Odkąd dostałam skrzydła i nauczyłam się latać, było to tak przyjemne, że zaczęłam to robić codzienne.
To była chwila oderwania się od rzeczywistości. Tam na górze panowała całkowita cisza, która pozwalała mi zebrać myśli.
Kiedy wylądowałam i szłam w kierunku pałacu obok mnie pojawił się Chris.- Niedługo musimy wyruszyć
- Wiem - odpowiedziałam zamyślona i przywołałam w myślach mapę, która zaczynała czernieć coraz bardziej. - jest coraz gorzej, a ja nadal nie wiem jak używać mocy. Naprawdę nie wiem gdzie one mogą być, a co najważniejsze, nie mam nauczyciela, który mógłby mi pomóc.
- Cass, spokojnie. Jak to zawsze bywa, wszystko w swoim czasie. Na razie nie mamy chwili do stracenia.
Chris popatrzył na mnie spokojnie, jednak w jego oczach tkwił smutek. Dalej nie mógł mnie dotykać. Ta piekielna osłona działała jak gniazdko z prądem. Wkładasz palce i może cię porazić.
- Masz racje. Jutro z samego rana pojedziemy na północ. Z tego co mi wiadomo to tam jest najgorzej.
W ciszy szliśmy do pałacu. Tak samo minęła kolacja i cały wieczór. Każdy z nas pogrążony był w swoich myślach. Zaczynałam się zastanawiać gdzie podziałam się dawna ja. Jeszcze zanim Chris ściągnął mnie tu drugi raz miałam tyłek ze stali, a teraz? Teraz bałam się wyściubić nos z łóżka, straciłam całą pewność siebie.
Rankiem osiodłałam swojego "nowego" konia. Co prawda mogłam spokojnie lecieć, jednak nie wiedziałam na ile pozwala mi nowy nabytek. Odetchnęłam głęboko poklepując rudego konia. Kiedy żegnałam się z Estymą, za jej plecami pojawiła się Li. Rozpędziła się w moim kierunku i wpadła w moją klatkę piersiową przez co lekko się zachwiałam. Jak na tak maleńkie stworzonko, miała zaskakująco dużo siły.
- Jadę z tobą Cass - powiedziała stanowczo
- Li - uśmiechnęłam się - to zbyt niebezpieczne.
- Nie zostawię mojej jedynej przyjaciółki - jej głos się łamał
Popatrzyłam na Estymę, szukając u niej wsparcia, jednak ona tylko się uśmiechnęła i powiedziała
- Czemu nie? Przyda wam się pomoc.
Uwierzcie mi, szczęka opadła mi po same kolana. Natomiast Li odprawiała właśnie taniec szczęścia w powietrzu.
- Ale ... ale ... ale ... - nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- Wzrok bywa czasem omylny Cassandro. Możesz się mile zaskoczyć.
I tylko tyle miałam do gadania. Wróżka schowała się w maleńkiej kieszonce obok siodła, tak że wystawała jej tylko głowa, a na jej twarzy pojawił się uśmiech zwycięzców.
Wskoczyliśmy z Chrisem na siodła i nie oglądając się za siebie przekroczyliśmy bramy bezpiecznego pałacu. Kierując się mapą, którą miałam w głowie, ruszyliśmy leśnymi ścieżkami w kierunku północy.
Kiedy słońce powoli zachodziło za horyzont, przez nami wyrosła czarna ściana. Nadszedł czas, aby zmierzyć się z pierwszym "zatrutym królestwem". Gdy przekroczyliśmy barierę po mojej skórze przebiegły ciarki. Cisza jaka panowała dookoła była niepokojąca i co najmniej dziwna. Leśna ścieżka poprowadziła nas pod spowity mgłą czarny pałac. Wydawało mi się, że gdzieś już ten pałac widziałam i zdecydowanie nie na obrazkach z książek. Z tego co kiedyś czytałam panowała tutaj królowa jednorożców i jej pałac był oazą kolorów, a teraz wyglądał zupełnie inaczej.
Wysoka brama uchyliła się z cichym skrzypnięciem. Podążając dalej ścieżką, jedyny dźwięk jaki było słychać to głuchy stukot kopyt naszych wierzchowców. Zatrzymaliśmy się przed długimi schodami z czarnego marmuru. Zeskoczyliśmy z siodeł, a Li wzbiła się w powietrze niczym strzała i podleciała do pierwszego lepszego okna.

CZYTASZ
Fall in love
Fantasi" I właśnie dlatego miałam ci nigdy nie zaufać i być niezależna. Złamałam swoja zasadę, a ty tak po prostu mnie zdradziłeś, przekreślając tym samym wszystko co nas łączy" Christopher powraca po swoją przysługę, którą Cassandra jest mu dłużna. Demon...