little time

1.1K 137 10
                                    

5 do końca

Camila siedziała przy kuchennym stole, przeglądając papiery dotyczące sprzedaży domu. To był ostatni punkt na jej liście zadań. Umowa została podpisana z samego rana, a pieniądze przelane na jej konto. Już nie było odwrotu. Pozostało jej jedynie porozmawiać z Lauren na ten temat, co mogło okazać się bardzo trudne dla nich obu. 

Jauregui wybrała się na zakupy, więc Cabello miała chwilę czasu, aby jeszcze raz pomyśleć nad odpowiednimi słowami. Mogłaby prosto z mostu powiedzieć, że się wyprowadza, ale nie miałoby to krzty taktu. To delikatna sprawa, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie miesiące, które spędziły w bliskiej relacji. 

Młodsza wróciła do domu około dwunastej. Była w świetnym humorze. Ostatnio często odczuwała radość, co było spowodowane obecnością Camili. Wchodząc do domu, nie wiedziała, że to się zmieni. 

- Lo... - zaczęła pełna obaw. - Możemy szczerze porozmawiać?

Jedyne co przyszło zielonookiej do głowy, to rozmowa o ich niedawnym pocałunku. Może chciała to sobie wyjaśnić i dobitnie dać jej do zrozumienia, że nic z tego nie będzie?

- To nigdy nie kończy się dobrze - trafnie zauważyła. - Ale jasne. Co się stało? Co to? - zapytała, zauważając rozłożone kartki papieru. 

- Właśnie o tym chciałam pogadać. 

Camila wręczyła jej umowę sprzedaży. Ta przestudiowała szybko treść dokumentu i się uśmiechnęła.

- Sprzedałaś dom? - zaśmiała się. - Wiedzę, że wprowadzasz się na dobre. 

- Nie do końca, Lauren. 

Nadszedł moment, w którym musiała wypowiedzieć te dwa słowa. Ledwo przechodziło jej to przez gardło. 

- Wyprowadzam się - odparła w końcu, uważnie obserwując twarz drugiej, jej mimikę i oczy. Oczy było najważniejsze, one zawsze mówiły prawdę. 

- Gdzie? - Nadal nie rozumiała. 

- Wynajęłam mieszkanie. Nieduże, jeden pokój, salon i otwarta kuchnia. Bardzo ładne - dopadł ją słowotok. Wolała mówić cokolwiek, żeby tylko odwlec ciąg dalszy rozmowy.

- W East Side? Nie wiedziałam, że tamte mieszkania są warte uwagi. Ale skoro udało ci się znaleźć coś ciekawego, to...

- W Nowym Yorku - powiedziała szybko, żeby już mieć to za sobą. - Wyjeżdżam. 

- Co? - dopytała, jednak doskonale słyszała jej słowa. Miała jednak nadzieje, że to jakiś nieśmieszny żart. Camila lubiła sobie z niej żartować i robiła to dość często. Chciała, by i tym razem tak było. 

Nie potrafiła do końca określić swoich uczuć. To było coś między nagłym poczuciem pustki, bezsilności i bezsensu. Właśnie, pusta. To na towarzyszyła jej od dłuższego czasu, a gdy w końcu udało jej się ją zapełnić, gdy przestała czuć się niekompletna, to wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Wciągu krótkiej chwili dopadła ją złość, smutek i żal. Wszystkie te emocje toczyły ze sobą wewnętrzną walkę o resztkę jej serca, które oddała Camili. Nie dała jednak tego po sobie poznać. Włożyła ogromny wysiłek w to, aby na jej twarzy zagościł skromny uśmiech.  

- Zawsze o tym marzyłaś - odezwała się cicho, by przypadkiem jej głos nie zadrżał. - Chciałaś się stąd wyrwać. W końcu to zrobisz. 

- Lauren... Nie chcę, żebyś myślała, że znowu cię zostawiam. Nic z tych rzeczy. Będziemy się widywać tak często, jak tylko będzie to możliwe. No i są jeszcze telefony, internet...

- Wiem, Camz. Nie myślę tak - po części skłamała. - Cieszę się, że zaczniesz życie na nowo. Zasłużyłaś na to. 

- Wiesz... Możesz wyjechać ze mną - odparła, mocno wierząc, iż dziewczyna również tego chce. 

- Moje życie jest tutaj. Nie wiem, czy potrafiłabym gdzie indziej. Ale jak już mówiłaś, są telefony i internet. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo - zaśmiała się cicho, chcąc ukryć te wszystkie negatywne emocje. - Kiedy wyjeżdżasz? 

- Jutro wieczorem mam samolot. 

Kolejny cios. Myślała, że mają więcej czasu. Miała wrażenie, że jest na ringu, stoi na środku z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała i pozwala się okładać. Uderzenie za uderzeniem. Pięści raz po raz w bliskiej konfrontacji z jej twarzą. Nie mogła nic zrobić. Nie mogła wpłynąć na jej decyzję. Musiała dać jej odejść. 

- W takim razie musimy dobrze wykorzystać ostatnie wspólne chwile, należycie się pożegnać. 

Camila już miała przed oczami ich wspólną noc, już czuła smak jej ust i rozpaloną skórę. Szybko jednak odsunęła od siebie tę myśl. Nie mogło to się skończyć w taki sposób. 

versus  | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz