Rozdział 23

225 13 0
                                    

Pierwszy trening, pierwsza krew i kłótnia z głównym kapitanem w roli głównej.
Chłopak przyjechał spóźniony, zaczął robić awanturę o drugiego kapitana, czyli o mnie. Chciał aby jego przyjaciel zajął moje miejsce, a po usłyszeniu, o woli cesarza nie wytrzymał i zaczął krzyczeć. Jedyne co z tego zrozumiałam to, że Cesarz jest marionetką w rękach jego ojca. Moja cierpliwość również się skończyła i chłopak zarobił strzała w policzek. Z jego nosa dziwnym trafem polała się stróżka krwi. Nie planowałam tego, ale opuściłam trening i udałam się do nauczyciela.
Dostał stały etat i mieszkanie, miałam do niego przychodzić co dwa dni i wtedy, kiedy moje emocje są na wyczerpaniu.
Spędziłam w jego gabinecie prawie godzinę, próbując się uspokoić, rozwalając przy okazji kilka wazonów, krzesło i rozlewając herbatę na dywan. Przeprosiłam za szkody, a kiedy wiedziałam, że emocje opadły wróciłam na boisko.
Pewnym krokiem wkroczyłam na murawę, ustawiłam się na swoją i analizowałam przebieg treningu. Kapitan miał kilka kropel krwi na koszulce, ale nic więcej, żadnego siniaka, czy zaczerwienienia.

-Narazie nie ufają sobie, muszą zapoznać się z nową sytuacją, a przede wszystkim potrzeba im kapitana.-po tych słowach odwróciłam się i spojrzałam opiekunowi w oczy. Trwaliśmy chwilę w milczeniu, po czym zaczęłam bawić się palcami, to nowy trik nerwowy.- Oboje wiemy, że byłabyś w stanie to zrobić....

-On mi na to nie pozwoli, oboje o tym wiemy.-mocniej wygięłam kciuk.

-Wie do czego jesteś zdolna-uśmiechnął się leniwie- przez jakiś czas powinien trzymać się z daleka.

-Co się wydarzyło, że to ja muszę zajmować się zespołem?- nie byłam pewna czy pytałam z pomocą daru, czy bez niego. Liczyła się tylko konkretna odpowiedź.

-Zawodnicy zaczęli rozmawiać na temat głównego kapitana i o jego ewentualnej zmianie, Senguuji Yamato jest chłopkiem, któremu nigdy nie odmówiono, a co dopiero postawiono opór... Postanowił zrobić wszystko by drużyna była po jego stronie i zaczął obiecywać, że doniesie o wszystkim ojcu. Niektórzy się przestraszyli i zgodzili się, pozostali ciągle się wahają.

-Zastraszył ich...ale jak ja mam przekonać ich do swoich racji?

-Pokaż im swój charakter i swoją piłkę.

Pstryknęłam palcami i wróciłam do oglądania treningu, zaczekałam na chwilę w której piłka wyjdzie poza linię boiska i zaczęłam mówić. Nie krzyczałam na całe boisko, nie szeptałam, stałam i wpatrywałam się w kapitana, moje słowa trafiały do wszystkich, nawet do opiekuna.
'Widzę, że trening jak na razie nie zmierza w dobrym kierunku.-wszyscy zaczęli rozglądać się w poszukiwaniu nadawcy- Nie ma się czego obawiać, mówię do was jako Egami Yokogiru, pomocnik i drugi kapitan tego zespołu. Chciałabym prosić was o przysługę. Zacznijcie grać w piłkę, a nie kopać ją bez sensu!  Każdy z was został wybrany z pośród tysiąca innych uczniów Piątego Sektora, właśnie ze względu na waszą grę. Każdy ma swój nie powtarzalny styl, sprawia że dzięki niemu staje się wyjątkowy. Razem stworzymy drużynę, która będzie super zgrana, ale nie będzie blokować indywidualnych zdolności. Jedynym haczykiem jest nieoficjalna zmiana kapitana, wiem, że będzie to trudna decyzja, ale minęła już godzina treningu, a nic nie jest zrobione.'

-Nie zgadzam się!-Kapitan krzyknął z drugiego końca boiska- Ojciec obiecał tą drużynę mnie!

'Jakoś nie widać byś wkładał jakiekolwiek zaangażowanie w trening, czy chociażby sam dobór drużyny...'-oparłam ręce na biodrach, gdy ponownie mi przerwał.

-A Ty niby co takiego zrobiłaś?

'Jakby Cię to interesowało, wiedziałbyś, że wszyscy którzy tutaj stoją zostali wybrani przeze mnie, wszyscy oprócz Ciebie'-czułam, że lekkie kłamstwo nic nie zmieni. Yamato zamilkł i pozwolił mi dokończyć myśl-'Na papierze i w trakcie meczu opaskę będzie miał Senguuji-kun, na treningach ja będę wydawać polecenia, zgadzacie się na taki układ?'

-A co powie na to trener?-posłałam chłopakowi mordercze spojrzenie, po czym zwróciłam się do opiekuna.

-Czy zechce Pan zostać naszym trenerem i zgodzi się Pan na zawartą przed chwilą umowę?- w tym zgiełku zapomniałam zapytać Cesarza o trenera, ale on również nie zawracał sobie tym głowy. Postanowiłam postawić na opiekuna, do czasu, aż ojciec Yamato sam się tym nie zajmie, lub nie pośle kogoś na to stanowisko.

Toramaru zgodził się i zasiadł na ławce rezerwowych. Nie miałam pojęcia dlaczego zostawia wszystko na mojej głowie, ale podporządkowałam się jego woli i rozpoczęłam rozgrzewkę. Kapitan totalnie o tym zapomniał i jakby nic zaczął grę, na domiar złego źle ustawił graczy. Po paru seriach na rozbudzenie mięśni, ustawiłam graczy na prawidłowych pozycjach i zaczęliśmy ćwiczyć podania. Wszystko szło jak po maśle, nikt nie stracił piłki, a kiedy ktoś źle przyjął od razu się poprawiał. Czułam, że ta drużyna może zajść daleko, do momentu, w którym postanowiłam przetestować drybling. Kilka osób nie radziło sobie z nim dobrze, przerwałam trening, poprosiłam o sznur i opony i zaczęłam wyjaśniać w czym ma to pomóc.

-Sznury zamocujemy do rur, które są nad naszymi głowami, a oponę na drugim końcu. Rozbujamy je i waszym zadaniem będzie przedrzeć się do końcowej linii. Każdy będzie musiał to zrobić, nawet rezerwowi.-zauważyłam jak Kapitan zaciska pięści i próbuje coś powiedzieć- Pobiegnę pierwsza, jeżeli to Cię uspokoi KAPITANIE.

W przeciągu dziesięciu minut wszystko było gotowe. Dwóch rezerwowych obrońców zaczęło bujać oponami rozłożonymi przez połowę boiska. Ustawiłam się na środkowej linii i czekałam na odpowiedni moment. Ruszyłam sprintem przed siebie, nie wiedziałam czy uda mi się za pierwszym razem, ale chciałam udowodnić, że jestem odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Pierwsze pięć opon pokonałam bez trudu, kolejne trzy stworzyły mały problem, gdyż nie bujały się tak samo jak poprzednie, przez co zmieniły rytm biegu. Zwolniłam, by minąć kolejną i w tym momencie rytm powrócił, dobiegłam do końcowej kreski, uśmiechnęłam się i zachęciłam pozostałych do treningu.

Wielu z moich graczy, no dobra, wszyscy padli po pięciu oponach. Chciałam im powiedzieć, że należy zmienić tempo, ale oni musieli sami sobie poradzić. Mieliśmy być w końcu najlepszą drużyną, powinniśmy radzić sobie z gorszymi problemami niż kilka opon. Każdy z nas, musi umieć wybrnąć z sytuacji, stawić czoła wyzwaniu i wyjść z tego zwycięską ręką. Następnym trening będzie spierał się na zgraniu drużyny i zaczniemy myśleć o Avatar'ach. Każdy z nich go ma, ale przez jaki czas go utrzymają? A jakby ćwiczyć podania i utrzymanie Avatar'a na raz? 

Przecież nie ma ustaleń kto, ile razy i przez jaki czas będzie mógł przywołać swojego Avatar'a.... Porozmawiam o tym z trenerem, na pewno pomoże mi podjąć słuszną decyzję.

Złote Ziarno - IE GOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz