Media- Babe by Sugarland & Taylor Swift
Stałam przed wielkim balkonowym oknem i wpatrywałam się w wieczorną panoramę Nowego Jokru. Dochodziła dwudziesta druga, a James dalej nie wrócił do domu. Zastanawiałam się, czy to przez naszą dzisiejszą kłótnię. Może nie chce mnie przez to na razie widzieć?
Szczerze? Wizyta w studio w ogóle mi nie pomogła. Może i wykrzyczałam swoje emocje, ale przez to miałam jeszcze większy mętlik w głowie. Minuty mijały, a ja nadal siedziałam sama w pustym mieszkaniu. Wino. Pomyślałam. Wino zawsze rozwiązuje wszystkie problemy. Z lampką mojego ulubionego, czerwonego trunku wyszłam na przestronny balkon i usiadłam w moim wiklinowym bujaku. Po niespełna chwili usłyszałam szczęk otwieranych drzwi.
-Wróciłem!- usłyszałam lekko przytłumiony głos Jamesa. Cholera jasna. Nie byłam jeszcze gotowa psychicznie na konfrontację z nim. Postanowiłam zostać na balkonie, żeby jak najdłużej unikać rozmowy z moim chłopakiem.
-Meg.. tutaj jesteś. Wszędzie cię szukałem- oho... ktoś tu ma jednak inne plany niż ja i pali się do rozmowy. James stanął w drzwiach balkonowych i krzywo spojrzał na kieliszek w mojej dłoni.-Dlaczego pijesz?Jasne jeszcze zrób mi wykład na temat picia alkoholu. W sumie spodziewałam się, że będzie miał pretensje o to co zrobiłam w jego biurze, ale o dziwo na razie nie wspominał o tym incydencie.
-Dlaczego tak późno wróciłeś?- zapytałam zmęczonym głosem, jednocześnie wstając z bujaka.-Mówiłem ci, miałem dużo pracy- powiedział odwracając wzrok.- Zresztą, sama się mogłaś o tym przekonać- dodał, wymownie spoglądając na swoją koszulę, na której nadal widniała ogromna plama z obiadu. Cholera. Jednak pamięta. - Dlaczego tak dziwnie się dziś zachowywałaś?
-Słucham?!- z niedowierzaniem spojrzałam na niego.- Ja się dziwnie zachowywałam? To ty kazałeś mi wyjść od ciebie, mimo, że nigdy tego nie robisz- mówiłam podniesionym głosem.
-Wylałaś na mnie obiad Meg. Przez ciebie musiałem odwołać spotkanie zarządu. Nie mogłem się pokazać w takim stanie- teraz to on podniósł głos. Super. Ciekawy wieczór się zapowiada.
-Zlewałeś mnie cały dzień do jasnej cholery, a na dodatek wyrzuciłeś mnie z własnego biura! Czym sobie na to zasłużyłam, co?- mówiłam przez zaciśnięte zęby, uparcie się w niego wpatrując. Byłam na niego cholernie wściekła.- Na moim miejscu każdy postąpiłby tak samo.
-Dobrze, przepraszam. Nie powinienem był się tak zachowywać. Przepraszam, za to, jak cię dziś potraktowałem- powiedział James ujmując moją twarz w dłonie. Nie spodziewałam się, że tak szybko mnie przeprosi. Cóż, najwyraźniej ja też muszę schować swoją dumę do kieszeni i również go przeprosić.
-Już dobrze kochanie. Ja też przepraszam. Chyba zbyt pochopnie zareagowałam. Każdy ma prawo mieć gorszy dzień- mówiąc to, delikatnie się uśmiechnęłam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową, a on objął mnie i mocno do siebie przyciągnął. Mogłabym stać tak wiecznie w ramionach Jamesa, ze świadomością, że wszystko już w porządku.- Ale zaraz James... skoro odwołałeś spotkanie zarządu, to dlaczego tak późno wróciłeś? Przecież... przecież nie musiałeś zostawać tak długo- lekko się od niego odsunęłam i spojrzałam w jego oczy, na co on od razu odwrócił wzrok. Od razu przypomniałam sobie moją dzisiejszą rozmowę z Deb...
-Już ci mówiłem Meg, byłem w biurze. Miałem dużo papierkowej...- nie dokończył, bo weszłam mu w zdanie.
-Czy ty mnie zdradzasz?- niewiele myśląc zadałam mu TO pytanie, na które cholernie się bałam usłyszeć odpowiedzi. James najwidoczniej nie spodziewał się takich słów z mojej strony, bo przez chwilę stał oniemiały i wpatrywał się we mnie.
-No co ty Meg.. oszalałaś- wydukał, gdy odzyskał rezon- przecież kocham tylko ciebie.
Ale ja jakoś nie byłam pewna jego słów. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam mu uwierzyć. Minęłam go i poszłam w stronę kuchni, żeby dolać sobie wina. Nawet nie zauważyłam kiedy James pojawił się w kuchni odwracając mnie w swoją stronę i mocno przypierając do blatu. Blokując moje ruchy, wpił się mocno w moje usta, nie dając mi możliwości ucieczki. Cholera. Będąc na straconej pozycji po prostu odwzajemniłam jego pocałunek i jeszcze mocniej przyciągnęłam do siebie. Tak bardzo chciałam go czuć i wierzyć, że to co mówi jest prawdą.
-Powiedziałem, że kocham tylko ciebie, więc w to uwierz, jasne?- powiedział James odrywając swoje usta od moich. W odpowiedzi tylko pokiwałam głową i przyciągnęłam z powrotem do siebie.- Swoją drogą... dobrze wiedzieć, że jesteś o mnie zazdrosna- wymruczał między pocałunkami.
-Oh.. przestań już tyle gadać- wyszeptałam, na co James ścisnął mnie za pośladki. Objęłam go nogami w pasie i ruszyliśmy w kierunku sypialni.
***
Kochaliśmy się długo i namiętnie. Po wszystkim leżałam wtulona w ramionach Jamesa. Miałam wyrzuty sumienia, że podejrzewałam go o zdradę. Było mi strasznie głupio z tego powodu. James leżał z zamkniętymi oczami i dłonią gładził moje plecy. Wspięłam się na rękach na wysokość jego głowy i zaczęłam składać delikatne pocałunki na linii jego szczęki, na co zamruczał z aprobatą. Podniosłam się i usiadłam na nim okrakiem, nie przerywając pocałunków. James przeniósł swoje dłonie na moje pośladki i zamruczał mi do ucha.
-Widzę, że ktoś tu ma ochotę na kolejną rundę- powiedział z szelmowskim uśmiechem. Spojrzałam w jego oczy i zaczęłam wykonywać okrągłe ruchy biodrami na jego męskości. Momentalnie poczułam jak robi się twardy.- Kurwa.. -syknął.
-A ja widzę, właściwie to czuję, że nie masz nic przeciwko...- wymruczałam zmysłowo, po czym jeszcze bardziej przywarłam do niego i wykonałam mocniejsze ruchy.
-O tak...- wychrypiał- właśnie tak..- wyjękiwał, kiedy ja w dalszym ciągu kontynuowałam swoje ruchy.- Jesteś taka dobra Christine...
O kurwa. Momentalnie zaprzestałam swoich czynności i spojrzałam w oczy Jamesa. Widziałam w nich jedynie panikę. Wiedziałam, co to oznacza... Zrobiło mi się cholernie niedobrze. Zerwałam się z Jamesa i biegiem ruszyłam w stronę łazienki. W oczach zebrały mi się łzy. Tak strasznie chciało mi się płakać, ale nie chciałam przy nim okazywać słabości. James, gdy dotarło do niego, co właśnie się stało, w pośpiechu ruszył za mną.
-Meghan, ja przepraszam. Nie chciałem, żeby tak wyszło... Zrozum.. proszę Meg...- nie dokończył, bo zatrzasnęłam mu przed nosem drzwi do łazienki i szybko je zakluczyłam.
Zwróciłam wszystko, co dziś jadłam, ale nadal skręcało mnie w żołądku. Z bezsilności oparłam się o zimne kafelki i pozwoliłam łzom spływać po moich policzkach. James nadal dobijał się do drzwi łazienki, prosząc abym otworzyła drzwi.- Meg skarbie, otwórz. Przepraszam cię, słyszysz? Ja nie chciałem, żeby tak się stało. To był tylko jeden jedyny raz. To się już nigdy więcej nie powtórzy...
-Zamilcz kurwa!- to były jedyne słowa, jakie byłam w stanie wypowiedzieć. Ale podziałały.Pomyślałam.
Nie mając na wiele siły, wstałam z podłogi i weszłam pod prysznic. Czułam się cholernie brudna, przez to co mi zrobił. "Kocham tylko ciebie Meg" jasne, ale z pieprzeniem innej to już nie miał problemu. Teraz już rozumiem to wymowne spojrzenie Christine dziś rano. Suka. Nie wiem ile tak stałam, ale zimny prysznic zdecydowanie mi pomógł. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Bądź twarda Meg. Nie okazuj mu słabości. James siedział na kanapie w salonie ze spuszczoną głową. Jasne, teraz udawaj jak ci jest cholernie przykro. Gdy tylko mnie zauważył, zerwał się z kanapy i znalazł się przy mnie.
-Nawet się do mnie nie zbliżaj sukinsynu- powiedziałam zimnym tonem i zachowałam kamienny wyraz twarzy. Zatrzasnęłam za sobą drzwi do garderoby, do których znów się dobijał, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Założyłam na siebie czystą bieliznę, biały crop top i szare rurki, a do tego niskie converse. Otworzyłam drzwi i jak mogłam się domyślić, stał przy nich James.
-Meghan proszę wybacz mi. To się nigdy więcej nie powtórzy- niemal mnie błagał. Nie zwracałam na niego najmniejszej uwagi i podeszłam do komody, żeby zabrać z niej kluczyki do mojego samochodu. Miejmy nadzieję, że to wino już wyparowało.
-Jak wrócę, ma cię tu nie być- to były ostatnie słowa, które wypowiedziałam do Jamesa, po czym wyszłam z mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami.
***
Nie za bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nie chciałam jechać do Deb, żeby nie psuć jej randki z Travisem, dlatego od ponad godziny błąkałam się po ulicach Nowego Jorku. Niechciane łzy wydostawały się na moje policzki, ale nic nie mogłam na to poradzić. W końcu mój facet mnie zdradził, więc miałam prawo płakać.
Zmierzałam w kierunku międzystanowej, bo szybka jazda zawsze pomagała mi się odstresować. Byłam już blisko wjazdu na autostradę, kiedy jakiś debil prowadzący czarne Volvo XC90, wyjechał z bocznej uliczki wymuszając pierwszeństwo. Najszybciej, jak tylko potrafiłam, wcisnęłam hamulec i odbiłam w bok, jednak nie za wiele to pomogło, bo i tak poczułam jak mój samochód dobija do bocznych drzwi czarnego cudeńka. Cudownie po prostu.
-Cholera jasna!- wykrzyczałam.- Czy ten debil nie umie jeździć, czy jest ślepy do kurwy nędzy.
Spokojnie Meg. Wdech, wydech. Wdech, wydech.
Zobaczyłam, że kierowca z pojazdu przede mną wysiada, dlatego zrobiłam to samo. Było ciemno, więc jedyne co zauważyłam, to sylwetkę mężczyzny, który stanął w miejscu, gdzie nasze samochody się zderzyły. Niemalże od razu na niego naskoczyłam, gdy tylko znalazłam się przy nim.
-Czy pan do jasnej cholery nie umie jeździć? Nie wie pan co to znaczy "ustąpić pierwszeństwa", czy może pan jest ślepy lub niedowidzi?- słowa wypływały ze mnie niczym lawina. Byłam okropnie wściekła.- Jak w ogóle tacy ludzie zdobywają prawo jazdy?! Myśli pan, że ma pan fajny samochód to może pan wszystko?- ani trochę nie zwracałam uwagi na to co robi mężczyzna. Po prostu gestykulowałam dłońmi i chciałam dać upust złym emocjom.- Zapłaci pan za wszystkie szkody, które pan wyrządził. Nie ujdzie to...- nie dokończyłam, bo poczułam jak usta mężczyzny znalazły się na moich. Co to do kurwy ma znaczyć?! Otworzyłam usta, bo chciałam zaprotestować, ale on jedynie to wykorzystał i wtargnął językiem do moich ust. Nie wiem, co mną wtedy kierowało, ale oddałam jego pocałunek. Smakował tak dobrze. Ale... zaraz...coś tu nie gra... Nie wiem skąd, ale doskonale znałam smak tych ust. Oniemiała odsunęłam się od mężczyzny i spojrzałam na jego twarz.
O japierdole.
Szok mieszał się we mnie z niedowierzaniem. Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. To było dla mnie za dużo. Po prostu stałam z rozdziawioną buzią wpatrując się w jego twarz. Dopiero po chwili oprzytomniałam, a jedyne co byłam w stanie powiedzieć to:
-Co to do kurwy było, Zack?
***************
Witajcie w kolejnym rozdziale!
Akcja powoli zaczyna się rozkręcać no i powrócił Zack....
Jak sądzicie, jak potoczą się ich dalsze losy?Daj znać w komentarzu co o tym sądzisz, będzie mi bardzo miło przeczytać twoją opinię ;)
Zachęcam również do gwiazdkowania ;DDo następnego!
CZYTASZ
You Really Blew This Love
Romance- Powiedziałeś swoje, to teraz pozwól, że ja ci coś powiem.- Przeczesuje włosy ręką i podnoszę głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.- Kochałam cię, kiedy byliśmy razem. Kochałam cię, kiedy odszedłeś. Kochałam cię przez ten rok, kiedy cię nie było. Nadal c...