Rozdział 13

2.5K 125 15
                                    


Jacob

Budzę się kilka minut po dziesiątej. Przecieram twarz ręką, ziewam i odruchowo szukam obok siebie Nili. Dopiero po chwili przypominam sobie, że dzisiejszej nocy nie spała ze mną. Pomysł Laury ani trochę mi się nie spodobał, ale lubiłem tę dziewczynę i postanowiłem zrobić mały wyjątek. Noc minęła szybko, a dzień nie powstrzyma mnie przed zobaczeniem mojej przyszłej żony. Cholera! Czyż to nie brzmi cudownie?


Przemierzam ogromny dom, aby dotrzeć do naszej sypialni. Kiedy uchylam drzwi, zastaję Nilę w łóżku. Nie śpi, leży na boku i wpatruje się w okno, nie zdając sobie sprawy z mojej obecności. Podchodzę bliżej, układam się obok niej i wsuwam palce w jej włosy. Dopiero teraz budzi się z transu, mruga kilka razy i posyła mi lekki, zaspany uśmiech. Przyglądam się jej zmarnowanej twarzy, podpuchniętym powiekom i spierzchniętym ustom. Coś tu nie gra. Przyszła panna młoda nie powinna tak wyglądać!

– Co się stało, Nila? – nie spuszczam z niej wzroku, za to ona spuszcza go w dół – Proszę, powiedz mi.

– Nic takiego. Chyba miałam zły sen i męczyłam się przez pół nocy. Chciałam do ciebie pójść, ale nie...

– Dlaczego tego nie zrobiłaś, brzoskwinko? Wiedziałem, że to był fatalny pomysł z tą osobną nocką.

– Nie przejmuj się, naprawdę nic mi nie jest. Zaraz wstanę, ogarnę się, zjem coś i będzie dużo lepiej.

– Chodź do mnie, przytul się – odchylam ramię, Nila wślizguje się pod nie i opiera głowę na moim torsie.


Jemy śniadanie na patio, przy pięknej pogodzie i cudownym widoku. Nila faktycznie wygląda lepiej, a na jej policzkach widnieją rumieńce. Wcina grzankę z dżemem truskawkowym, popija kawą i spogląda w dal, na błękitną wodę. Nie planowałem zostawać tutaj zbyt długo, ale potrzebowałem trochę czasu, żeby zorganizować nasze nowe miejsce zamieszkania. Ufałem jej, ale nie na tyle, aby dać jej swobodę.

– Gdzie chciałabyś mieszkać, kotku? – przekręca głowę, oblizuje usta i patrzy na mnie podejrzanie.

– Nie bardzo rozumiem pytanie. Jak to gdzie? Przecież jesteśmy tutaj, tak? Masz zamiar to zmienić?

– Tak – patrzy na mnie zaskoczona, a jej oczy są wielkie jak spodki – Nie ukrywam, wyspa jest wspaniała, ale na dłuższą metę nie dam rady tutaj mieszkać. Odcięcie od lądu utrudnia życie, dlatego przeniesiemy się gdzie indziej za jakiś czas. Chcesz wybrać miejsce? – zamyśla się, a ja podziwiam jej piękną twarz.

– N-nie mam pojęcia, Jacob. Byłoby fajnie, gdyby było ciepło. Hej! A może wrócimy do Panamy, hmm?

– Wątpię, to nie jest już bezpieczne miejsce. Podobało ci się tam? – przytakuje głową, biorąc kolejny kęs grzanki – Cieszę się. Żałuję, że tak wyszło i musieliśmy wyjechać. Moi rodzice przeprowadzili się tam, kiedy miałem dwa lata. Ojciec dostał świetną pracę, więc się nie zastanawiali. Lubiłem Panamę, jest piękna.

– Och! – robi dzióbek z ust, patrząc na mnie smutno – Przepraszam. To moja wina, że wyjechaliśmy.

– Daj spokój, nie ma sensu do tego wracać. Na pewno znajdziemy równie piękne i wyjątkowe miejsce.

– Zabierzcie mnie ze sobą, dobra? – naszą rozmowę przerywa wchodzący na patio Colton. Wygląda jak nieszczęście! – Czuję się taki samotny! Muszę znaleźć sobie jakąś laseczkę, bo inaczej sfiksuję. Serio!

– Jestem pewna, że znajdziesz świetną dziewczynę, która doceni to, jakim jestem super chłopakiem.

– Mówisz? – porusza brwiami, przysuwając się do mojej dziewczyny – Jaka szkoda, że jesteś zajęta.

– Ehm, jestem tutaj, stary – burczę pod nosem, na co Colton wybucha śmiechem – I co cię tak bawi, huh?

– Ty, zazdrośniku! Nigdy nie mógłbym odbić ci Nili, chociaż jest piękna i pod względem charakteru idealnie do mnie pasuje – puszcza jej oczko, a Nila się zawstydza – Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.

– Dziękuję – patrzy mu w oczy, ale jest to takie spojrzenie, które mówi więcej, niż mogłyby powiedzieć słowa. Tajemnicze, wymowne, jakby właśnie coś sobie przekazywali. Co jest? – Bardzo to doceniam.

– Dziwnie się zachowujecie – podpieram łokieć na oparciu krzesła i nie spuszczam z nich wzroku.

– Aj, tam! Wydaje ci się. Może kiedyś jej się znudzisz i przyjdzie do mnie? – szczerzy się szeroko, aż mam chęć walnąć go w tej głupi łeb! – Wiem, że złudne moje nadzieje, ale jestem cierpliwym człowiekiem.

– Lecz się, stary – prycham rozbawiony, upijając łyk kawy – Za dwie godziny ślub. Masz wszystko, kotku?

– Mhm – mruczy cicho, smarując kolejną grzankę. Oby wszystko poszło zgodnie z planem.

Nasze ZAWSZE | cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz