Rozdział 3

2.1K 106 29
                                    

Niedziela minęła dla Czkawki, raczej standardowo. Wstał z łóżka o świcie i zszedł na dół. Na śniadanie zjadł jajecznicę, a następnie wyruszył do kuźni. Wioska powoli budziła się do życia. Chłopak zawsze zastanawiał się, dlaczego prawie każdy dom we wsi, jest niemalże identyczny. Różniły je jedynie drewniane rzeźby głów smoków, ponad drzwiami. Wyjątkiem był dom Goti - wioskowej zielarki oraz twierdza. W kuźni powitał, o dziwo, Pyskacza, który zwykle lubił ciut dłużej pospać. Pracowali razem do okolic południa, gdy zrobili sobie przerwę, a Czkawka poszedł odwiedzić Nocną Furię. Po drodze nie spotkał nikogo, lecz czuł, że nie za długo, będzie musiał się zbierać, gdyż nad wyspą, zaczęły się zbierać deszczowe chmury. Opowiedział dla smoka o Smoczym Treningu, który miał się zacząć następnego dnia, o strachu, że ktoś skrzywdzi inne smoki, a na koniec o ojcu, który pokładał w nim nadzieję, że zabije smoka.

Czkawka od dawna zastanawiał się, czy aby bogowie się na niego się nie uwzięli.

Gdy zaczął padać deszcz, wrócił do kuźni, gdzie razem z Gburem pracowali do wieczora. Gdy zaszło słońce, szatyn poszedł spać, wcześniej jednak poprosił bogów o siły na następny dzień.

Poniedziałek zielonooki zaczął się o wiele wcześniej niż świt. Chłopak nie dał rady spać z powodu nerwów. Siedział, więc przy palenisku rozmyślając. Samotność ponownie dała o sobie znać. Czkawka westchnął i wyjrzał za okno. Ujrzał wieś pogrążoną we śnie i ciemności. Od kilku dni smoki nie atakowały wikingów, co jednak nie spowodowało osłabienia się wart.

Wypił nieco zaparzonych ziół i gdy ubrał się cieplej, wyszedł na zewnątrz. Mimo lata powietrze było chłodne, co jednak nie przeszkadzało chłopakowi. Powoli przechadzał się pomiędzy budynkami. Spacerując, rozmyślał nad pierwszą lekcją Szkolenia. Od kilku dni, ciągle słyszał rozmowy rówieśników na ten temat. Dla niemal wszystkich wikingów ów czas był jednym z najważniejszych, gdyż dopiero wtedy, jak się zwykło mawiać, chłopak, czy też dziewczyna, stawali się wikingami. Czkawce wydawało się to niezwykle idiotyczne, gdyż jak parę walk na arenie, miało zmienić młodzież w dorosłych. Nigdy jednak nie podzielił się z kimś przemyśleniami, poza pamiętnikiem, który był schowany.

Dzień powoli wstawał, a chłopak zdawał się stresować coraz to bardziej. Wkrótce, w wiosce zaczęli się pojawiać przechodnie, lecz szatyn ignorował ich. Pogrążony w przemyśleniach, ledwo dostrzegł, że doszedł do kuźni. Zamówienia powoli się kończyły, więc Czkawka postanowił przysiąść do pracy nad swoim podarunkiem. Południe powoli się zbliżało, więc kowal, który przyszedł do pracy nieco później, aniżeli chłopak, wraz z czeladnikiem, wyruszyli na Arenę, na której to młodzież trenowała, a także walczyła o możliwość zabicia Koszmara Ponocnika na oczach mieszkańców wyspy.

Dla Czkawki jednak budynek, z pewnością nie kojarzył się z niczym przyjemnym. Niegdyś, podobnie jak inni młodzi wikingowie, czuł zachwyt, patrząc jedynie na samą Arenę. Szczerbatek oraz jego przyjaźń zmieniły jednak Haddocka. Zrozumiał on, jak wyjątkowymi stworzeniami są smoki i winno się je badać, nie zabijać.

Sam budynek nie wyglądał na imponujący. Miał kształt półkuli, gdzie sufit był złożony z metalowych prętów. Smoki mieszkały w wydrążonych jaskiniach, a wejście do każdej było zablokowane metalowymi drzwiami. Kamienne ściany miały szary kolor, podobnie jak większość skał na wyspie.

Rówieśnicy młodego kowala, już byli w środku rozmawiając o bliznach, który mieli nadzieję zdobyć. Tutaj jednak szatyn nigdy nie mógł zrozumieć wikingów, bo czy nie lepiej nie mieć blizn? Co prawda te były, ponoć, symbolem męstwa, jednak w przekonaniu Czkawki, były oznaką głupoty i nierozwagi.
- Witam na Smoczym Szkoleniu - Pyskacz, oficjalnie zaczął trening, tym samym uciszając gadających nastolatków. Czkawka otrząsnął się z rozmyślań i skupił się na słowach kowala. Jednocześnie stanął na zbiórce obok Śledzika - Tutaj nauczycie się jak walczyć z tymi bestiami - słysząc to słowo, smoczy jeździec skrzywił się w myślach.
Tutaj to ludzie stają się bestiami - pomyślał Czkawka.
- Zaczniemy naukę od najmniej niebezpiecznych smoków, czyli Gronkli, potem powoli będziemy się zbliżać do większych sztuk, jak choćby Śmiertnik Zębacz, ażeby skończyć na Koszmarze Ponocniku. Jakieś pytania? - kowal zadał pytanie, choć niemal od razu zaczął kontynuować - Nie to dobrze. Lekcja pierwsza - to mówiąc, Gbur sięgnął do dźwigni otwierającej wrota.
- Nie będzie wcześniej jakichś lekcji teoretycznych, czy coś? - pytanie zadał Sączysmark, którego głos być nadzwyczajnie wysoki.

Życie CzkawkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz