Rozdział 9

350 41 20
                                    

Felicja stanęła przed Danielem, wyciągając z torby plik dokumentów. Zacisnęła na nim palce.

— Zgadnij, gdzie jedziemy.

— Warszawa? — zapytał, drapiąc się po głowie.

— Nie!

— Kraków?

— Tak jest! Musimy się jakoś wymknąć na kilka dni.

— To będzie trudne, biorąc pod uwagę twoją ciotkę.

— Nic się nie bój, wszystko załatwię — uśmiechneła się szeroko i schowała papiery pod materac. — Daj rękę.

Spojrzał na nią pytająco, wykonując polecenie.

Felicja złapała go za rękę i wybiegła z pokoju. Wbiegła z impetem do salonu, gdzie ciotka piła herbatę. Blondynka mocniej ścisnęła dłoń Daniela.

— Ciociu!

— Tak, skarbie? — zapytała, a widząc dwójkę trzymającą się za ręcę, opluła się herbatą. Szybko jednak wytarła twarz chusteczką, po czym podbiegła do pary.

— Wiedziałam, że w końcu coś zrobicie! To kiedy wesele, kochanie?

— Jakie niby... — Felicja ugryzła się w język. — Posłuchaj ciociu, Daniel powiedział mi, że ma znajomego, który oprowadza wycieczki nad morzem, a jako że przyjaźni się z Danielem, to nie wziąłby od nas ani grosza! Wyjazd trwa tydzień i chciałam zapytać o twoją zgodę.

— Jedziecie! Miłej zabawy na tygodniu miodowym, kochani — uśmiechnęła się ciepło. Daniel speszył się, przejeżdżając dłonią po twarzy.

— Dziękuje, ciociu! Wyjeżdżamy jutro! — powiedziała blondynka, przytulając ciotkę, odsunęła się równie szybko i wróciła do Daniela, którego ponownie złapała za rękę. Wyszli z pomieszczenia.

— Nie zaprzeczyłaś? — zapytał zmieszany Daniel.

— Nie. Po co? Niech sobie myśli, przynajmniej będziemy mieć spokój. — Milczała chwilę. — Poprosze cię teraz o coś, więc obiecaj, że mi nie odmówisz.

— Słucham? — spytał, patrząc jej w oczy.

— Obiecujesz?

— Jak mi w końcu powiesz, to ci obiecam.

— Nie, najpierw obiecaj!

— Obiecuje.

— Zaprowadź mnie do Gilberta.

— Słucham? — zapytał poddenerwowany. — Po co ci on?

— Pojedzie z nami. Jako... przykrywka — powiedziała. — Oczywiście, o niczym nie będzie wiedział!

— To jaki pretekst mu niby podasz?

— Wycieczka krajoznawcza?

— On nie jest na tyle głupi.

— Oj, daj spokój. Uda nam się — uśmiechnęła się. — Gilbert jest żołnierzem, nikt nie będzie go zaczepiać, dlatego bardzo nam się przyda.

— Zobaczymy. Nie mów mi tylko, że cię nie ostrzegałem.

— Nie będę.

— Chodźmy po tego debila — powiedział, szczypiąc ją w zarumieniony policzek.

Dziewczyna uśmiechnęła się i niedługo potem stanęli przed drzwiami albinosa. Blondynka głośno zapukała do drzwi.

— Was? — zapytał zaspany Gilbert, otwierając drzwi. Zdziwił go widok jaki zastał przed sobą.

||APH|| Dzieje dawnego wieku |PrusNyo!PolHun|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz