Rozdział 13

1.2K 74 21
                                    

Już jedząc śniadanie, Czkawka wiedział, że ten poniedziałek będzie pełen emocji. Nie dość, że miało się odbyć Smocze Szkolenie, to niemalże pewne było, że Łowcy tego dnia przybiją do portu. W czasie posiłku chwilę chłopak rozmawiał z przyjaciółką, jednak w pewnym momencie zamilkli.
- Zgaduję, że chcesz dołączyć do zajęć na Arenie - przerwał ciszę szatyn, spoglądając w kubek wypełniony parzonymi ziołami - Reszta też na nich będzie. Wszyscy chcą zabijać smoki - nie odrywał wzroku od cieczy, której powierzchnia była spokojna.
- A ty nie chcesz? - zapytała Tamara, wbijając wzrok w przyjaciela, który nie odpowiedział.
- Szkolenie zacznie się przed południem, więc na razie mamy nieco wolnego czasu - orzekł, zmieniając temat - Powinniśmy popracować nad projektem, jako że później będziemy witać gości - ciemnowłosa odpuściła szatynowi, jednak postanowiła, że wrócą do tego tematu.
- Masz rację - odrzekła, wstając od stołu. Chłopak uczynił podobnie i po chwili razem kroczyli przez wieś, oglądając budzące się życie na wyspie. Wielu mieszkańców stało w kolejce, by nabyć świeże pieczywo, głośno rozmawiając na tematy błahe, głównie plotkowali. Szatyn nie wiedział, dlaczego ludzi tak bardzo fascynowało życie innych. W ciągu kilku chwil znaleźli się w kuźni, którą zaczęli przygotowywać do pracy, poprzez rozgrzanie pieca oraz uprzątnięcia bałaganu, który narobił Pyskacz, który dołączył do czeladników, gdy ci zakończyli przygotowania.
- Chcesz dołączyć do Szkolenia? - zapytał dziewczynę, po przywitaniu się, dorosły kowal.
- Z chęcią - odrzekła, po czym spojrzała na Czkawkę, który miał nieprzenikniony wyraz twarzy - Nad czym się tak zastanawiasz? - zapytała, kierując pytanie do szatyna.
- Nad niczym konkretnym - odpowiedział, po czym ruszył do pokoju, a za nim podążyła dziewczyna.

W okolicach godziny dziesiątej, gdy powietrze nabrało ciepła charakterystycznego dla lata, Pyskacz zawołał czeladników, którzy ociągając się, wyszli z pokoju.
- Szkolenie samo się nie odbędzie - rzekł blondyn, chcąc młodych popędzić. Tamara od razu pospieszyła kroku, chcąc zmierzyć się ze smokiem. Szatyn natomiast dalej kroczył powoli, analizując całą sytuację. To szkolenie na swój sposób wydawało mu się trudniejsze, jako że miał dwa potencjalne źródła zagrożeń dla smoków, które tak bardzo pragnął chronić.
Gdy weszli na Arenę, można było dostrzec, że reszta biorących udział w treningu.
- Dobrze - rzekł donośnym głosem Pyskacz, a dźwięk odbijając się od ścian tworzył delikatne echo - Dzisiaj postaracie się znaleźć martwy punkt u Śmiertnika i wykorzystać go do zabicia bestii - jego słowa wywołały okrzyki radości u wszystkich prócz Astrid oraz Tamary, które skupiły się na drzwiach do jamy smoka, aby być gotowe do uniku czy też ataku. Czkawka natomiast gorączkowo myślał, w jaki sposób zyskać okazję, by powalić smoka, gdyż wiedział dokładnie jak to zrobić. Każda osoba znajdująca się na Arenie była uzbrojona, również szatyn, który nie rozłożył Inferno - wszystko mu mówiło, że nie będzie go potrzebować. Tarczy natomiast, tym razem, nie było, więc należało uważać na śmiercionośne kolce, wyrzucane z ogona smoka. Astrid zakręciła młynka toporem, rozgrzewając mięśnie, natomiast Tamara stała w pozycji podstawowej, trzymając miecz w gotowości.

Mimo gotowości wszystkich każdy z młodzieży podskoczył, gdy Śmiertnik Zębacz wyskoczył z jamy, trzaskając drzwiami.
- Ja to załatwię - powiedział Jorgenson, puszczając oczko do dziewczyn, po czym ruszył, wrzeszcząc na smoka, trzymając broń gotową do pchnięcia w klatkę piersiową gada. Zwierzę odskoczyło kawałek, po czym uniosło ogon, szykując się do strzału. Wtedy to Sączysmark pojął, że oto stoi oko w oko ze śmiercią. Tego nie przewidział w żaden sposób, gdy ruszał, jak mu się wydawało, z łatwością pokonać kreaturę, na której łasce teraz oto stał. Czas zdawał się dla reszty zwolnić, gdy smok był sekundę przed ukatrupieniem Jorgensona, Czkawka wyjął Inferno, rozkładając miecz, jednocześnie zapalając ostrze. Płomień buchający z broni przyciągnął atencję Śmiertnika, który się uspokoił i wodził wzrokiem za Inferno, którym szatyn powoli machał. Reszta spoglądała na to zupełnie zaskoczona, jednak ciszę przerwał Czkawka, mówiąc spokojnie:
- Sączysmark, powoli odejdź od smoka - jego ton był zimny i rozkazujący, podobny do głosu Stoika, jak uświadomił sobie Pyskacz. Ciemnowłosy na początku powoli zaczął się cofać, jednak po chwili zaczął biec, odwracając się plecami do Śmiertnika.
- Nie - zawołał szatyn, widząc jak smok, się szykuje do ataku. Haddock odrzucił miecz, po czym wbiegł między Zębacza, a Jorgensona, zamykając oczy.
- Czkawka! - wrzasnął Pyskacz, czując przerażenie na widok chłopaka, którego traktował jak syna, wbiegającego przed smoka, który powinien zabić go w kilka sekund. Jednak atak nie nadszedł, a samo zwierzę przyglądało się zaciekawione. Czkawka zaczął powoli podchodzić, by po chwili znaleźć się w martwej strefie. Reszta spoglądała na szatyna zaskoczona, pozwalając mu zająć się smokiem. Wtem to Zębacz upadł, jakby nagle zasnął, bądź zginął.
- Koniec zajęć! - wrzasnął Pyskacz, czując się zaskoczony, podobnie jak tydzień temu. Mężczyzna sam nie wiedział, co myśleć o swym czeladniku, który ponownie powalił smoka. Blondyn był zaciekawiony, jak szatyn tego dokonał, jednak nie wiedział, jak zapytać, by ten odpowiedział.
- Śledzik, pozwolisz na chwilę? - zapytał kowal, wołając jednego z młodzieńców - Wy idźcie. Wieczorem porozmawiamy o waszych błędach - dodał do reszty, spoglądając znacząco na Jorgensona, który zarumienił się na to.

Życie CzkawkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz