Rozdział 12

478 41 24
                                    

Weszli po schodach. Dziewczyna zapukała do drzwi pokoju Daniela.
— Lepiej ci już?

— Wejdź, jak chcesz — powiedział, nie patrząc w jej stronę.

Felicja otworzyła drzwi z lekkim wahaniem. Daniel siedział na swoim łożku i bazgrał coś w swoim szkicowniku.

— Dobrze się czujesz? — zapytała, nie podchodząc bliżej.

— Tak. Już nie jestem zły.

— To musiało być bardzo niemiłe spotkanie. — Podeszła bliżej. — Co rysujesz?

Daniel pokazał jej szkic budynków.

Felicja usiadła obok niego.
— Niesamowite — powiedziała zachwycona. — To kościół mariacki?

— Tak, zgadłaś — uśmiechnął się lekko.

— A ja dalej nie mogę zrozumieć, jak można tak ładnie rysować.

— Jak widzisz można. Nauczę cię.

— Przecież dobrze wiesz, że się do tego nie nadaje.

— Nadajesz. Praktyka czyni mistrza.

— Twoja cierpliwość jest niesamowita.

— Nie jest.

— A ja myślę, że jednak tak. Inaczej byś mi nie pomagał.

— Ale ty jesteś uparta — westchnął.

— No wiem — uśmiechnęła się szeroko. Daniel mimowolnie zrobił to samo. — Będziesz tu tak siedział do końca dnia?

— Nie wiem. Nie mam ochoty wychodzić — wzruszył ramionami.

— Gilbert dzisiaj wychodzi.

— Dzięki Bogu! — powiedział teatralnie — W końcu spokoj.

Dziewczyna popatrzyła na niego uśmiechnięta, z uniesioną brwią.

— No co? — zapytał.

— Lubię was obu.

— Dzięki. — Zza drzwi wyłonił się szczerzący się Gilbert.

Blondynka obróciła się w jego stronę.
— Nie ma za co.

—Nie podsłuchuj! — krzyknął Węgier.

Felicja przewróciła oczami.
— Przecież to też jego pokój.

— Zatkało kakao? — zapytał Gilbert.

— Gilbert, ile ty masz lat? —uśmiechnęła się, kładąc się na łóżku Daniela.

— Sam nie wiem. Mniej niż on na pewno — stwierdził albinos, dostając z poduszki.

Blondynka zaśmiała się szczerze.
— Serio was uwielbiam.

Chłopacy tylko się zaśmiali.
Polka podniosła się i usiadła.

— Felka, schowaj głowę! — krzyknął Gilbert, celując w Daniela z poduszki.
Dziewczyna schyliła się, żeby nie dostać w głowę. Niestety Gilbert nie trafił w Daniela, a w ściane.

— Jezu...

Węgier podniósł poduszkę i uderzył nią Prusaka. Gilbert upadł na łóżko.

—To był cios poniżej pasa!

— Niby z której strony?

— Tej! — krzyknął, po czym trafił Daniela w twarz.

— Ała!  — Brunet dotknął swojego nosa i złapał drugą poduszkę.

||APH|| Dzieje dawnego wieku |PrusNyo!PolHun|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz