Niemiłe słowa cz. 2

4.3K 127 30
                                    

Clint:

Obserwowałaś z niepokojem jak Clint leży na łóżku głową do poduszki już od dłuższego czasu. Po tym jak wrócił do domu położył się na nim i nie odezwał się do ciebie w ogóle.

- Powiesz co się stało? - Usiadłaś na krańcu łóżka, zaczęłaś gładzić jego plecy w pokrzepiającym geście.

- Laura dała mi ultimatum na spotkania z dziećmi. - Wymamrotał, w poduszkę.

- Jakie ultimatum?

- Albo ty, albo dzieci.- Zamurowało cię. Wiedziałaś, że ta kobieta zrobi wiele żeby was rozdzielić, ale to już była przesada. Jaka matka zabrania spotykać się dzieciom z ich ojcem?

- Nie powinna tego robić. To jest prawie, że niemożliwe. - Wiedziałaś, że nie potrafiłby tego zrobić, ale i tak twój głos był niepewny.

- Coraz częściej się zastanawiam, czy nie wrócić do Laury i porzucić Avengers. - Wypalił nagle, a ty nie wiedziałaś co odpowiedzieć.

- Chyba nie mówisz poważnie...

- Sam nie wiem, [T.I.] - Odwrócił się i spojrzał w końcu na ciebie. Zabolało cię to co powiedział, dlatego też chciałaś go zranić, tak samo mocno jak on ciebie.

- To odejdź, bo może nikt tego nie mówi, ale jesteś najgorszym z Avengers i byłoby wszystkim łatwiej bez ciebie...

Peter:

Leżałaś na łóżku, kiedy Peter stanął w progu drzwi przyglądając ci się ze smutkiem. Podniosłaś się lekko przestraszona jego stanem.

- Co się stało?

- To nasze dzisiejsze spotkanie... -Zaczął, a ty już wiedziałaś, że nie będzie to miły wieczór. - Musimy je odwołać. - Dokończył, odwracając speszony wzrok.

- Znowu? Co ci wypadło tym razem? - Wypełniła cię złość, którą z całych sił próbowałaś od siebie odsunąć i nie pokazać jej w swoim głosie.

- Pan Stark, poprosił mnie...

- Stark?! - Podniosłaś się z łóżka jak oparzona.

Kolejny raz wystawił cię z jego powodu. Na początku to jakoś znosiłaś, ale kiedy coraz częściej zaczął wybierać pracę niż ciebie powoli wzrastała w tobie złość na chłopaka.

-Nie wierze, kolejny raz wybrałeś Starka zamiast mnie. Ile jeszcze będę na drugim miejscu?

- Nie jesteś na drugim miejscu. Kocham cię, [T.I.] i gdybym miał wybierać między byciem Spider-Manem, a tobą bez wahania wybrałbym ciebie. - Już mu prawię uwierzyłaś, kiedy zadzwonił jego telefon. - To pan Stark... - Popatrzył na ciebie, nie wiedząc co zrobić.

- Więc wybieraj. - Chciałaś się upewnić, czy jego słowa są prawdziwe. Jego następny ruch złamał ci serce. Z bólem wypisanym na twarzy odebrał telefon.

- Tak, Panie Stark?

- Jesteś żałosny. Nigdy nie będziesz prawdziwym bohaterem. - Ze łzami w oczach chciałaś opuścić pokój, ale przed wyjściem jeszcze usłyszałaś:

- Mogłem wtedy wybrać Mary Jane...

Bucky:

Siedziałaś na jednym krańcu kanapy, a Bucky na drugim. Oboje intensywnie wpatrywaliście się w siebie już od dłuższego czasu.

- Co z tym teraz zrobimy? - Spytałaś przerywając cisze między wami. Mężczyzna nie odezwał się, tylko dalej wpatrywał się w ciebie nieobecnym wzrokiem. - Przed chwilą wyznałam ci miłość, kiedy ty prawię mnie zabiłeś, a teraz siedzisz cicho. Bucky, powiedz coś w końcu. - Podniosłaś lekko głos, aby w końcu wyrwać go z zamyślenia.

- Nie wiem. - Jego głos był zachrypnięty przez co wydawał się oschły, lub taki po prostu był. Oblizał usta i powiedział coś, co cię załamało. - Mieszasz mi w głowię bardziej, niż HYDRA co sprawia, że krzywdzisz mnie jeszcze bardziej niż oni.

- Ty mnie nie kochasz. - Szepnęłaś bardziej do siebie niż do niego.

Poczułaś jakby miliony małych szpilek wbijało ci się w serce. Nie mogłaś pojąć, że te wszystkie wspólne chwile w których coraz bardziej zbliżaliście się do siebie były kłamstwem. Straciłaś już całkiem nadzieje, że mężczyzna może mieć uczucia, więc bez wahania zapytałaś:

- Czy ty masz w ogóle jakiekolwiek uczucia?

Barnes gwałtownie wstał i podszedł do ciebie. Widziałaś złość malującą się na jego twarzy i przeraziła cię ona.

- Nie powiedziałem nic o tym, że cię nie kocham, a nawet jeśli by tak było to to, że nic do ciebie nie czuje nie oznacza od razu, że nie mam uczuć. - Wysyczał wściekle co jeszcze bardziej spotęgowało twój strach.

- Jesteś potworem, który mnie przeraża, Zimowy Żołnierzu...

Doktor Strange:

- Wysłuchasz mnie w końcu?! - Krzyknęłaś łamiącym się głosem, nie mogąc już znieść jego krytyki.

- Po co? Kamień czasu zniknął i to twoja wina. - Warknął patrząc na ciebie wściekle. - Żałuję, że w ogóle zacząłem cię uczyć magii. Nie zasługujesz na nią. - Dodał po chwili odchodząc.

Było to jak cios w policzek. Stałaś jak wryta, kiedy Stephen wychodził ze zniszczonego sanktuarium. Nie mogłaś uwierzyć, że to powiedział. W jednej chwili straciłaś wszystko, straciłaś Strange'a.

Po twoich policzkach zaczęły płynąć łzy. Pobiegłaś za mężczyzną, sprawnie wymijając wszystkie pozostałości po ścianach budynku.

- Strange, masz mnie wysłuchać! - Stanęłaś przed nim patrząc zdeterminowanie w jego oczy. - Gdybyś dał mi skończyć wiedziałbyś, że on nie zniknął, nadal go mam.

Wykonałaś kilka ruchów ręką i przed Stephenem pojawił się naszyjnik z kamieniem czasu. Źrenice mężczyzny rozszerzyły się. Zanim zdążył coś powiedzieć przycisnęłaś naszyjnik do jego piersi i pełnym bólu głosem powiedziałaś:

- To zabolało, Stephen. Nie wiem jak można było powierzyć ci w opiekę kamień czasu...

Deadpool:

Wściekła na mężczyznę, złapałaś go za rękę i pociągnęłaś w stronę zaplecza.

- Co to miało być?! - Krzyknęłaś, kiedy drzwi się za wami zamknęły. Wade, ociążale ściągnął maskę, chwiejąc się na własnych nogach.

- Nie rozumiem o co ci chodzi.

- O to, że zwyczajnie przystawiałeś się do tej pindzi! - Złość buzowała w twoich żyłach. Irytowało Cię to, że nic sobie nie robi z tej całej sytuacji.

- Trochę sobie z nią poflirtowałem i co z tego? - Spytał, nie rozumiejąc twojej złości.

- Co z tego?! Ty chyba nie wiesz co to znaczy być w związku!

- Ale się czepiasz. Teraz tak sobie myślę i wiesz co? Zrezygnowałbym nawet ze swojej nieśmiertelności i pozwolił pożreć się rakowi byleby tylko nie być z tobą.- Powiedział to tak spokojnie i normalnie, że na początku myślałaś że żartuje. Jednak po upływie czasu jego milczenie trwało dalej, dlatego bez skrupułów powiedziałaś:

- Patrząc na ciebie myślę o samobójstwie...

Skarbnica Marvela, czyli preferencje i ImagifyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz