Rozdział 21

1.1K 62 17
                                    

Czwartkowy poranek zaczął się dla Tamary, od samotnego śniadania, w którego czasie spoglądała w kubek z ziołami. Tęskniła za przyjacielem, lecz ta noc minęła jej już spokojniej. Tego dnia planowała z pomocą Pyskacza, zamontować cały system grzewczy i go przetestować. Co prawda Czkawka mówił jej, że taki model zbiornika, może być niebezpieczny, lub przeciekać, jednak lepszego nie zdołali wymyślić. Dlatego od razu skierowała się do kuźni, gdzie blondyn już się krzątał. Zrealizowali zamówienia, a największą ich część stanowiły gwoździe, które były zużywane w ilościach monstrualnych, a kładka do wybrzeża jeszcze nie była gotowa, więc co dopiero mówić, o ilości metalu, jaką pochłonie odbudowa mola. Ciemnowłosa, gdy zakończyła razem z kowalem zamówienie na gwoździe, wymknęła się, aby zjeść obiad w Twierdzy. Po drodze mijała zapracowanych mieszkańców, którzy krzątali się w wiosce. Dziewczynie przypomniały się spacery na obiadek z szatynem. Często w trakcie ich rozmawiali, czy to o wynalazku, czy też na inne tematy, które im pasowały. Tęskniła też za tymi rozmowami, jednak nie mogła nic z tym zrobić. Jedyne co zostało, to wspomnienia, które, mimo że miłe, były niczym sztylet wbijany w serce. Próbowała czymś zająć swój umysł, aby nie wspominać, jednak w chwilach takich jak ta, gdy szła przez wioskę, przeszłość do niej wracała mimowolnie.

Czkawka wyciągnął się, po spędzeniu nocy w objęciach Szczerbatka.
- Ta wyspa nada się, na nasz nowy dom - powiedział do smoka, który jedynie mruknął w odpowiedzi, zaspany. Szatyn wiedział, że opuścił granice znanego Archipelagu. Czuł, że wiele przed nim do odkrycia, a to napełniało go entuzjazmem.
- Tylko z czego zbudujemy dom? - zapytał cicho pod nosem, wiedząc, że jeśli użyje mokrego drewna, to dom za długo nie będzie szczelny. Jednak na razie, z pewnością nie miał innego materiału. Postawił kosz, niedaleko lasu, wyciągając z niego siekierę.
- Powinienem wziąć się za robotę - jednak nim zaczął ścinać drzewa, zjadł razem ze Szczerbatkiem śniadanie. Po tym ruszył do pobliskiego lasku, aby wybrać odpowiednie drzewo.
Wieczór nadszedł dla Czkawki znacznie szybciej, niż się spodziewał. Zrobił przerwę na obiad, a potem z powrotem pracował w lesie. Udało mu się ściąć kilka drzew, które oczyścił z gałęzi. Jednak nie mógł zrobić nic więcej, gdyż brakowało mu odpowiednich narzędzi.
- Będę musiał załatwić, jakoś, piłę, gdyż bez niej, ani rusz - rzekł do swego przyjaciela, dla którego dzień minął leniwie. Jedynie wylegiwał się na plaży i łowił ryby, które później konsumował.

Tamara spoglądała na projekt, który razem z Pyskaczem skończyli montować. W teorii wszystko było dobrze zbudowane, jednak nie raz praktyka okazywała się inna, od założeń. Dlatego zamontowali całość w opuszczonym, zniszczonym domu, aby jakakolwiek usterka, nie zniszczyła, lub naruszyła całego domu, wymuszając ewakuację. I tak cała wioska była przepełniona, gdyż jej rodacy musieli mieszkać z wikingami, gdyż część statków, została zniszczona. Ocalało jedynie kilka, które wymagały drobnych napraw. Ruszyła do Twierdzy, pragnąc zjeść kolację oraz nieco odpocząć, gdyż odbudowa wioski, pochłaniała wiele ciężkiej pracy kowali. Uznała, że teraz zdecydowanie przydałaby się obecność Czkawki, który był niezwykle wydajny, jeśli chodziło o pracę w kuźni. Gdy tak szła, spojrzała na swój pas, do którego było przyczepione Inferno. Nie rozkładała go, odkąd je dostała. Dlatego teraz, w połowie drogi do Twierdzy, chwyciła rękojeść i wcisnęła przycisk, zwalniający blokadę. Ostrze płynnie wyskoczyło, rozkładając się w pełni. Całe było pokryte cienką warstwą substancji łatwopalnej, dlatego, gdy wcisnęła drugi przycisk, broń zapłonęła żółtym płomieniem, zaskakując ludzi wokoło.
- Co to za magia? - pytali się, jednak dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko ugasiła płomienie i złożyła broń, po czym ruszyła na kolację. Zmęczenie dało o sobie znać, gdy zasiadła przy ławie, powoli spożywając wieczerzę. Przysiadła się do niej Astrid, która obserwowała, jak jej przyjaciółka w ciszy je, mając na twarzy wymalowany smutek.
- Tęsknisz za nim? - stwierdziła bardziej, aniżeli zapytała blondynka, jednak ciemnowłosa, nie odpowiedziała, wspominając - Musisz ruszyć naprzód - dodała, a na to otrzymała odpowiedź w formie ostrego spojrzenia, podobnego, jakie dawał Czkawka - No co? - zapytała Hoffersonówna, jednak Tamara jedynie wstała od stołu i po chwili opuściła budynek, zostawiając Astrid, zastanawiającą się, co zrobiła źle.

Życie CzkawkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz