Rozdział 6

9 3 0
                                    

Następnego dnia ubrałam swoje standardowe ciuchy i odrazu poczułam się lepiej. Ciało dalej mnie piekło, ale już mniej niż wczoraj. Zbierałam powoli siły na spotkanie z królową. Będzie to zdecydowanie nie miłe doświadczenie, ale muszę się stąd uwolnić, nie mam zamiaru zostawać w tym świecie gnijąc w lochach. 

Nagle drzwi się otworzyły, a do sali weszli "rycerze królowej". Dosłownie, zawsze bawiła mnie ta nazwa. Brzmiała tandetnie i jak dla przedszkolaków, ale prawda była taka że nie warto było z nimi zaczynać. Za każdym razem źle się to kończyło. 

Rycerze wyprowadzili mnie z lochów i eskortowali do sali widzeń. Weszłam do ogromnej sali, a na jej końcu siedziała malutka kobieta, ubrana z błękitną długą suknię. Gdybym jej nie znała pomyślałabym, że to jeszcze dziecko.

- Witaj Cassandro - powiedziała monotonnym głosem - co cię do nas sprowadza 

- Witaj Wasza wysokość. Jestem tu tylko przejazdem, tropię zwiadowcę, który posiada więcej niż jedną umiejętność. 

- Cóż za ironia, to tak jak ty - zauważyłam w jej oczach złośliwość 

- Owszem tak jak ja. Jest tylko jedna znaczna różnica, ja już nie należę do tego świata, ja nie chciałam tutaj wracać, zostałam zaciągnięta tutaj siłą i zmuszona do oddania przysługi. 

Królowa zaśmiała się ozięble. 

- Wiem o tym drogie dziecko, wszystko to wiem. A jednak pamiętam ostatni raz kiedy wydałaś radzie dwóch moich cennych żołnierzy z podwójnymi mocami, wiedząc że sama takie posiadasz. Czy nie uważasz, że takie gatunki powinno się chronić?! - teraz jej głos zagrzmiał w całej sali. 

- Nie wiem królowo. Sprawy tego świata już są mi obojętne, oddaje tylko przysługę i już mnie nie ma. 

- Doprawdy ... Wiesz, że starych czynów nigdy nie wymażesz i musisz za nie zapłacić. W taki czy inny sposób. 

- Czego ode mnie oczekujesz ? 

- Przysługi. 

- Nie zgodzę się na to. 

- Chcę przysługi, albo przysięgi. Ten zwiadowca po którego jedziesz, chcę go dostać. Będzie należał do mojej armii. 

Westchnęłam cicho. Nie miałam wyjścia, ani planu. 

- Dobrze w takim razie oficjalnie przysięgam na głowę ukochanej istoty z tego królestwa, że dostarczę ci zwiadowcę, po którego jadę. 

Królowa zmrużyła oczy, a na jej twarz wypłynął złośliwy uśmiech. 

- Dobra decyzja - powiedziała - możecie odejść i lepiej nie pokazujcie mi się na oczy dopóki nie przyprowadzicie zwiadowcy. 

Ukłoniłam się nisko i wyszłam z sali. Straż dostąpiła do mnie i wyprowadziła mnie na zewnątrz. Chwilę później dołączył do mnie Chris. Nasze konie stały już osiodłane. 

- Wiedziałem, że ci się uda 

- Wcale mi się nie udało - mruknęłam 

- Jak to ci się nie udało, jesteś tutaj przecież. 

- Chris ... - zgromiłam go wzrokiem - Królowa pozwoliła mi wyjechać tylko pod warunkiem, że złożę przysięgę lub oddam jej przysługę. 

- Jaką ? - jego głos zrobił się twardy i głęboki 

- Musiałam jej obiecać, że dostarczę jej tego zwiadowcę ... 

- Coś wymyślimy - powiedział i spojrzał mi w oczy. Zaskakujące ale wyczytałam w nich chęć  pomocy mi. Jednak szybko otrząsnęłam się z letargu i wróciłam na ziemię. 

- Wiem, damy sobie radę. 

Dalsza część drogi minęła nam w całkowitym milczeniu z czego poniekąd się cieszę. Mogłam spokojnie pomyśleć nad rozsądnym rozwiązaniem tej sytuacji. 

Przemierzaliśmy krainę siedniu cudów w zaskakującym tempie i w całkiem przyjaznej atmosferze. Muszę przyznać że coraz bardziej czułam się odprężona w towarzystwie Chrisa. A co więcej zaczynałam mu ufać.
Zaczął być kimś na kształt przyjaciela... Chyba, sama nie jestem do końca pewna. Nasza relacja była dosyć skomplikowana.

- Zatrzymamy się w najbliższej jaskini- powiedziałam

- Tak jest pani kapitan - odparł, a jego uroczy śmiech wypełnił moje uszy. Czy ja właśnie powiedziałam że jego śmiech jest uroczy? Dobra nie mogę się oszukiwać, zdecydowanie jest uroczy.
Wjechaliśmy do jaskini i rozsiodłaliśmy konie, a później zabraliśmy się za kolacje i rozpalenie ogniska.

Powoli zapadła noc a my siedzieliśmy na twardej ziemi i śmialiśmy z własnych żartów.

- Cass, mogę Ci zadać pytanie?

- Właśnie to zrobiłeś, ale śmiało pytaj.

- Dlaczego tak na prawdę cię wygnali?

Westchnęłam cicho, wiedziałam że to pytanie kiedyś padnie.

- Jestem mieszańcem, a sam wiesz co z nimi się tutaj robi. Maga i zwiadowczyni jeszcze jakoś przeboleją jeżeli bym się z tym nie obnosiła, ale odkryłam inne umiejętności które posiadam.

Popatrzył na mnie jak na wariatkę. Wiedziałam żeby mu nie mówić, jednak teraz już za późno.

- Jakie umiejętności?

Westchnęłam cicho

- Panuję nad żywiołami, jestem zmiennokształtna, mam umiejętności zwiadowcy i jest tego więcej. Czuję to w swoim ciele, ale nie potrafię zidentyfikować. Tak naprawdę nie wiem kim jestem i dlaczego taka się urodziłam. - oparłam głowę na kolanach i wgapiałam się w ognisko. - nie prosiłam się o takie życie, to wszystko mnie przerosło, a kiedy rada się dowiedziała o tym wszystkim skazali mnie na śmierć. Oni mnie nie wygnali, sama uciekłam.

Nie wiedzieć czemu oczy zaszły mi niespodziewaną mgłą zwiastując płacz. Szybko potrząsnęłam głową, ale było już za późno pierwsza łza stoczyła się po moim policzku.

- Hej, no już przestań - powiedział chłopak siadając naprzeciwko mnie i ścierając kciukiem łzę, co spowodowało, że przez moje ciało przebiegł dreszcz. Chris przyciągnął mnie do siebie i delikatnie przytulił jakbym miała za chwilę się rozpaść na drobne kawałeczki.

- Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Moi rodzice. Dzieci powinno się kochać pomimo wszystko, a nie zostawiać kiedy coś jest nie tak. Wybrali radę zamiast mnie i to właśnie tak cholernie boli, wiesz? Czasem jak na mnie patrzą mam wrażenie że widzą we mnie tylko potwora, który nie może istnieć w tym świecie - teraz rozszlochałam się na dobre.

- ćśśś, już dobrze. Dla mnie jesteś najspokojniejszą istotą jaką poznałem. Trochę charakterną, ale nikogo byś nie skrzywdziła umyślnie. - chłopak tulił mnie i kołysał żebym się uspokoiła. Delikatnie złapał mój podbródek i zmusił bym spojrzała mu w oczy. - i do tego jesteś najpiękniejszym potworem jakiego widziałem - szepnął a jego spojrzenie omiotło moją twarz zatrzymując się na ustach. Miałam wrażenie, że bardzo poważnie nad czymś myśli, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu, delikatnie potrząsając głową.

- Musimy iść spać jeśli chcemy wyruszyć przed świtem - szepnęłam ocierając łzy z twarzy. Sama nie dowierzałam, że się przy nim rozkleiłam, ostatnio coś spuściłam z ostrego tonu i twardego tyłka stałam się, hmm... Jakby bardziej kobieca.

- Masz rację - przytaknął przyciągnął mnie do siebie i schował w ramionach, układając się na zimnym podłożu.

- Co robisz? - spytałam kiedy znalazłam się ułożona w jego ramionach.

-Kładę się spać, dziwi cię to?

- Nie jakoś szczególnie... - w moim głosie dało się dosłyszeć zawahanie.

- No właśnie dlatego zamknij już te swoje piękne usteczka i idź spać.

Dwa razy nie musiał powtarzać zasnęłam jak dziecko, kołysana przez szum lasu i czując ciepło ciała za sobą. Nie tak wyobrażałam sobie pierwszą noc z chłopakiem, ale nie miałam nic przeciwko. Co lepsze, nawet mi się to podobało.
Chris wtulił nos w moje włosy i chwilę później jego oddech stał się równy i spokojny.

Fall in loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz