— Widzę, że ojciec od razu cię wysłał, co? — zapytał Gilbert, patrząc na brata.
Ludwig pokiwał głową.
— Nie mógł przyjechać osobiście.
— Nie wierzę, że wysłał swojego ukochanego synka do czarnej owcy.
— Przestań, Gilbert, wiesz, że ojciec tak nie uważa.
— Wcale. Racz powiedzieć co cię sprowadza, a potem spierdalaj.
Ludwig zacisnął usta. Wyciągnął z kieszeni kopertę, którą podał Gilbertowi.
— Kazał ci to przekazać.
— A co to? — spytał zainteresowany albinos.
— Nie wiem, nie otwierałem.
— To dla Clementie?
— Mowie ci, że nie wiem, ojciec kazał ci to przekazać. Otwórz, to się dowiesz, nie mówił mi co to.
— Potem otworzę. Możesz już iść — powiedział zirytowany Gilbert.
Ludwig podniósł się z kanapy i westchnął.
— W takim razie do zobaczenia. I powodzenia.
— Nara, braciszku — burknął, otwierając kopertę. Tak naprawdę nie miał nic do Ludwiga, choć był o niego zazdrosny. Ojciec uważał go za ideał.
Nic zresztą dziwnego, blondyn wydawał się spełniać wszystkie oczekiwania ojca.
W kopercie Gilbert znalazł list i pieniądze. Zrozumiał doskonale o co chodziło ojcu.
Zwłaszcza, że suma pieniędzy była spora. Bardzo spora, w przeciwieństwie do listu, który był nadto skromny.
Może Clementie da mu spokój? Za te pieniądze spokojnie ułożyłaby sobie życie. Wydało mu się to wysoce niemoralne. Chociaż, z drugiej strony, co w jego życiu było moralne?◻◻◻
Felicja wpatrywała się w jezioro, obracając w dłoniach mały, żółty kwiatek, który chwilę wcześniej zerwała. Siedziała w ciszy, myśląc o rzeczach błahych, wdychając świeże powietrze i ciesząc się słońcem. Odwróciła się, słysząc za sobą szelest liści. Clementie z uśmiechem na ustach przechadzała się po parku. Zatrzymała przy sobie ukochanego, nigdy nie był taka szczęśliwa. Po chwili dostrzegła blondynkę, którą widziała z Gilbertem. Uśmiechnęła się wrednie. Trzeba tej głupiej gęsi wytłumaczyć, czyj jest Gilbert.
Łukasiewiczówna uśmiechnęła się lekko, nie znała w końcu tej dziewczyny, być może była miła, zwłaszcza, że Felicja nie znała w mieście prawie nikogo.
— To ty jesteś Felicja? — spytała przesłodzonym głosem.
— Tak, to ja — odpowiedziała blondynka, robiąc miejsce na ławce.
— Pamiętasz mnie? Jestem narzeczoną Gilberta.
— Pamiętam. — Felicja znów wbiła wzrok w horyzont.
— Jestem w ciąży — oznajmiła takim tonem, jakby komentowała pogodę za oknem.
Łukasiewiczówna spojrzała na nią zdziwiona.
— Gratulacje. Nie wiedziałam, że staracie się o dziecko.
— Dziękuje, teraz nikt mi go nie odbierze.
— Słucham? Nie sądze, abyś zrobiła to specjalnie, ale... — zawiesiła się. — Planujecie ślub?
— Planuje — uśmiechnęła się, poprawiając włosy.
— W takim razie życzę ci wszystkiego najlepszego.
— Dziękuje. A ty masz kogoś?
— Ja? Nie, nie mam — odpowiedziała blondynka. — I nie spieszy mi się.
CZYTASZ
||APH|| Dzieje dawnego wieku |PrusNyo!PolHun|
FanfictionPrusy x Nyo!Polska x Nyo!Węgry + Rosja Książka pisana razem z @-Sheenaz-