ambitions

1.2K 133 42
                                    

Camila siedziała z Hansen w kręgielni. Dziewczyna miała małe wyrzuty sumienia, że zaniedbuje przyjaciółkę, ale Dinah to rozumiała i nie miała jej niczego za złe. Wręcz przeciwnie, cieszyła się, że Cabello odnowiła zdrową relację z Lauren. Sądziła, że to wyjdzie każdemu na dobre. 

- Myślałaś kiedyś o przyszłości? - zapytała brązowooka. 

- Laska, ja nie wiem, co będę robiła za tydzień, a ty mi tu z przyszłością wyjeżdżasz - zaśmiała się. - Ale podejrzewam, że będę tu, gdzie jestem. 

- Chcesz tego? Chcesz spędzić życie w ten sposób? 

- Mam tu wszystko. Rodzinę, dziewczynę, przyjaciół, pracę. Nie potrzeba mi więcej. Nie mam wygórowanych wymagań i ambicji. 

Camila miała. Od dłuższego czasu myślała o tym, co będzie, gdy już skończy szkołę. Pieniądze z polisy na życie i oszczędności jej dziadka kiedyś będą musiały się skończyć, a ona nie chciała wylądować za kasą w małym miasteczku. Pragnęła czegoś więcej. Chciała zobaczyć więcej niż w kółko te same domy, las i szare ulice. 

- A ty? - mruknęła blondynka. 

- Nigdy nie prosiłam się o takie życie. Sądziłam, że zanim mnie to dopadnie, zdążę stąd uciec, ale jak widzisz, nie wyszło. 

- Nie jest źle. Otaczasz się oddanymi ci ludźmi. Chodzisz do prywatnej szkoły. Nie musisz martwić się o pieniądze. 

- Na razie, ale kasa za niedługo się skończy, tak samo jak szkoła. Nie jestem głupią dziewczynką, która chce tylko jakoś przeżyć. Mam więcej do zaoferowania światu. 

- No i co, chcesz wyjechać? Zostawić to wszystko? - W tonie jej głosu można było dosłyszeć nutkę oburzenia. 

- A żebyś wiedziała. Chcę się spakować, wynieść się jak najdalej będzie to możliwe i nigdy nie wracać. 

- Jak ty sobie to wyobrażasz? 

I właśnie tu tkwił problem. Nie była pewna, czy wystarczy jej silnej woli i samozaparcia, by zrealizować takowy plan. To nie było takie proste. Zresztą, nic w jej życiu nie było. 

- Wystawie dom na sprzedaż. Na pewno znajdzie się kupiec. Jest zadbany i w dobrej lokaliz...

- Miałam na myśli Sangria - wtrąciła się. - W ostatnim czasie dużo się działo i super, że cały ten konflikt mamy za sobą, ale oni nadal czekają, aż wrócisz, a ty mi mówisz, że chcesz wyjechać. 

- Uznajmy, że schodzę z pokładu. Pozostało jedynie oddać stery komuś innemu. Komuś, kto wybrał takie życie i się temu nie sprzeciwia. 

- Camila... Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? 

- Tak, DJ. Jestem pewna. 

- I nic nie przekona cię do zmiany zdania? 

- Nic. 

Dziewczyny porozmawiały jeszcze chwilę o jakiś głupotach, aby rozluźnić atmosferę. Obie obawiały się, że ciągnięcie tematu doprowadzi do kłótni, a tego nie chciały. Wbrew pozorom nie przepadały za sprzeczkami i konfliktami. 

- Wracam do domu - oznajmiła po jakimś czasie. 

- Nie kłam, jedziesz do Lauren. - Poruszyła sugestywnie brwiami. 

- Przecież mówię. - Machnęła niedbale ręką - I nie rób takich min. To, że dawno temu się z nią przespałam, nie oznacza, że teraz będzie tak samo. Dużo rzeczy się zmieniło.

- Czekaj, co? - Otworzyła szerzej oczy. - Przespałaś się z nią?!

Cabello zaczęła przeklinać samą siebie za zbyt długi język. Mogła tego nie mówić. Dinah nie odpuści, zanim nie wyciągnie z niej każdego szczegółu. Taka już była. Wścibska i dociekliwa z niej dziewczyna. 

- Kiedyś tam, nie ważne - próbowała ją jakoś zbyć. 

- O nie, nie, nie. Masz mi wszystko powiedzieć! - Pociągnęła ją za rękaw, aby na na powrót usiadła. - Kiedy to było? Jak do tego doszło? I najważniejsze pytanie: jak było?!

- Daj spokój, proszę cię...

- Mów, Karla, albo wyciągnę odpowiedzi od Jergi. 

- Ugh, no dobra. Jakbyś ją zapytała, to najpierw ukręciłaby ci łeb, a potem wszystko opowiedziała nad twoimi zwłokami. 

- To całkiem możliwe - przyznała. 

- To było dawno temu, jak jeszcze mieszkałyśmy razem w internacie. Miałyśmy wspólny pokój, ale to wiesz. 

- Wiem. 

Camila doskonale pamiętała każdy szczegół z tamtej nocy, ale nie dawała tego po sobie poznać. Wolała, żeby nie wiedziała. 

- Była w rozsypce. Chyba jej babcia była wtedy w szpitalu. Chciałam ją pocieszyć i jakoś tak wyszło, że zaczęłyśmy się całować, a potem się pieprzyć. 

- Jakoś tak? - zakpiła. - Jeszcze mi powiedz, że to był twój pierwszy raz. 

- Był. 

- No nieźle. 

Dziewczyna nie miała ochoty dłużej o tym mówić, więc zebrała swoje rzeczy i wyszła, zanim Hansen zdążyłaby znowu ją zatrzymać. Wsiadła do swojego samochodu i odjechała spod kręgielni, kierując się prosto do Jauregui. Miały pomalować wspólnie zniszczoną ścianę w jej pokoju. 

Starała się nie myśleć o niczym, ale jedno nie dawało jej spokoju. Wyobrażała sobie, jak będzie wyglądała ich rozmowa, gdy oznajmi jej, że wyjeżdża. Bała się, że Lauren pomyśli, iż znowu ją opuszcza. Nie chciała tego robić, ale wiedziała, że jeśli przez ten jeden aspekt zwątpi, już nigdy nie opuści miasta. W końcu postanowiła, że powie jej dopiero, gdy pozałatwia wszystkie swoje sprawy i nie będzie odwrotu. 

Po dość krótkiej jeździe zatrzymała samochód przed domem młodszej. Zauważyła, że światła są pogaszone, więc wysnuła wniosek, iż zielonooka śpi. Wyszła z auta, a następnie po cichutku weszła do środka za pomocą klucza, który od niej dostała. Nie chciała jej obudzić, więc na oślep powiesiła kurtkę na wieszaku, zdjęła buty i na paluszkach udała się do jej pokoju. Drzwi były uchylone, a z pomieszczenia dochodziły niepokojące ją dźwięki. Na początku sądziła, że się przesłyszała, ale po kilkunastu sekundach była pewna, że to ciche pojękiwanie. 

Bez zastanowienia pchnęła drzwi, a oczy, które zdążyły już przyzwyczaić się do panującej ciemności, ujrzały Lauren w dość jednoznacznej sytuacji. Camila powinna czuć się zażenowana, widząc przyjaciółkę, robiącą sobie dobrze, ale było wręcz przeciwnie. Poczuła nagły przypływ emocji, które nie towarzyszyły jej od dłuższego czasu, między innymi podniecenie. 

- Kurwa... - jęknęła Lauren, na jej widok. - Ja... Um, ja... - nie wiedziała co powiedzieć. 

- Pomóc ci? - zaśmiała się starsza, w głębi serca licząc na twierdzącą odpowiedź. 

versus  | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz