niego, przyzwyczajając do wrażenia, że w nim jest i pozwalając Samowi przywyknąć do tego samego. Usta Sama zagłuszyły jęk, który wyrwał mu się, gdy poczuł wokół siebie spazmy gorącego wnętrza.
Sam odczuł odrobinę bólu, rozciągany coraz mocniej, kiedy Dean w końcu zatopił się w nim cały i wypełnił. Usta Deana, pieczętujące jego własne, stłumiły ciche jęki. Gorliwie rozchylił wargi, wysuwając język i splatając go z językiem Deana, odwzajemniając pocałunek, jakby umierał z pragnienia. Poczuł nacisk ciała Deana, ocierającego się o jego męskość, podniecającego, sprawiającego, że zapragnął... wyjść mu na spotkanie. Dean nadal trzymał się na wodzy. Wciąż troszczył się o niego, jakby mógł się rozpaść przy mocniejszym dotknięciu, traktował jak prawiczka, co wywołało uśmiech na przyciśniętych do ust Deana wargach Sama. Wędrował rękoma po plecach mężczyzny, gładząc je. Przesunął się aż na pośladki. Przebiegł po nich palcami, początkowo lekko, ale później, gdy jego własne pragnienia zaczęły brać górę, coraz mocniej. Zszedł niżej, teraz jego palce pieściły mosznę, gdy jednocześnie podniósł biodra, zmieniając pchnięcia Deana z płytszych na głębsze. Całe ciało zacisnęło się, mięśnie we wnętrzu zamknęły wokół męskości Deana, jak gdyby nigdy nie chciał go wypuścić. Nie chciał. Może nigdy. Przerwał pocałunek i przesunął usta po szyi mężczyzny, ocierając się o niego z większą siłą.
- Nie rozsypuję się tak łatwo. Dean... Weź mnie tak jak tego pragniesz. Chcę tego. Naprawdę tego chcę – wyszeptał w gładką skórę, przylegając ustami do jabłka Adama i czując, jak drży.
Słowa Sama, sposób, w jaki zaciskał się wokół niego, sprawiły, że Dean stężał, a żądza zapłonęła mu we krwi niczym pożar. Za każdym pchnięciem wychodził odrobinę dalej, upewniając się, że zarówno przy wysunięciu, jak i wsunięciu uderza pod odpowiednim kątem, trafiając w prostatę Sama, gdy zaczął wbijać się w niego coraz mocniej. To było wspaniałe uczucie, tak cholernie wspaniałe. Noga bolała go od napinania, ale przyjemność wydawała się większa. Stymulował męskość Sama jak najlepiej potrafił, ocierając się o niego, pobudzając, pragnąc naprawdę zakołysać jego światem.
Z każdym pchnięciem, każdym uderzeniem, każdym wysunięciem i powrotem Sama trawiło coraz silniejsze pożądanie. Dopasował się do poruszeń Deana, odpowiadając na nie coraz mocniej, pozwalając sobie na jęki rozkoszy, by dać mu znać, co czuje, jak mu dobrze, jak bardzo pragnie, by Dean nie ustawał.
- Uch... o Boże, kurna.
Schwycił mężczyznę za biodra, podnosząc się, chcąc poczuć go jeszcze mocniej, ale nie wiedząc jak to zrobić. Był coraz bardziej zdesperowany i w tej desperacji, niewiele myśląc, oplótł go w pasie nogami. Nagle Dean penetrował go głębiej, tak cholernie głęboko, że pod powiekami Sama błysnęły iskry białego światła.
- Dobrze, Dean, tak dobrze – wymruczał, choć słowa rwały się, przerywane ciężkim oddechem. Użył nóg, by pomóc Deanowi przy poruszaniu, zachęcić go do mocniejszych i szybszych pchnięć, aż nie potrafił już jasno myśleć, zostało tylko to jedno... Dean i on i wrażenia przeszywające ciało niczym strzały, popychające go na krawędź krawędzi. Przesunął rękoma po plecach i ramionach Deana, raz za razem wbijając palce w ciało.
Pogrążony głęboko we wnętrzu Sama, Dean zadygotał z rozkoszy. Z jego ust padały dźwięki jakich od dawna w swoim wykonaniu nie słyszał.
- Kurna, tak, tak – jęknął, czując jak desperackie dotknięcia Sama windują go na wyżyny.
– O Boże, tak. - Uch
To było wszystko, co zdołał powiedzieć, ścigając swoje spełnienie i raz za razem pogrążając się w kochanku.
- Blisko – zapowiedział Sam, podnosząc głowę i przyciskając usta do ust Deana, całując go z miłością i nie zostawiając sobie niczego do obrony. Wiedział, że zaciskając wnętrze daje Deanowi najwięcej rozkoszy, więc podjął rytm, ciesząc się dźwiękami, które z wydobywał z kochanka. Tak, tak, tak. Poruszali się mocniej i szybciej, nie ustając, dopóki ciało Sama nie zesztywniało, a jądra nie napięły się niemal boleśnie.
- Ngh... Dean! – krzyknął Sam, dochodząc mocno i intensywnie. Gorące nasienie rozlało się pomiędzy nimi, sklejając ich ze sobą. Zdeterminowany, by zabrać Deana ze sobą, Sam zacisnął się wokół jego męskości, namawiając, by stał się jeszcze ciut bardziej szalony i dziki, by przekroczył granicę.
Czując, jak Sam się nim zajmuje i odnajduje wspólny rytm, Dean wzlatywał coraz wyżej i wyżej. Kiedy poczuł, jak Sam tężeje, pchnął raz za razem, uderzając w jego prostatę i czując rozpływające się pomiędzy nimi ciepło. Sam zawołał jego imię z taką ekstazą, że nakręcił spiralę, posyłając go poza krawędź.
- Dalej, dziecino, dalej – wymruczał Dean, ujeżdżając Sama coraz mocniej, póki nie uderzał o niego niczym pociąg towarowy. Całe ciało zacisnęło się, gdy wytrysnął, wypełniając Sama po brzegi i poza nie.
- Sammy! – krzyknął, gdy białe światło przesłoniło mu wizję. Kiedy ciało w końcu się rozluźniło, unosił się na falach orgazmu, czując jak Sam wysącza go do ostatka. Wreszcie opadł na niego ciężko.
- O mój Boże – wydyszał. – To było... byłeś... jasna cholera...
Głęboki, pełen satysfakcji pomruk był wszystkim, co zdołał wydobyć z siebie Sam, przygarniając Deana do siebie, jedna ręka na plecach, druga na tyle głowy, wpleciona w krótkie włosy i pieszcząca kark. Nie potrafił przestać go dotykać i chociaż rozplótł nogi, wciąż spoczywały na łydkach kochanka, a Sam wciąż lekko się kołysał.
- Ziemia zadrżała... naprawdę – powiedział bez tchu, muskając ustami usta Deana. – Poza skalą Richtera... zdecydowanie.
Przytrzymał go w ciasnych objęciach. Wiedział, że być może Dean nie chce, by w tej chwili ktoś się do niego kleił, ale potrzebował bliskości i postanowił, że będzie trwać w tej pozycji tak długo jak Dean mu pozwoli.
- Ja... - Sam oblizał usta. – Wiem, co dla mnie zrobiłeś. Czekałeś. Palcami rysował wzory na plecach mężczyzny. - Jesteś dobrym człowiekiem, Dean.
Popieścił jego kark.
- Nie sądziłem, że tak może być. Nie w rzeczywistości, rozumiesz, może w filmach czy książkach. Ten facet, który namówił cię do przejścia na drugą stronę - jestem mu dłużny. Kupiłbym mu piwo, gdybym nie był odrobinę zazdrosny.
Zapadła krótka cisza.
- Nazwałeś mnie Sammy.
- Jestem niesamowity jak cholera – droczył się z nim Dean, ale przegarnął palcami wilgotne włosy Sama i spoważniał. – Taa, tak, może tak być. Nie zawsze, znaczy, zakładam, że w związku nie zawsze bywa doskonale. Wiesz, po kilku latach, można pewnie zakołysać co najwyżej stanem, a nie całym światem.
Westchnął z zadowoleniem, gdy Sam gładził go po karku. To cholernie cudowne uczucie. Do diabła, czuł się diabelnie dobrze, z bolącą nogę i ze wszystkim.
- Taa, „Sammy" wydaje ci się pasować - niewinny, cudowny, świetny w łóżku... to cię irytuje?
„Chodź tutaj, Sammy-boy. Chodź, powiedziałem, nie zmuszaj mnie, bym się powtarzał" wybełkotał Dex.
- Nie. Jeżeli ty to mówisz, nie – odpowiedział Sam zgodnie z prawdą. – Nijak nie jestem taki, jak powiedziałeś, ale za to ty jesteś najlepszym z podrywów, jakie kiedykolwiek spotkałem.
- Czy sprawiasz, że wszyscy wokół czują się tak samo dobrze? – spytał po chwili, odrobinę podnosząc głowę. – Nie mam na myśli seksu, myślałem o... nieważne.
Zaśmiał się krótko i poczuł, jak Dean porusza się na nim.
- Próbujesz zyskać trochę luzu?
Wciąż nie wypuścił go z objęć.
- No dobra, jak nie podoba ci się cudowny, co powiesz na płomiennie seksowny? I kolego, wiem, kiedy ktoś jest świetny w łóżku. A ty jesteś. Niewinny? - Dean pocałował Sama prosto w usta. - O ile mi się wydaje, tak, taki właśnie jesteś.
Odkaszlnął.
- Czy sprawiam, że wszyscy wokół czują się równie dobrze? Jestem mistrzem poprawiania nastroju innym. Idź, zapytaj kogo chcesz. Powiedzą ci, że jestem zrzędliwym sukinkotem, który ma nierówno pod sufitem i wiadomo, że za dużo pije. Z pewnością kiedy się upijam, uważam, że jestem najlepszym pieprzonym piosenkarzem na świecie i staram się to wszystkim udowodnić. Psy chyba się z mną zgadzają, bo wyją, kiedy śpiewam.
Gdy wspomniał o piciu, Dean zobaczył błysk niepokoju w oczach Sama.
- Przy lekach, jakie biorę na moją nogę, nie znieczulam się zbyt często, a kiedy się to zdarza, zazwyczaj piję, póki nie zasnę. Nie robię się agresywny.
Ponownie się przesunął.
- Staram się zyskać trochę luzu, żebym mógł się z ciebie wydostać, a potem możesz zwinąć się w kłębek moich objęciach. Albo, jeśli chcesz, mogę leżeć na tobie całą noc.
Nie było powodu, by Dean kłamał o swoim piciu, ani nawet, by w ogóle o nim wspominał. Sam uwierzył, że tamten nie ma z tym problemu.
- Założę się, że brzmisz jak... nie wiem, Bryan Adams – rzucił, powoli uwalniając go z uścisku nóg i pozwalając wysunąć się z siebie. Obrócił mężczyznę i położył mu obie ręce na piersi, opierając na nich podbródek i wpatrując się w niego.
- Chwilę zostanę. Ale nie mogę zasnąć. Nie chcę, by Em przebudziła się w samotności i przyszła mnie szukać.
Pocałował pierś Deana, a później szczękę, musnął wargi, uśmiechając się, gdy ten natychmiast wysunął koniuszek języka.
- Nie uważam, żebyś był zrzędliwy – powiedział, gdy miał już dosyć pocałunku i ponownie oparł brodę na złożonych rękach. – Myślę, że lubisz takiego udawać. Co prawda, bardzo dobrze udajesz. Kupiłem to tej nocy, kiedy zabrałeś nas do domu. Ale kiedy zobaczyłem cię z Em...
Odkaszlnął.
- Facet, masz cholernie miękkie serce.
- Wcale że nie! - zaprotestował Dean. – I kto powiedział, że udaję? Naprawdę jestem zrzędliwym sukinkotem.
Gładząc Sama po plecach, spytał.
- Strasznie się denerwujesz, że mała mogłaby zobaczyć nas razem, tak jak nie chciałeś, by widziała, że się całujemy. Znaczy, rozumiem - machnął ręką, określając tym wszystko dookoła. – Dzieciak plus nagi tata z kimś w łóżku to nie do końca sytuacja idealna. Zawsze z nią sypiasz? By ją ochronić, jak sądzę?
Dobra, Dean czuł się nieco głupio, będąc zazdrosnym o sześcioletnie dziecko, ale w głębi serca chciał, by Sam z nim trochę pobył. Chciałby móc obudzić się rano z kimś u boku.
- Hm? Nie, to nie tak – Sam przygarnął się bliżej. – Jeśli dalej będziesz całował mnie przy niej, ryzykujesz, że usłyszysz „Dean i tata siedzą na drzewie, całują i obejmują siebie, najpierw miłość, potem ślub i wesele..." i wierz mi, nastąpi to w najgorszym z możliwych momentów.
Zaśmiał się.
- I nie, nie zawsze z nią sypiam. W Vermont miała swój własny pokój. W domu Dexa spała u siebie, najczęściej sama. Tak było lepiej, w razie gdyby wrócił pijany albo naćpany. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałem, to on przychodzący do jej pokoju, by mnie wziąć.
Pocałował Deana w pierś.
- Kiedy byliśmy w drodze, spałem z nią. Dziwne miejsca, motele, słynny pensjonat Winchester Bed and Breakfast. Oczekiwała, że rankiem przy niej będę, to wszystko. Gdybym powiedział jej wcześniej, nim poszła spać, że mnie przy niej nie będzie, nic by się nie stało.
Co zdumiewające, jego córka nie bała się ciemności ani samotności. Jednak nadal zostawiał dla niej światła przy schodach, na wypadek, gdyby się przebudziła.
- Oczywiście, zawsze istnieje ryzyko, że do nas dołączy. Nie przerażasz jej – wytknął Deanowi. – Więc owszem, muszę uważać, czy jej nie słychać, bo gdyby zobaczyła nas nago, to nie byłby dobry pomysł.
Dean odrobinę odetchnął z ulgą. Ta dwójka nie była ze sobą zrośnięta jak bliźniaki syjamskie, więc może jutrzejszej nocy będzie miał Sama dla siebie. Musiał przyznać, że nieco wzdrygał się na myśl, że mała wyśpiewuje podobną piosenkę, zwłaszcza przed ludźmi z miasteczka. Niewielu wiedziało, że działa na oba fronty, a z pewnością nie wiedział o tym nikt w miasteczku. Sam i Emily wyjadą po świętach i... dobra, to było do kitu... a on wolał, by wiedza, że jest bi nie wyszła na jaw, jeśli mógł tego uniknąć. Nie wstydził się, nie przejmowałby się, gdyby był w stałym związku, ale ludzie bywali... po prostu nie chciał się z tym mierzyć, jeśli nie musiał.
- Nie przerażam jej... to dobrze, ale może nieco niewygodnie dla nas.
Sam roześmiał się.
- Trochę.
Szczerze mówięc, Sam nie chciał, by mała zobaczyła go z kimś w łóżku. Kiedy byli w drodze, czy kiedy mieszkali w Vermont, z nikim się nie spotykał. A nawet gdyby się spotykał, nigdy nie przyprowadziłby go do domu, ani nie pozwolił Emily, by widywała go z okazyjnymi chłopakami. Może dobrze, że tak naprawdę nie był zainteresowany. Dean był... był inny, był kimś, kogo spotyka się raz na całe życie. Sam odpuścił sobie wiele rzeczy, ale tego jednego będzie się trzymał tak długo, jak potrafi.
- Śpij. Albo pomyślę, że nie dosyć cię wymęczyłem. Zostanę, póki nie zaśniesz, jeśli chcesz – zaoferował się.
- Tak... chciałbym, żebyś został – odpowiedział Dean, trzymając go przy sobie. Pocałował Sama w skroń.
- Dobranoc, Sammy.
- Dobranoc, zrzędo – uśmiechnął się Sam, zabierając złożone ręce i opierając głowę na piersi Deana, by mógł posłuchać silnego, miarowego bicia jego serca.
CZYTASZ
Najlepszy prezent
FanfictionTłumaczenie fanficku virtualpersonal (za jej zgodą). AU, w którym pokiereszowany Dean Winchester przechodzi na łowiecką emeryturę, przejmując siedzibę i zajęcia Bobby'ego, a przy okazji prowadzi warsztat samochodowy, by pewnego dnia spotkać na swej...