- Cholera jasna - mruknęłam pod nosem jednocześnie naciągając cięciwę łuku i celując w szperacza ukrytego za krzakami. Mimo że patrzył w moją stronę, wiedziałam że jeszcze mnie nie zauważył.
Strzała pomknęła z cichym światem i utkwiła prosto między oczyma wilka.
Zsunęłam się najszybciej jak umiałam z drzewa i pobiegłam do jaskini, przy okazji szukając oznak szperaczy i innego szajsu który może nas śledzić.
Wpadłam pędem do jaskini prawie potykając się o własne nogi.- Christopher wstawaj natychmiast ! - zaczęłam szarpać go za ramię.
Chłopak usiadł i przetarł dłonią oczy, jednak widząc moje przerażenie momentalnie wytrzeźwiał.- Co się stało?
Zignorowałam jego pytanie i w zabójczym tempie zaczęłam zacierać ślady i siodłać konie.- Cassi co się dzieje? - zapytał tym razem ostrym tonem
- To nie czas na tłumaczenia, właśnie zabiłam szperacza.
- Cholera- zerwał się na równe nogi, trochę za szybko i musiał podtrzymać się ściany.
- Chris musisz znaleźć w sobie siłę, nie możemy zostać w tym lesie ani chwili dłużej. Nie wiem ile widział szperacz, a wiesz ze to kwestia godziny i wszyscy będą wiedzieli. Na razie mamy szansę uciec, póki panuje mrok. Później jesteśmy zgubieni.
I ja i on wiedzieliśmy ze musimy dokonać rzeczy niemożliwej. Wydostać się z lasu w mniej niż dziewięć godzin, gdzie optymalny czas waha się w przedziale od jednego do dwóch dni. I jeśli wyjechalibyśmy od razu mielibyśmy godzinę przewagi nad innymi stworami.
Chłopak w miarę zwinnie wskoczył na siodło, a ja tuż za nim. Wygalopowaliśmy z jaskini i ruszyliśmy najszybciej jak mogliśmy na północ. Po godzinie znacznie oddaliliśmy się od naszej byłej kryjówki, wiec pozwoliłam zwolnić tempa naszym koniom, które i tak były wytrzymałe utrzymując takie tempo przez tak długi czas. Popatrzyłam w niebo, próbując rozeznać się w terenie. Jeszcze tylko trochę i wyjedziemy z tego zakichanego lasu. Co dziwne na razie nigdzie nie widziałam nikogo, kto mógłby nas gonić. Oczywiście cieszyło mnie to, ale było zbyt podejrzane, żeby mogło być piękne.
I oczywiście nie mogłam się mylić. Gdy cudem dotarliśmy do granicy lasu przed świtem, zauważyłam rozłożone obozowiska wszystkich istot mieszkających tutaj.
Oni wiedzieli że prędzej czy później się tu zjawimy, a teraz nie było odwrotu. Byłam prawie pewna że za nami zmierzają dodatkowe oddziały.
Znaleźliśmy się w pułapce.- Christopher stój - szepnęłam do drzemiącego chłopaka - spójrz przed
siebie.- Cudownie. Poranna kawka z naszymi dobrymi znajomymi. To właśnie lubię. Na śniadanie niespodzianka. - prychnął cicho
- Musimy się pospieszyć, za nami już pewnie idą tropiciele.
Chłopak zamyślił się na chwilę i dostrzegłam błysk w jego oczach. Kiedy wytłumaczył mi swój plan nie wiedziałam czy najpierw mam zejść na zawał czy zacząć się histerycznie śmigać.- To się nie może udać.
- Nie przekonasz się dopóki nie spróbujemy, albo wymyśl lepszy sposób. - wiedziałam, że innego sposobu nie ma, więc westchnęłam tylko cicho - To jak, zaczynaj to swoje czary mary i wszystko będzie dobrze.
Westchnęłam i cicho zabrałam się do pracy. Ukryć magię przed innymi magami to jedno, a odszukać jej pokłady w swoim ciele to drugie. Czułam ją, ale mój dostęp do niej był ograniczony. Udało mi się przemienić nasze konie w wiewiórki co nie było trudne, ale wykończyło mnie na tyle, ze nie dałam rady nic więcej zrobić.

CZYTASZ
Fall in love
Fantasy" I właśnie dlatego miałam ci nigdy nie zaufać i być niezależna. Złamałam swoja zasadę, a ty tak po prostu mnie zdradziłeś, przekreślając tym samym wszystko co nas łączy" Christopher powraca po swoją przysługę, którą Cassandra jest mu dłużna. Demon...