Rozdział 15

2.5K 125 3
                                    


Jacob

Budzi mnie hałas. Coś dziwnego stuka, gdzieś z dala dochodzą szepty, a to pozwala wybudzić mi się natychmiast. Otwieram oczy, mrugam kilka razy i zapalam lampkę, a kiedy przekręcam głowę, strona Nili jest pusta. Zrywam się jak poparzony, wypadam na korytarz i przemierzam go z prędkością światła.

– Nila?! – wydzieram się, nie zwracając uwagę na godzinę – Kochanie, gdzie jesteś?! Odezwij się!

– Jacob, szybko! – skręcam w prawo i wchodzę do salonu. Zastaję w nim Coltona oraz Milana, którzy wyglądają na zdenerwowanych – Niech to szlag! Enzo spał u mnie w pokoju, obudził mnie, kiedy nagle wstał, więc skorzystałem i poszedłem do kuchni się napić. Kurwa, on chciał porwać Nilę, Jacob!

– C–co? – gapię się na przyjaciela zszokowany, a pot oblewa mnie w mgnieniu oka – Gdzie oni teraz są?

– Nie mam pojęcia! Musiał się gdzieś schować, bo go kurwa nakryłem! Widzisz? – wskazuje palcem za okno. Podążam za nim wzrokiem i napotykam sporą łódź, która stoi tuż przy molo – Po to wrócił, chciał ją zabrać.

– Już nie żyje – syczę przez zęby, schylam głowę i zamykam oczy. Zbieram w sobie wszystkie pokłady złości i nienawiści, aby przelać je na mojego byłego przyjaciela, brata – Enzo dzisiaj umrze. Szukajcie ich, obudźcie resztę – opuszczam salon, wracam do sypialni i zabieram z szuflady broń. Wciskam nowy magazynek, wsuwam za pasek dresowych spodenek i opuszczam dom, krocząc w stronę łodzi. Nie wierzę, że ten mały skurwysyn zaplanował porwanie mojej żony! Wiedziałem, że nie mogę mu ufać i wcale się nie pomyliłem – Halo?! – krzyczę, kiedy wchodzę na podkład. Dokładnie przeszukuję całą łódź, ale nie ma na niej żywej duszy. Zabieram kluczyki, wracam do domu i robię to samo, co na łodzi – Nila!! – otwieram drzwi do każdego pokoju, sprawdzam szafy, łazienki, garderoby, ale nie ma po nich śladu. Niecierpliwię się, a to nigdy nie wróżyło dobrze – Nila, odezwij się!! Proszę cię!! – krzyczę głośno, aż wybija mi bębenki.

– Na pewno nie opuścili domu – Colton uspokaja mnie, ale wcale nie czuję się lepiej – Kiedy go nakryłem, właśnie miał go opuścić, ale zagrodziłem mu drogę. Walnął mnie w piszczel i spieprzył w tę cześć, gdzieś tu są. Chłopcy obstawili wyjścia – przytakuję głową, zaglądając do kolejnego pokoju. Nie pomaga fakt, iż dom ma pięćset metrów kwadratowych. Długie korytarze, mnóstwo pokoi, piwnica. Kurwa! – Wiesz... – Colton zaczyna niepewnie, wchodząc za mną do łazienki – Nila była nieprzytomna. Musiał jej coś dać.

– Że co?! – patrzę na niego z niedowierzaniem, a moja nienawiść sięga zenitu – Kurwa, nigdy mu tego nie daruję. Nie opuści wyspy żywy, ba, w ogóle jej nie opuści – szukam dalej, a Colton kroczy za mną jak cień.



Nila

Najpierw czuję ból głowy i suchość w gardle, a potem do mojej świadomości przedostają się podniesione głosy. Próbuję skupić się wystarczająco, aby je rozpoznać i zorientować się, co dzieje się wokół mnie. Jestem zamroczona, moja głowa opada w dół, a coś ciasno przylega do mojego ciała. Nie mam pojęcia, gdzie się znajduję, i co gorsze, nie rozumiem, dlaczego moje ciało jest takie osłabione i wątłe.

– Nila!! – wzdrygam się przestraszona, bo doskonale rozpoznaję ten głos – Odezwij się, proszę cię!!

– Cii, spokojnie – czuję dotyk palców na policzku i ciepłe usta, które dociskają się do mojego czoła.

– C-co... – próbuję wydukać z siebie cokolwiek, ale wyschnięte na wiór gardło mi na to nie pozwala.

– To ja, Enzo. Jesteś bezpieczna, skarbie. Zabrałem cię, poczekamy trochę, uśpimy ich czujność i dotrzemy do łodzi, a potem wypłyniemy daleko stąd. Już czeka na nas samolot, wiesz? Mamy szansę – nawija jak nakręcony, ale i tak połowa z tego, co mówi, ledwo do mnie dociera. Jaka łódź? Jaki samolot? Dokąd on chce lecieć? – Jaka szkoda, że Colton obudził się wtedy, kiedy nie powinien. Zepsuł mój plan – tuli mnie do siebie, kołysze na boki i przeczesuje moje włosy, co wzmaga senność. Mam ochotę zamknąć oczy i ponownie zasnąć, ale coś mi na to nie pozwala – Wybacz, że podałem ci to cholerstwo, ale musiałem, Nila.
– Enzo... – sapię pod nosem, z ledwością unoszę głowę i wreszcie otwieram oczy. Wszędzie panują ciemności, nie widać dosłownie nic! Jasna cholera, co tu się wyprawia? – G–gdzie my jesteśmy?

– Niestety nadal w domu. Gdyby nie Colton, już bylibyśmy na łodzi, ale nie martw się, uciekniemy stąd.

– Posadź mnie, p–proszę – rzeżę niczym motorówka, ale Enzo posłusznie spełnia moją prośbę i sadza mnie pod ścianą. Powoli się rozbudzam, przecieram twarz rękami i odgarniam włosy – Czemu to zrobiłeś?

Nasze ZAWSZE | cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz