Moment w którym oficialnie zostaliście parą. cz. 1

4.3K 145 15
                                    

Loki:

Był właśnie jeden z waszych leniwych dni, co oznaczało, że leżeliście do późna w łóżku, przytuleni do siebie i pogrążeni w swoich myślach lub rozmawiając o wszystkim. Dzisiaj akurat odpoczywaliście w ciszy, dopóki do głowy nie przyszła ci pewna myśl. 

- Loki, bo ty mnie nawet nie zapytałeś czy chce z tobą chodzić? - Przerwałaś dzielącą was ciszę.

- Myślisz, że muszę o to pytać? - Prychnął, nie przejmując się zbytnio twoimi słowami, co wywołało twoją złość. Zerwałaś się gwałtownie i usiadłaś na nim okrakiem.  Od razu go to orzeźwiło. Złapał cię za biodra, uśmiechając się. Nie odwzajemniłaś tego tylko złożyłaś ręce na piersi i posłałaś mu złowieszczy wzrok.

- Masz zapytać. - Syknęłaś, na co on przewrócił oczami.

- Okej, w takim razie idę sobie. - Chciałaś już wstać, ale zatrzymała cię jego dłoń, zaciskająca się na twoim nadgarstku.

- Okej, wygrałaś. Chciałabyś zostać moją dziewczyną? - Uśmiechnęłaś się zwycięsko, po czym wpiłaś się w jego usta szepcząc ciche "tak".

Thor:

Spacerowaliście właśnie po Asgardzkich ogrodach. Byłaś już tu kilka razy, ale za każdym razem zachwycała cię piękność egzotycznych roślin. 

Od dłuższego czasu widziałaś, jak Thor dziwnie ci się przygląda i w końcu, kiedy przysiedliście przy fontannie postanowiłaś go o to spytać. 

- O co chodzi, Thor? 

- Tony, ostatnio mi powiedział, że nie możemy być parą dopóki nie ofiaruję ci czegoś cennego i od tamtej pory zastanawiam się, co to może być. - Automatycznie zaczęłaś się śmiać z jego głupoty, co spowodowało, że na twarzy Thor'a pojawił się niepokój. 

- Twoja niewiedza na temat Ziemi jest czasem taka zabawna. - Powoli zaczęłaś się uspokajać i tłumaczyć mu, o co ci chodzi. - Tony żartował sobie z ciebie, nic nie musisz mi dawać, żebym była twoją dziewczyną. - Mężczyzna odetchnął z widoczną ulgą.

- Więc co muszę zrobić? - Spytał po chwili.

- Wystarczy zapytać. 

- I tyle? - Spytał, chcąc się upewnić. Przytaknęłaś głową, co spowodowało uśmiech na jego twarzy. - Więc, [T.I.], czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną? 

- Oczywiście, że tak. - Oboje uśmiechnęliście się i udaliście się w dalszy spacer.

Tony:

Gwałtownie podniosłaś się do pozycji siedzącej, ciągnąc za sobą kawałek kołdry, która przykrywała twoje nagie piersi. 

- Kim my dla siebie jesteśmy? - Spytałaś szatyna. Nie wzruszony twoim gwałtownym ruchem, nadal leżał obok ciebie z zamkniętymi oczami i do połowy okryty nakryciem. 

- Myślałem, że to oczywiste. - Mruknął ledwo przytomnie, bo jedną nogą był już w krainie snu. 

- To źle myślałeś. - Warknęłaś kując go ostrym paznokciem w brzuch na co od razu wybudził się z jękiem. - Powinieneś zapytać. 

Spojrzał na ciebie zażenowany, ale ty posłałaś mu wzrok nie znoszący sprzeciwu. 

- Skoro ci tak bardzo zależy. - Westchnął po czym również podniósł się do pozycji siedzącej. - Zostaniesz moją dziewczyną? 

- Oczywiście, że tak. - Od razu rozpromieniłaś się, a po chwili dodałaś uśmiechając się zadziornie. - Więc mój nowy chłopaku, byłbyś tak dobry i zrobił mi śniadanie do łóżka?

Steve:

Gdy tylko weszłaś na salę treningową zauważyłaś Steve'a, gestem pokazującego abyś podeszła do niego i jego znajomego, który stał razem z nim.

- Witaj, Kapitanie. - Pocałowałaś go szybko w policzek i przeniosłaś wzrok na drugiego mężczyznę. 

- [T.I.], to mój przyjaciel Sam, Sam to moja dziewczyna, [T.I.]. - Przywitałaś się z mężczyzną i zanim wasza rozmowa się zaczęła Wilson musiał już iść. Gdy tylko zniknął z waszych oczu przeniosłaś rozbawione spojrzenie na Steve'a. 

- Co cię tak bawi? - Spytał, przyciągając cię do siebie i łapiąc w tali. Położyłaś swoje dłonie na jego klatce piersiowej i zaczęłaś bawić się materiałem jego koszulki, cały czas śmiejąc się pod nosem.

- Nazwałeś mnie swoją dziewczyną, a nie przypominam sobie, żebyś mnie o to spytał. 

- Tak się jeszcze robi? - Spytał zdziwiony na co przytaknęłaś. - No dobrze, więc chciałabyś zostać moją miłością?

- Oryginalnie. - Prychnęłaś. - Oczywiście, że tak. - Dodałaś po chwili złączając wasze usta w pocałunku. 

Bruce:

Gdy tylko zauważyłaś Bruce'a krzątającego się w laboratorium nie mogłaś przejść obok niego obojętnie. Weszłaś do pomieszczenia i usiadłaś na jednym z mniej zatłoczonych stołów. 

- Witaj potworku. - Przywitałaś się radośnie i dopiero w tedy wzrok mężczyzny spoczął na tobie. 

- Długo mnie będziesz jeszcze tak nazywać? - Spytał podchodząc bliżej ciebie.

- A masz jakieś inne propozycje? - Zeskoczyłaś ze stołu i również się do niego przybliżyłaś.

- No nie wiem... Może chłopak? - Uśmiechnął się zadziornie co odwzajemniłaś.

- A spytałeś w ogóle o to? - Spojrzał na ciebie zdezorientowany. Dopiero po chwili kapnął się o co ci chodzi i spytał.

- W takim razie, [T.I.], zostaniesz moją dziewczyną? 

- Oczywiście, że tak, potworku. - Przewrócił oczami na swoje przezwisko i przytulił cię mocno. 

Pietro:

- To co? Ścigamy się? - Spytałaś, kiedy zrobiliście już rozgrzewkę do biegu.

- Z tobą zawsze. - Odpowiedział chłopak. Od razi puściłaś się pędem przed siebie.

- Kto pierwszy przy fontannie zostanie moim chłopakiem! - Krzyknęłaś do chłopaka zostawiając go w tyle.

- To nie miało sensu. - Prychnął, kiedy już cię dogonił. Dostosował swoje tępo biegu do twojego i dalej mówił w ogóle się nie męcząc. - Nie mogłabyś zostać samemu swoim chłopakiem, poza tym to ja nim chyba jestem, co? 

- A spytałeś? - Wydyszałaś. Nic nie powiedział, tylko posłał ci zdziwione spojrzenie, co wzięłaś jako odpowiedź. - No widzisz, dlatego musisz wygrać. 

Gdy tylko to usłyszał od razu przyśpieszył bieg i już po chwili czekał na ciebie na linii mety. Dopiero po kilku minutach dołączyłaś do niego, cała zdyszana. 

- Wygrałem. Więc co, zostaniesz teraz moją dziewczyną? - Spytał w ogóle nie zmęczony tylko uśmiechnięty od ucha do ucha.

- Z przyjemnością. - Wydyszałaś siadając na pobliskiej ławce po czym dodałaś odwzajemniając uśmiech. - Więc jako mój chłopak bądź tak dobry i przynieś mi wodę.

Skarbnica Marvela, czyli preferencje i ImagifyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz