8

976 39 12
                                    

Środa. Dzisiaj oprócz pierwszego meczu Polaków, nagrywamy również krótki filmik, który wstawimy na Instagrama. Założyłam na siebie dżinsowe szorty z wysokim stanem, czarny, obcisły top na cienkich ramiączkach i białe tenisówki. Makijaż zrobiłam naturalny dodając na usta tylko bezbarwny błyszczyk, który stworzył na nich piękną, odbijającą światło powłokę. Wzięłam jeszcze telefon, po czym wyszłam z pokoju. W holu już czekały na mnie dziewczyny, razem pojechałyśmy prosto pod wielki i niesamowity sklep ze słodyczami. Przed drzwiami były już trzy włoskie, dobrze nam znane tancerki. Właściciel, miły, starszy pan bez wahania pozwolił Nam na nagranie. Ostatni raz uzgodniłyśmy wszystkie przejścia, po czym zaczęłyśmy tańczyć (media). 

Szybko skończyłyśmy nagrania, montaż zostawiłyśmy ekipie włoskiej, a same szybko udałyśmy się do hotelu, by zdążyć na wieczorny mecz. Lekko poprawiłam makijaż i włosy, zmieniłam tylko top na koszulkę Naszej reprezentacji z moim numerem i napisem "R.Kurek". Na nogi założyłam czarne sandałki na słupku. Jak zwykle zabrałam telefon, po czym opuściłam mój pokój, a następnie hotel. Na stadionie byliśmy chwilę przed siódmą. Jak zawsze paparazzi nie odpuszało, uwolniliśmy się od nich dopiero po wejściu na trybuny. Kama zrobiła mi zdjęcie, które korzystając z wolnej chwili, od razu wrzuciłam na Instagrama. W końcu nadeszła 19.30 i na boisko zaczęli wychodzić zawodnicy. Gdy zabrzmiał pierwszy gwizdek, nie mogłam oderwać wzroku od boiska. Siatkówka pochłaniała mnie całkowicie, nie raz dziewczyny się śmiały, że oglądam mecz jak najcenniejsze dzieło sztuki. Pierwszy set wygrali. Jarałam się każdą dobrą zagrywką i udanym atakiem, to było silniejsze ode mnie. 

Z zafascynowaniem przyglądałam się Kubie, który zagrywał już kolejny raz z rzędu i po raz kolejny uraczył Nas asem serwisowym. Dając tym samym Heynen'owi kolejny powód, by nie żałował swojej decyzji. Trzeci set był dla mnie istną katorgą, chociaż pewnie dla wszystkich taki był. Każdy myślał, że to już koniec. Niestety Kubańczycy w ostatnim momencie się obudzili. Podczas czwartego seta nie mogłam już w ogóle usiedzieć na miejscu. Z całych sił zaciskałam kciuki, patrząc na wychodzącego do zagrywki Bartka. To od Niego wszystko zależało. W głośnikach usłyszeliśmy to jedno kluczowe słowo – match ball. Wszystko ucichło, ale tylko na chwilę. Piłka wylądowała idealnie na linii boiska. Pierwszy mecz za nami. W totalnej euforii opuściłyśmy arenę, wiedząc, że teraz i tak nie uda nam się złapać chłopaków. Długo nie mogłam zasnąć, ale gdy już mi się to udało, zasnęłam z uśmiechem na ustach.   

— Czy my naprawdę codziennie będziemy na takich meczach? — zajęczała leżąc na stole w hotelowej restauracji Klaudia.

— No, prawie — zaśmiałam się biorąc łyk wspaniałej, prawdziwej włoskiej kawy.

— Jak dla mnie ten jeden, to zdecydowanie zbyt dużo emocji — dodała blondynka chowając twarz w dłoniach.

— A jak wszyscy dobrze znamy naszą drużynę, takie bądź nawet większe emocję będą nam serwować podczas każdego spotkania — odezwała się oficjalnie Kama, czym doprowadziła nas do wybuchu śmiechem.

— O której dzisiaj? — zagaiła Klaudia kończąc swoją kawę.

— 16.00 — rzuciła rudowłosa odrywając się od swojego smartfona.

— Wcześnie — zmarszczyłam brwi druga.

— Są dwie godziny meczy, by każdy mógł obejrzeć i jeden i drugi, wczoraj mieliśmy późniejszą to dzisiaj gramy wcześniej — wyjaśniłam podnosząc się ze swojego miejsca co uczyniły również dziewczyny. Nie miałyśmy na dzisiaj żadnych ambitnych planów, spotkanie z chłopakami nie wchodziło w grę. Teraz mieli trening, a później ostatnie przygotowania do spotkania. To zabawne, jesteśmy z chłopakami w tym samym hotelu, a ostatni raz rozmawiałam z nim prawie trzy dni temu. Rozumiałam to jednak, taka była ich praca. Oni przyjechali tu, by wygrać Mistrzostwa. Muszą się skupić przede wszystkim na tym, widzę jak bardzo im na tym zależy.

I need one dance//Kuba KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz