Przeprosiny cz. 2

4.4K 150 19
                                    

Z racji tego, że mam dużo rozdziałów w zanadrzu, łapcie drugą część.

Clint:

- Jeszcze tu jesteś? Myślałam, że odchodzisz. - Odparłaś, kiedy wróciłaś do domu i zauważyłaś Clint'a siedzącego w kuchni. 

- Dotarło do mnie, że nie dam rady dokonać takiego wyboru. - Pokiwałaś tylko głową odkładając zakupy na blat. Zapanowała między wami cisza, którą przerywał tylko szelest siatek z których wyjmowałaś produkty.

- W cale nie chce wrócić do Laury, to ciebie kocham. 

- A co z ultimatum? - Przerwałaś swoją czynność spoglądając na niego ze smutkiem. Miałaś wyrzuty sumienia za wczorajszą sytuacje i jak najszybciej chciałaś go przeprosić, ale najpierw musiałaś dowiedzieć się, co zamierza zrobić dalej. 

- Nie będę wybierać między tobą, a dziećmi i Laura musi się z tym pogodzić. Będę walczyć o was wszystkich. - Jego stanowczy głos utwierdził Cię w jego słowach.

- Przepraszam, bez ciebie nie poradziłabym sobie i Avengersi też. Wszyscy byśmy bez ciebie zginęli...

Peter:

Wzięłaś głęboki wdech i weszłaś do pokoju Peter'a, wcześniej delikatnie pukając. Chłopak od razu zawiesił na tobie smutny wzrok co jeszcze bardziej spotęgowało twoje wyrzuty sumienia.

- Ja przepraszam. Nie powinnam tego mówić. Prawda jest taka, że jesteś bohaterem i nawet jeśli inni tak nie uważają to wiedz, że dla mnie zawsze nim będziesz. -  Uśmiechnął się lekko, co spróbowałaś odwzajemnić, lecz z marnym skutkiem. Zamiast uśmiechu na twojej twarzy pojawił się grymas.

- Ja nie byłem lepszy. Pozwoliłem ci myśleć, że nie jesteś dla mnie najważniejsza, a to nieprawda. Przepraszam. 

Twój grymas już bardziej zaczynał przypominać uśmiech. Usiadłaś koło Peter'a na łóżku i oboje zaczęliście wpatrywać się w ścianę naprzeciwko.

- Wiem już jakie to uczucie, kiedy bliskiej ci osoby nie ma obok. Doświadczyłem tego jak wyszłaś po naszej kłótni. - Na wspomnienie o nieprzyjemniej rozmowie skrzywiłaś się lekko. - Masz racje, że przekładałem Starka ponad ciebie, ale teraz wiem, że to był błąd. Kocham cię, [T.I.] i dlatego nikt nie jest ważniejszy od ciebie. 

Spojrzał ci w oczy, po czym mocno przytulił i długo nie uwalniał z uścisku...

Bucky:

Kiedy tylko weszłaś do domu twoim oczom ukazała się tajemnicza postać kryąca się w ciemności. Znieruchomiałaś, próbując jak najciszej znaleźć włącznik światła. W końcu udało ci się osiągnąć cel i pomieszczenie wypełnił jasny blask lamp. 

- Bucky... -Szepnęłaś, kiedy tajemnicza postać odwróciła się w twoją stronę. 

Pomimo, że znałaś go, strach cię nie opuścił. Pozostał on i nie był on spowodowany tylko ostatnią sytuacją, ale bałaś się jak jeszcze może cię zranić. Mężczyzna wykonał jeden krok w twoją stronę, a ty od razu cała się spięłaś, odruchowo cofając się. Zauważając to od, Barnes od razu zatrzymał się.

- Boisz się mnie. - Widziałaś skruchę malującą się na jego twarzy i nie miałaś serca powiedzieć mu prawdy, ale nie potrafiłaś też skłamać, dlatego milczałaś. 

- Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuje. - Chciałaś go jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałaś jak, bo sama byłaś w rozsypce. - Przepraszam. 

- Nie musisz przepraszać, zasłużyłam. Oczekiwałam od ciebie odwzajemnienia uczuć, zapominając, że ty możesz nie czuć tego samego i jeszcze śmiałam oskarżyć cię o obojętność. Zasłużyłam na to. 

- Nieprawda. - Ostrożnie zaczął zbliżać się do ciebie. Twój oddech przyśpieszył, lecz nie cofnęłaś się. Barnes wyciągnął dłoń i delikatnie pogłaskał cię po policzku. - Kocham cię, [T.I.].

Zdziwiło cię to tak bardzo, że nie wiedziałaś co powiedzieć. Twoje ciało wypełniła niewyobrażalna euforia. On cię jednak kocha. Rzuciłaś się w jego ramiona nie obawiając się już o nic.

- Jako jedyny sprawiłeś, że poczułam się bezpiecznie...

Doktor Strange:

Chodziłaś po ruinach sanktuarium próbując znaleźć jakiekolwiek, całe artefakty. Po godzinie szukania nie znalazłaś nic. Zrezygnowana usiadłaś na gruzach budynku i zaczęłaś rozmyślać co dalej masz robić, chowając twarz w dłoniach.

- Doceniam twój zapał, ale raczej niczego nie da się uratować. - Męski głos wyrwał cię z zadumy. Gwałtownie podniosłaś głowę i twoim oczom ukazał się nie kto inny jak Stephen.

- Co tu robisz? 

- Muszę odbudować sanktuarium na nowo, co nie będzie takie łatwe. - Westchnął rozglądając się po ruinach.

- W takim razie nie przeszkadzam ci. - Wstałaś, chcąc z odejść, ale zatrzymała cię dłoń Strange'a zaciśnięta na twoim nadgarstku.

- Nadal się gniewasz? 

- Zraniłeś mnie Stephen. Zresztą oboje to zrobiliśmy. - Na wspomnienie o waszej kłótni zrobiło ci się głupio. Nie powinnaś go tak ranić, nawet po tym, co on powiedział. - Przepraszam, byłeś najodpowiedniejszą osobą na sprawowanie opieki nad kamienie. 

Mężczyzna przytulił cię mocno. Wtuliłaś się w niego, rozkoszując jego bliskością. 

- Też popełniłem błąd. Zasługujesz jak nikt inny na magię...

Deadpool:

Leżałaś spokojnie na kanapie oglądając jakiś film, kiedy drzwi do twojego mieszkania otworzyły się. Zdezorientowana wstałaś i jakie wielkie było twoje zdziwienie, kiedy przed tobą, we własnej osobie stanął Wade. 

- Czego chcesz? - Spytałaś oschle, obserwując każdy jego ruch. 

- Nie myślałaś chyba, że ta dziewczyna z klubu coś dla mnie znaczy. - Prychnął, ale widząc, że nie jest ci do śmiechu spoważniał nieco. - Przyznaje, błędem było całowanie jej, ale wiedz, że tylko ty znaczysz dla mnie coś więcej. 

Westchnęłaś, odwracając się napięcie i wracając do poprzedniej czynności. Nie miałaś ochoty z nim rozmawiać. Cały czas przed oczami miałaś widok całującej się kobiety z twoim chłopakiem. 

- No weź, nie gniewaj się na mnie już. - Zmusił cię do patrzenia na niego, stając kilka centymetrów przed tobą. 

- Zasłaniasz mi. - Warknęłaś, próbując zmienić miejsce na kanapie, lecz z marnym skutkiem. Wade, już trochę zdenerwowany, wyrwał pilota z twojej dłoni odrzucając go gdzieś.

- Wkurzasz mnie. To ciebie kocham, nie tamtą kobietę. - Syknął popychając cię tak, abyś leżała na kanapie i przygniótł cię swoim ciałem. 

- Przekonałeś mnie. - Szepnęłaś co chwila zerkając na jego usta. Zanim namiętnie wpiłaś się w jego usta, powiedziałaś: - Też cię kocham, Wade...

Skarbnica Marvela, czyli preferencje i ImagifyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz