Ktoś jeszcze zaczyna dzisiaj ferie? Jeśli tak, to miłego czasu wolnego ❤️
- Lauren! Zaczekaj na mnie! - krzyczała zdyszana Camila.
- To tylko jazda na rowerze! Rzuć palenie i nie narzekaj!
Dziewczyny wybrały się na krótką przejażdżkę, która jednak okazała się znacznie dłuższa. Chciały zrobić w te wakacje coś więcej, a nie tylko oglądać filmy i seriale. Lato dobiegało końca, a każda forma odwrócenia uwagi Cabello od myśli o wyprowadzce była zbawieniem. Była na dobrej drodze, żeby sprzedać rodzinny dom, jednak ciężko było jej to ukryć przed Jauregui. Czuła się okropnie, że zataja prawdę, ale uznała, że tak właśnie będzie najlepiej.
- Jeszcze trochę i będziemy w domu! - zachęcała ją młodsza. - W nagrodę zrobię ci coś dobrego. Co powiesz na naleśniki z czekoladą i bananami?
- Tak! Jadę do was, moje kochane. - Od razu nabrała więcej ochoty na pedałowanie.
Przyjaciółki dotarły do domu kilkanaście minut później. Starsza była wykończona. Lauren zaproponowała jej wzięcie prysznica, a sama udała się do kuchni. Było już dość późno, ale nie miało to dla niej żadnego znaczenia. Chciała zrobić Camili przyjemność, a przecież przez żołądek do serca.
Wyciągnęła wszystkie potrzebne produkty, po czym odmierzyła odpowiednią ilość niektórych z nich. Gdy ciasto było gotowe, wzięła się za smażenie. Pierwsze dwa nieźle przypaliła, ale nie przejęła się tym. Próbowała dalej i każdy kolejny wychodził wręcz idealnie.
Cabello w między czasie zrzuciła z siebie przepocone ubrania i weszła pod prysznic. Zimna woda kojąco spływała po jej ciele. Tego potrzebowała. Nie była pewna, ile spędziła w bezruchu, jedynie delektując się chwilą relaksu. W końcu jednak nałożyła na włosy szampon, a gdy spłukała pianę, wymyła resztę ciała. Odświeżona, przebrana w czyste krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach wyszła z łazienki.
Od razu poczuła piękny zapach jedzenia, który wabił ją do kuchni, gdzie królowała Lauren.
- O matko, ale cudownie wyglądają - odparła, widząc ułożone na talerzu naleśniki. - Mogę już jeść?
- Oczywiście, tylko się nie opa...
- Ku...wa - jęknęła Cabello, wsadziwszy do ust gorący kawałek.
- Jak dziecko - zaśmiała się.
- Py...ne!
Jauregui nie mogła wyrobić ze śmiechu.
- Cieszę się. Smacznego, dzieciaku.
Po sytym posiłku obie rozłożyły się wygodnie na kanapie. Lauren już powoli przysypiała, ale Cabello skutecznie ją rozbudzała. Nie robiła tego bez celu. Do dwunastej brakowało tak niewiele, a ona chciała jako pierwsza złożyć dziewczynie życzenia urodzinowe.
- Camz... Chodźmy już spać - marudziła.
- Jeszcze chwilkę, proooszę - przeciągnęła, robiąc minę zbitego pieska.
Młodsza uważała to za szantaż emocjonalny. Nie potrafiła jej wtedy odmówić.
- Zagadaj mnie, to może nie zasnę.
- Mogę ci trochę opowiedzieć o trygonometrii.
- Nie, nie, nie. To ja już wolę zapałki w oczach!
- Która godzina? - zapytała.
- Punkt dwunasta - odparła ze znużeniem.
- Wszystkiego najlepszego, Lo! - zawołała uradowana. - Dużo pieniędzy, miłości, seksu, zdrowia, szczęścia i innych takich. Wybacz, nie jestem w tym za dobra.
Lauren nie spodziewała się, że dziewczyna będzie pamiętała o jej urodzinach. Było to dla niej bardzo miłe zaskoczenie.
- Chciałam kupić ci jakiś super prezent, ale okazało się, że i w tym jestem kiepska - posmutniała. - Dlatego mam dla ciebie coś lepszego. Spełnię twoje jedno życzenie.
- Każde?
- W ramach rozsądku, Lauren - zaśmiała się.
- Mam tylko jedno - odparła niepewnie.
To nie było w jej stylu, ale czuła się bardzo zestresowana i skrępowana. Jeszcze mogła się wycofać i tego nie mówić, ale pragnienie było silniejsze. Niczego nie pożądała bardziej. Musiała zaryzykować.
- Pocałuj mnie - poprosiła tak cicho, że sama ledwo słyszała swoje słowa.
- Tylko tyle? - zdziwiła się Camila. Sądziła, że dziewczyna ma większe wymagania.
- Wiesz co, nie było tematu - mruknęła, jeszcze bardziej zażenowana.
Cabello od razu zareagowała.
- Chodź do mnie. - Złapała ją za rękę i przyciągnęła bliżej siebie. - Nie powiedziałam 'nie'.
Brązowooka delikatnie przejechała opuszkami po jej policzku i ułożyła na nim dłoń. Kciukiem zahaczyła o jej piękne usta, które wołały, błagały o ten pocałunek. Powoli przesunęła rękę dalej, wplatając palce w jej gęste włosy. Nie odrywała wzroku od jej wręcz nieziemsko pięknych oczu. Zawsze kochała tę zieleń, otaczała ją spokojem.
Zbliżyła się do niej jeszcze bardziej. Serce Lauren biło nienaturalnie szybko. To nie była jedna z tych chwil niepewności czy nieświadomości. To nie miał być szybki pocałunek znienacka. Camila doskonale widziała, co robi. Chciała wzbudzić w niej konkretne uczucia i udawało jej się to. Jauregui była w totalnym amoku, niecierpliwie oczekując na finał.
Czuła oddech starszej na swojej skórze. Cabello specjalnie musnęła jej wargi, niby przypadkiem. Sprawdzała, czy dziewczyna się na to nabierze i zachłannie wpije w jej usta. Ale nie, ona czekała. Grzecznie czekała, aż to ona ją pocałuję.
Zrobiła to. Delikatnie, nienachalnie złożyła słodki pocałunek, który krył za sobą coś więcej, niż spełnienie jej życzenia. To była obietnica, którą Camila złożyła bezszelestnie. W ten sposób, mówiła, że cokolwiek się nie zdarzy, już nigdy jej nie opuści, nawet jeśli będzie tysiące mil od niej.
Nie skończyło się na skromnym buziaku. Usta obu pragnęły więcej. Młodsza nie śmiała tego zainicjować, lecz druga nie miała oporu. Naparła na nią, lekko rozchylając usta. Lauren bez zastanowienia powtórzyła po niej ten gest. To już nie były jedynie muśnięcia. Najzwyczajniej w świecie zaczęły się całować. Każda chciała zaskarbić dla siebie jak najwięcej z tej chwili.
Camila wiedziała, że już więcej tego nie zrobi. Nie dlatego, że nie chciała. Wręcz przeciwnie, ale tak bliska relacja z tą dziewczyną nie pozwoliłaby jej wyjechać, a to była dla niej sprawa priorytetowa.
CZYTASZ
versus | CAMREN |
FanfictionCienka jest granica między miłością a nienawiścią. "Już kiedyś mi coś przysięgałaś. Obie wiemy, że to słowo jest gówno warte."