Rozdział 2

430 23 0
                                    

Trening minął nam bez większych awantur i bójek, choć mało brakowało. Omal nie wdałam się w bijatykę z ''koleżanką'' z drużyny. Otóż koleżanka postanowiła przez prawie pięć minut nic nie robić. Stała z piłką i rozczesywała włosy, a ja nie mogąc dłużej tego wytrzymać podbiegłam do niej, zabrałam jej piłkę i podałam do Isao. Jak się zaczęła drzeć, ''Kim ja jestem żeby jej zabierać piłkę?! Dlaczego w ogóle mogłam się do niej zbliżyć? Ona ma prawo stać z piłką tyle ile chce!'' Nie wytrzymałam i już miałam walnąć ją w ten rudy łeb, gdy poczułam jak ktoś trzyma moją rękę. Byłam pewna, że tym kimś jest mój przyjaciel, ale gdy spojrzałam w lewą stronę okazał się nim Tanaka. Wyrwałam rękę z jego uścisku, spiorunowałam go wzorkiem, a następnie zaczęłam iść w stronę szatni. Po drodze słyszałam jak chłopcy się o coś kłócą i nawet wiedziałam o kogo jest ta cała afera. Weszłam do szatni oczywiście trzasnęłam drzwiami i zaczęłam się przebierać. Jak na złość szafka nie chciała się zamknąć, więc zaczęłam w nią walić rękami, ale to nic nie dało. Usiadłam na ławce i rozmyślałam nad sposobem zamknięcia tego dziadostwa. Postanowiłam kopnąć w nią mając nadzieję, że się zamknie. Odsunęłam się od niej i starałam się wycelować w środek drzwiczek. Wzięłam rozbieg i już miałam uderzyć, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Zatrzymałam się centymetry od tego dziadostwa i poszłam otworzyć drzwi. 

-Isao...

-Możemy porozmawiać?-kiwnęłam głową na tak, a chłopak wszedł do środka-Kapitan się nieźle wkurzył

-Domyślam się, ale to ona zaczęła!-chłopak podszedł do szafki i bez problemu ją zamknął- Jak ty to zamknąłeś?

-Tanaka ma zamiar wywalić z klubu...

-Super! Po prostu bosko! Całe życie legło w gruzach!-nie dałam mu dokończyć, bo wiedziałam, że chodzi o mnie-Moje marzenia...

-Ja nie mówiłem o tobie, tylko o naszej rudej przyjaciółce.-stałam i patrzyłam na niego jak na kosmitę- Od jakiegoś czasu kapitan narzeka na jej zachowanie, ale nie miał pretekstu by ją wyrzucić. Dzięki tobie w końcu mógł to zrobić.

-Ale to ja znowu zawaliłam nie powstrzymując się! Dlaczego więc Tanaka-kun nie wywalił nas obie?

-Jesteś napastnikiem, a ona pomocnikiem. Powiedz mi ilu mamy rezerwowych?

-Czterech 

-Ile jest tam pomocników?

-Dwóch

-A napastników?

-Ani jednego...

-Teraz rozumiesz? Mamy tylko Ciebie i kapitana jako napastników, sam kapitan nie da sobie rady, więc proszę uspokój się i nie daj się wywalić z klubu.

Kiwnęłam głową na tak, zabrałam strój i wyszłam z szatni. W drzwiach minęłam się z rudą dziunią, ta nie zwróciła na mnie uwagi, ale zaczęła krzyczeć na Isao. Już chciałam wrócić do środka, gdy blondyn uprzedził mnie i wyszedł z szatni.

-Nie dziwię się, że jej nie lubisz. Ma bardzo hmmm nietypowy charakter.

Oboje się zaśmialiśmy i ruszyliśmy do internatu. Po drodze nie spotkaliśmy nikogo, co było dziwne, gdyż po korytarzach kręci Pan Suzuki i pilnuje, by każdy dobrze się zachowywał, nie śmiecił itp. średnio spotykam go dwa razy dziennie, raz po treningu, a później po obiedzie. Isao chyba też to zauważył, zaczął się rozglądać i przyspieszył kroku. Dotarliśmy do mojego pokoju, niepewnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Dziewczyny stały na środku pokoju i patrzyły na mnie jak na idiotkę, w sumie one miały na sobie piękne sukienki i spięte włosy, a ja byłam ubrana w spodenki i miałam jedno gniazdo na głowie.

-Dlaczego nie jesteś  ładnie ubrana Egami-chan? Przecież zaraz ma przyjechać do nas grupa teatralna z innej szkoły, a dyrektor kazał się ładnie ubrać!

-Aha, nie wiedziałam, za ile mają przyjechać?

-Za jakieś pięć minut...

-Ile to potrwa?

-Nikt nie wie, ale podobno dwie godziny.

-Dobra, tyle samo zostało mi do meczu. Na razie!

Wyszłam z pokoju i napisałam do blondyna, by czekał na mnie przy wyjściu głównym. Nie musiałam długo czekać, gdyż przyszliśmy równocześnie. Mój plan zakładał pójście: do pralni (aby wyprać stroje), do mojego domu (poszwendać się trochę po pokojach), do parku i na końcu wrócić do szkoły na mecz. Opowiedziałam o nim chłopakowi, a on bez rozmyślania się zgodził. Więc wzięliśmy worki ze strojami i poszliśmy piętro niżej, gdyż u nas w internacie jest pralnia i każdy może z niej korzystać. Droga zajęła nam jakieś pięć minut, a nastawianie prania drugie tyle. Po skończonej i ''trudnej'' misji  udaliśmy się do wyjścia, po drodze napotykając spory tłum uczniów. Już mieliśmy wychodzić, kiedy drogę zablokował nam wspomniany wcześniej Pan Suzuki. Spojrzałam na brązowookiego i nie miałam pojęcia co teraz powinnam zrobić. Chłopak złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął w stronę idącego tłumu.

-Oni to chyba przewidzieli, którędy można jeszcze wyjść?

-Zostały okna w łazienkach ale one są za małe, nie przeciśniemy się.-w tym momencie przypomniałam sobie o czymś bardzo przydatnym-My w pokoju mamy przecież okno.

-Myślisz, że damy radę?

-No jasne, chodź!

Przepychaliśmy się coraz mniejszy tłum, a gdy go opuściliśmy zaczęliśmy biec w stronę pokoju. Otworzyłam drzwi i sprawdziłam czy nikogo nie ma, a następnie wpuściłam Isao do środka. Okno znajdowało się pomiędzy łóżkami, ostrożnie je otworzyłam. Było ulokowane jakieś 1,5 metra nad ziemią, miało na oko 1,5x1m, więc bez problemu się wydostaniemy. Ale jak zwykle pojawiły się problemy, jak później to okno zamknąć? co z kamerami? czy brama szkoły będzie otwarta? Nie dostałam odpowiedzi na te pytania, po prostu myślałam spontanicznie. Usiadłam na parapecie i rozejrzałam się. Wtem drzwi otwarły się z hukiem i wszedł przez nie Pan Suzuki z naszą wychowawczynią Panią Kikui... Natychmiast zeszłam z parapetu, zamknęłam okno i stanęłam obok blondyna. Kobieta chwyciła się za głowę, podeszła do nas wystarczająco blisko, by można było poczuć te obrzydliwe perfumy.

-Co wy wyrabiacie?! Mamy gości, a wy przesiadujecie w pokoju?-przypatrywała się chłopakowi, a dopiero po chwili spojrzała na mnie-Miałaś zamiar uciec, a kolega miał Ci w tym pomóc...

-To nie tak! Isao chciał mnie powstrzymać, ale ja go nie słuchałam...Przepraszam.

-Oby mi to było ostatni raz! A teraz jazda na aulę, tylko bez numerów!

Tak oto moje plany nie wypaliły, jak zawsze zresztą, a teraz idziemy na aulę jak jacyś więźniowie prowadzeni przez klawisza...Weszliśmy do środka z przymusowym uśmiechem na twarzy i czekaliśmy na dalsze polecenie klawisza. Ten pokazał nam nasze miejsca, a sam wyszedł z auli. Na szczęście były to miejsca z samego tyłu zaraz przy oknie. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i spojrzałam przez okno. 

-Dziękuje...-odwróciłam się w stronę chłopaka- Dziękuję, że ocaliłaś mnie od zemsty Pani Kikui...

-Ty rano wybłagałeś od kapitana minuty dla mnie, tak więc jesteśmy kwita.

Chłopak kiwnął głową, a ja znów spojrzałam w okno i nie wiem nawet kiedy zasnęłam.

Złote Ziarno - IE GOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz