Trochę posprzątałam apartament i zaraz potem poszłam wziąć krótki, ale zimny prysznic. Na pewno pomoże mi to się rozbudzić. Weszłam pod zimny strumień wody i wzdrygnęłam się lekko, ale to pobudziło mnie do życia.
Zaraz po prysznicu wybrałam ubrania i poszłam zrobić delikatny makijaż. Nie robiłam niczego nadzwyczajnego, podkład, korektor, puder, tusz do rzęs i jakaś ochronna pomadka. Zdecydowałam, że pojadę samochodem, bo stąd do naszej ulubionej kawiarni. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że nie wiedziałam, gdzie są kluczyki. Postanowiłam zadzwonić do Nathana:
- Halo? Skarbie coś się stało? - powiedział zatroskany.
-Hej kochanie. Nie nic szczególnego tylko chciałam się spytać, gdzie są kluczyki do auta, bo ta kawiarnia jest trochę daleko i chciałam pojechać samochodem. - uśmiechnęłam się do słuchawki.
- Och, okej. Kluczyki do wszystkich aut są w pierwszej szufladzie komody w naszej sypialni. Wybierz, które będziesz chciała. Tylko proszę bądź ostrożna. - chyba nie chciał, żebym zniszczyła jego drogie auto.
- Jak zawsze. Miłego dnia skarbie. Będę na ciebie czekała.- rzuciłam zalotnie.
- Dobrze, postaram się być jak najszybciej. Bawcie się dobrze.
- Dzięki. Powiedziałabym, żebyś ty też, ale... no jesteś w pracy i tego nie powiem. Pa kochanie.
- Cześć skarbie. - mruknął do telefonu i się rozłączył.
Po tej rozmowie poszłam do sypialni i kiedy zobaczyłam aż 5 kluczyków do aut, nie wiedziałam, które wybrać. Postawiłam jednak na sportowe Audi A7. Poszłam do garażu i od razu wsiadłam do wybranego auta. Wyjechałam na drogę i trochę pozwoliłam sobie pofolgować. Po 15 minutach była na miejscu. Już przez szybę widziałam Alice, ale był z nią także Matt. Trochę byłam niezadowolona, bo nie wiem, czy w takim razie mogę opowiedzieć jej o układzie, skoro on tu jest. Weszłam do środka i od razu podeszłam do stolika, gdzie siedzieli moi znajomi. Oczywiście, kiedy podeszłam do nich, nie zauważyli mnie, bo wręcz pożerali swoje języki.
- Hej.- postanowiłam w końcu się odezwać.
- O cześć Lena. My... - powiedziała moja przyjaciółka, lekko zażenowana.
- Nie tłumaczcie się. - machnęłam ręką. - To wasza sprawa. Nic mi do tego.
- O czym chciałaś porozmawiać.
- Teraz, gdy on tutaj jest- wskazałam na Matta- to nie wiem, czy mogę ci coś powiedzieć. - wyjaśniłam.
- Jeśli chodzi o układ, to wiem, więc mów śmiało- mrugnął do mnie, a mnie zatkało.
- Powiedział ci? A mi zabronił mówić nawet Alice. Ale kutas! - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Lena! Od kiedy ty tak mówisz? - zaśmiała się Alice. - I o co chodzi z układem?
- Och, nieważne. A jeśli chodzi o układ, to na początku nie byliśmy zwykłą parą. Chodziło o układ. Miałam przez pół roku udawać narzeczoną Nathana, żeby ten mógł dostać udziały swojego ojce w firmie. Ja za to miałam dostać 60 tysięcy za moją „pracę". Jednak potem coś się zmieniło. Przespaliśmy się, potem jeszcze kilka razy.
- Co? Czy twoja mama wie?!
- Nie nikt nie wiedział oprócz naszej dwójki... no trójki, czwórki.
- I co teraz?
- I wczoraj po imprezie siedzieliśmy w basenie, szczegółów wolę ci nie zdradzać, ale Nathan powiedział, żebym dała mu pierścionek ten „zaręczynowy". Byłam zdezorientowana, ale dałam mu go, a ten kompletnie nagi, uklęknął przede mną i wyznał mi miłość.
- Co?! Poprosił cię o rękę tan na serio?!- zdziwił się Matt.
- No tak byłam kompletnie zdezorientowana, nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Nathan zaproponował mi, że da mi czas na zastanowienie. I dlatego chciałam się spotkać. Chciałam, żebyś doradziła mi, co zrobić. - Zakończyłam swój monolog i spojrzałam na Alice. Ta jednak nie mówiła nic. Patrzyła się na mnie. Ja chciałam, żeby coś powiedziała. Chciałam, żeby mi doradziła. - Alice? Pomożesz mi?
- Matko boska, Lena! I ty się jeszcze zastanawiasz... Czemu zawsze musisz mieć wątpliwości! - kobieta wściekła się. Zawsze musiałam wszystko przeanalizować na chłodno.
- Dobrze, czyli wiesz, co powinnaś zrobić, a czy zrobisz, to zobaczymy. - odezwał się Matt. - Jednak my też mamy do ciebie sprawę. Bo niedługo Nathan ma urodziny.
- Co?! I mi o nich nie powiedział?!
- Dobra, mniejsza. Chcemy coś zorganizować. Może jakaś mała impreza w waszym apartamencie, tylko musisz go jakoś wyciągnąć z domu dobrze?
- Okej, możemy współpracować. Czyli ja go gdzieś wyciągam. Będę trochę nieznośna, potem wracamy do domu i bum! Niespodzianka! Impreza i wszystko jest okej! Dobra, ale kiedy są te jego urodziny?
- Już w sobotę.
- Co teraz?!
- Tak. Dokładnie w tę sobotę Nathan skończy 28 lat.
- O, mój boże. I co ja mam mu kupić na prezent?
- Może najlepiej daj mu odpowiedź, na to najważniejsze pytanie...
- Serio, tak myślisz? Kurde chyba mam pomysł. Ale prezent dostanie trochę wcześniej. Tylko muszę jeszcze komuś o tym powiedzieć.
- Dobrze. Musimy już iść. Podwieźć cię? - powiedziała Alice.
- Nie dzięki, mam samochód.
- Co jak? - widziałam szok na jej twarzy.
- No tak. Chodź, zobaczysz. Przepraszam- powiedziałam do kelnerki- mogłaby café late na wynos?
- Oczywiście. Karmelową czy zwykłą?
- Karmelową proszę. Zaraz wracam.
Wyszliśmy na zewnątrz. Podeszliśmy do mojego audi.
- No to gdzie ten twój samochód. - rozejrzała się po parkingu.
- Stoisz obok niego idiotko.
- Co? To audi, no chyba nie.- Chwilę potem wyjęłam kluczyki i nacisnęłam przycisk tak, że auto się odblokowało.
- Ja pierdole! Nie wierzę, to twoje auto!
- Nie do końca moje.
- Dobra, dobra. Alice jedziemy. Mamy coś do załatwienia.
- Pa!
Zablokowałam ponownie samochód i poszłam odebrać moje late. Było pyszne... karmelowe, więc słodkie jak diabli. Jeśli nie dostanę od niego cukrzycy, to będę zdziwiona. Następnie skierowałam się w stronę galerii. Postanowiłam zrobić małe zakupy. Poszłam do sklepu z bielizną i wybrałam idealny komplet na urodziny Nathana. Na pewno będzie zadowolony. Potem skierowałam się do innych sklepów. Na końcu weszłam do jakiegoś sklepu spożywczego. Tam niestety spotkałam jedną z kolejnych pustych lasek z mojej klasy.
- Lena? Co ty tu robisz? Kiedy my się ostatnio widziałyśmy... Chyba na zakończeniu roku w trzeciej klasie.- o nieeee Victoria.
- Victoria? Co ty tu robisz? Masz rację, to był chyba nasz ostatni raz.
- Nie sądziłam, że cię tutaj spotkam. Możesz sobie pozwolić na takie zakupy? Och przepraszam, to mój chłopak Thomas.
- Hej, Lena. - mężczyzna podał mi rękę.
- Witaj, Thomas.
- Co tu robisz? Masz pieniądze na zakupy tu, czy tylko przyszłaś popatrzeć?
- Nie, przyszłam zrobić zakupy. Robię dzisiaj obiad.
- Swojej mamie? Nadal z nią mieszkasz?
- Moja mama jest aktualnie w Anglii i nie nie mieszkam z nią.
- Och, serio? Myślałam, że do końca życia będziesz z nią mieszkała, plus będzie miały pięć kotów. Tak się przynajmniej zapowiadało. - łatwo było wychwycić drwinę w jej głosie.
- No cóż. Trochę się u mnie pozmieniało.
- U mnie nie. Nadal jestem piękna i mam cudownego faceta.
- Tak, widzę. - prychnęłam.
Nagle zadzwonił mój telefon. Nathan.
- Przepraszam na chwilę. Powinnam odebrać.
- Tak jasne poczekam.
Odeszłam dwa kroki i odebrałam.
- Halo?
- Cześć skarbie, gdzie jesteś, miałaś na mnie czekać.
- O cześć kochanie.- powiedziałam i uśmiechnęłam się w stronę Victorii, której zrzedła mina- Wiem, że miałam na ciebie czekać, ale postanowiłam zrobić ci dzisiaj obiad. Wiesz, nie możemy wieczni wykorzystywać twojej gosposi, albo chodzić do restauracji. Niedługo powinnam być w domu.
- Okej, mam nadzieję, że ugotujesz mi coś dobrego. Ja jadę w takim razie na siłownie, mam nadzieję, że się nie gniewasz.
-Tak, spokojnie. Nie spalę niczego jak ty. - zaśmiałam się. - I nie ma sprawy, jedź na siłownię. Tylko nie bądź tam za długo i tak nie jest ci to potrzebne.
- Dobrze, wrócę jak najszybciej. Pa, kocham cię.
- Dobrze, do zobaczenia. Ja też cię kocham.- rozłączyłam się i podeszłam do Vicki i jej faceta.
- Przepraszam, muszę już iść. Chyba mam wszystko, czego potrzebuję.
- Tak, my też już idziemy. - Ustawiliśmy się przy kasie. Najpierw ja, potem Vicki.
- Poproszę pięćdziesiąt trzy euro.
- Mogłabym kartą?
- Naturalnie.- włożyłam złotą kartę do czytnika i wpisałam PIN, myślałam, że Vicki oczy wyskoczą ze zdziwienia. Chyba pomyślała, że okradłam bank, ale skoro widziała, że stać mnie na zakupy i to jeszcze kartą, to pewnie spróbuje się ze mną zaprzyjaźnić.
- Dziękuję bardzo.
-Lena, poczekasz, pójdziemy razem co ty na to?
-Okej. - Chłopak Vicki zapłacił za ich zakupy i poszliśmy do samochodów. Akurat stanęli obok mojego audi.
- Jezu, Thomas kup mi takie audi. Pewnie jego właściciel musi być mega bogaty i przystojny...- rozmarzyła się dziewczyna.
- Skąd wiesz, że nie właścicielka?- powiedziałam, szukając kluczyków w torebce.
- No nie wiem, ale myślę, że to jednak facet.
- Oj chyba się mylisz moja droga. Mam!- krzyknęłam triumfalnie, wyciągając kluczyki.
- A gdzie jest twoje auto? Czym jeździsz? Jakimś starym rupieciem?
Nie odpowiedziałam jej, tylko zaczęłam kierować się do audi.
- Ten z tyłu jest twój. No nawet niezły, ale nasz jest lepszy. - powiedziała, widząc Volvo. Jednak kiedy podeszłam do audi i odblokowałam auto, jej mina była bezcenna. Włożyłam zakupy na siedzenie pasażera. Obok położyłam torebkę.
- T...to twoje auto?
- Tak. Chłopak, właściwie narzeczony mi je podarował. - okłamałam ją. Nie zależało mi, żeby znała prawdę, ale postanowiłam, że chcę, żeby poczuła się zazdrosna.
- Narzeczony? A gdzie masz pierścionek?
- Brałam rano prysznic i musiał zostać w łazience. Spieszyłam się. Ach ta moja nieuwaga... - zaśmiałam się.
- Och, my chyba będziemy już lecieć. Pa. - powiedziała, kończąc rozmowę.
- Pa, nie mogę kazać czekać mojemu skarbowi. Potem będzie niewyżyty. Na razie.
Wsiadłam do audi i przejechałam im przed maską. Potem z piskiem opon odjechałam. Kiedy dotarłam do domu, zaczęłam przygotowywać posiłek. Postawiłam rybę i jakąś prostą sałatkę.---------------------------------
Hahaha! Kolejny rozdział bez jednoznacznej odpowiedzi! Wiem, że będziecie chcieli mnie zabić, ale lubię budować napięcie. Wybaczcie mi...
Dziękuję po raz kolejny za wyświetlenia i komentarze!
Nie mogę uwierzyć, jak bardzo przeżywacie te wszystkie sytuacje razem z bohaterami książki. To jest piękne.
Do zobaczenia w kolejnym.
Sky.
P.S.
Ostatnio wpadłam na pomysł, że mogę pomagać wam z robieniem okładek do waszych książek. Wszystko jest do dogadania. Piszcie do mnie. Na pewno razem coś zdziałamy!
CZYTASZ
Narzeczona na chwilę
RomanceKiedy sprzątając gabinet prezesa firmy nie spodziewałam się, że zaprezentuje mi taką ofertę. Jednak patrząc na moją aktualną sytuację finansową, nie miałam wielu powodów, aby się nie zgodzić. Bo niby czemu miałabym coś przeciwko takiemu łatwemu zaro...