Z dedykacją dla lilkatsi. Przepraszam, że tak długo 😔😞
,,Przeciwności, z którymi musimy się zmierzyć, często sprawiają, że stajemy się silniejsi. A to, co dziś wydaje się stratą, jutro może okazać się zyskiem."
Nick Vujicic
/////////////////////////////////////////////////////////////////Jechała kilka dni. Karoca lekko kołysała jej ciało, jak kołyska, w której leży małe dziecko. Była zmęczona podróżą, nawet zwykły człowiek by to zauważył. Podkrążone oczy, suche wargi i blada skóra, do tego schudła kilka kilogramów. Każdego dnia zatrzymywali się na postój chociaż na kilkanaście minut. Często księżniczka z biegiem podchodziła do studni, jeżeli była i z małego naczynia, które wiozła, jednym chłystem upróżniała je do dna. Zawsze automatycznie głową odwracała się w stronę Samotnej Góry. Z każdym dniem coraz bardziej można było ją dostrzec i zachwycać się jej potężnym wyglądem. Wyobrażała sobie życie na ereborskim dworze, lecz widziała je w ciemnych barwach.
Z nikim nie rozmawiała. Bardziej oddawała się zamyśleniu. Nie mogła się nikomu szczerze zwierzyć. Służka czy wojownik i tak jej nie zrozumią, a bratowi nie chciała się spowiadać. Jeszcze by ją wyśmiał, a nie chciała okazywać słabości. Wcześniej próbowała zapobiec małżeństwu, ale teraz miała inny cel.
Gdy Samotna Góra była już bardzo blisko dwórki zrobiły jej nowy makijaż, bo trzeba było przyznać, że Lairiel wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy, a przecież nie takie powinna wywrzeć wrażenie na przyszłym mężu jak i jego rodzinie. Podróż była długa, jednak księżniczka milczała; znosiła ją, bo wierzyła, że na jej końcu czeka nagroda, która da szczęście. Nie wiedziała do końca czy to co mówi sobie w myślach jest marzeniem, czy rzeczywistością. Wprawdzie zostać królową to spełnienie każdej kobiety, a przede wszystkim córki króla.
Najbardziej czego chciała to ujrzeć oblicze przyszłego męża. Nie znała go, nie wie jak wygląda, jaki ma charakter. Obawa cicho skradała się do jej serca myślą, że siłą zmusi ją do skomsumowania małżeństwa. Podtrzymywała się na duchu tym, że nie będzie tylko księżniczką, zasiądzie na tronie, a na jej skroniach spocznie złota korona.
Wreszcie podróż dobiegła końca. Wielkie wrota otworzyły się przed karocą, a dwaj wartownicy zasalutowali na baczność stukając butami o ziemię. Na odgłos końskiego rżenia zza wielkich drzwi wyszedł mężczyzna. Był już w podeszłym wieku z lekkim uśmiechem na twarzy czekał z rękami spłątanymi za plecami. Brązowa broda i włosy w tym samym kolorze ładnie kontrastowały się z jego jasną skórą i długą tuniką koloru ciemnej zieleni. Gdy powóz stanął drzwiczki otworzyły się, a Lairiel mogła wreszcie zaczerpnąć powietrza pełną piersią jak zrobiła to kilka godzin temu. Brązowowłosy podszedł do niej o wyciągnął rękę w jej stronę schowaną w puchatej rękawicy. Księżniczka chętnie ją przyjęła i z gracją stanęła na ziemi. Za jej śladem podąrzyły trzy kobiety nie podnosząc wzroku.
— Witaj księżniczko Lairiel w Ereborze królestwie krasnoludów, które znajduje się w rękach króla Thróra, dziadka twojego przyszłego męża — powiedział krasnalud i ugiął się w pas — Jestem Balin, przyjaciel rodziny królewskiej i minister zasiadającym w sali obrad.
Królewska córa skinęła głową w stronę nowo jej poznanego mężczyzny. W tym czasie brat Lairiel zszedł z konia i zadzierając głowę do góry patrzył z dołu na olbrzymi zamek.
— Król czeka — rzekł Balin i gestem dłoni zaprosił ją do środka. Nie czekając na odpowiedź dziewczyna ruszyła przed siebie, a za nią brat.
Niemal od razu poczuła na sobie palące, zazdrosne spojrzenia kobiet schowanych wszędzie, gdzie się dało. Mimowolnie na twarzy Lairiel pojawił się złośliwy uśmieszek. Jedno przemknęło jej przez myśl: skoro pają na nią zazdrosne spojrzenia to książę musi być przystojny.
CZYTASZ
Korona w dłoni || Thorin Oakenshield ✔️
FanficTrzepot skrzydeł, zbudził ją ze snu. Ciemność otaczała ją niczym królewski płaszcz na jego ramionach. Zbudź się, mówiły czyjeś głosy, zbudź się i pokaż swoją siłę. Nie mam siły, wymówiły cicho jej wargi. Nie teraz, gdy zabijają się nawzajem, nie ter...